Reklama

reklama

Stanisław Borucki - rybak, pilot, konsul

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Stanisław Borucki - rybak, pilot, konsul
Stanisław BoruckiFoto: O. Michalak

Nie ma nic lepszego niż rozpoczęcie podróży od spotkania z przyjaznym i dobrym człowiekiem. I nam się taki właśnie trafił. W Anchorage, dokąd przylecieliśmy z Polski, przywitał nas Stanisław Borucki, konsul honorowy RP na Alasce.

Posłuchaj

Stanisław Borucki - rybak, pilot, konsul (Trzy Ameryki/Trójka)
+
Dodaj do playlisty
+

O panu Stanisławie przeczytałem gdzieś w internecie, kiedy szukałem informacji o Alasce. Zadzwoniłem, przedstawiłem się, powiedziałem, do czego się przygotowuję i zapytałem o kilka rzeczy, które mnie interesowały. Konsul odpowiadał, sugerował, obiecywał, że posprawdza kilka rzeczy i oddzwaniał. Jednym słowem - był bardzo pomocnym człowiekiem. Jednak dopiero na miejscu okazało się, jak ciekawym facetem jest pan Stanisław.

Wyprawa Tomasza Gorazdowskiego. Śledź tu! >>>

Jego historię można by sfilmować. Zaczęło się od marynarki wojennej w Polsce. Na ochotnika, a kto pod koniec lat 50. na ochotnika zaciągał się do marynarki? Potem była spektakularna ucieczka w Hawanie. Skok ze statku do morza, by dostać się do Amerykanów. Udało się, rekiny Polaka nie zjadły, władze USA wpuściły Boruckiego do siebie.

Przez 14 lat konsul nie mógł się pojawić w Polsce. Pierwszy raz pojechał do kraju w połowie lat 70., a i tak Departament Stanu monitorował jego wyjazd, na wypadek aresztowania przez polskie władze. Był rybakiem, pilotem, biznesmenem i pomagał Polakom na Alasce. Ile historii nam opowiedział. W ilu sytuacjach interweniował. I nie zawsze to były takie sobie historyjki.

Zaczynając od rybaków, którzy po kilkumiesięcznym kontrakcie, z kilkunastoma czy kilkudziesięcioma tysiącami dolarów przybywali do Anchorage i chcieli się trochę zabawić po pół roku spędzonym na nieprzyjaznym morzu u wybrzeży Alaski. Można się domyślać, co się działo. Wspinacze walczący z McKinleyem, np. ciężko podczas takiej walki odmrożony Kukuczka. Czy Polacy, którzy przylecieli na Alaskę np. do pracy, ale żaden pracodawca po nich nie wyszedł na lotnisko, bo okazało się, ze nigdy takiego nie było. A Polak stoi i "ani be, ani me, ani kukuryku". Wtedy dzwonili po Boruckiego. A on bezinteresownie pomagał i pomaga do dziś wszystkim. Nas obwoził po komisach samochodowych, pokazywał miasto, zaprosił na kolacje i przede wszystkim był kopalnią informacji o Alasce.

Stanisław
Stanisław Borucki w swoim biurze, fot. O. Michalak
A my - kierunek Kanada i przez Kanadę mamy ładnych parę tysięcy kilometrów. Pogoda ciągle świetna, samochód spisuje się świetnie (oby tak do końca). Kanadyjski Yukon nie jest wcale bardziej rozwinięty niż Alaska.

Polecane