Janusz Głowacki i Borys Szyc czyli "Przyszłem" w Trójce
2013-11-09, 16:11 | aktualizacja 2013-11-22, 10:11
To jest wydarzenie. Najnowsza książka Janusza Głowackiego zawiera wszystko to, co u autora "Wirówki Nonsensu” lubimy najbardziej, ale zarazem pojawiają się w niej nowe wątki. Jest więc i śmiesznie (mnóstwo anegdot) i strasznie (nasza najnowsza historia), ale też … wzruszająco.
Książka ukazała się w momencie, kiedy film Andrzeja Wajdy – "Człowiek z nadziei” - był już na ekranach. Tego typu korelacji – jak sądzę - jeszcze nie było. Odnajdowanie w niej scen, które "do filmu nie weszły”, stanowi jedną z atrakcji.
Wydarzeniem jest też fakt, że w wersji czytanej na antenie Trójki, pojawia sam autor. Nie sam – obok Borysa Szyca. Nie trzeba dodawać, że Janusz Głowacki nie jest namiętnym lektorem audiobuków, a u nas zgodził się wystąpić po raz trzeci już! Wcześniej czytał w Trójce wraz z Piotrem Fronczewskim (genialnym Pchełką z "Antygony w Nowym Jorku” w Teatrze Ateneum ) "Z Głowy” oraz "Good night, Dżerzi”.
Benefis Janusza Głowackiego - zobacz wideo!>>>
Janusz Glowacki w "Biurze Myśli Znalezionych" [zobacz wideo] >>>
Tytuł "Przyszłem” (błąd, który poprawiają edytory tekstu) znajduje – oczywiście – swoje wytłumaczenie w książce, a jego druga część rozbrajająco szczerze wyjaśnia, o czym książka jest i sugeruje, jak trudnym było dla autora pisanie scenariusza filmu o żyjącym bohaterze, postaci wywołującej tyle sporów, kontrowersji. Ci, którzy inaczej napisaliby tekst tego scenariusza, nie zostali jednak o to poproszeni . Wyróżnionym przez reżysera "Człowieka z marmuru” mógł być tylko jeden autor. Wybrany został autor powieści (ze Stoczni) – "Moc truchleje”.
Felieton można by napisać o tym, jak też trudno jest realizować wersję czytaną "Przyszłem” w medium publicznym, jakim jest Trójka. Cechą specyficzną prozy Janusza Głowackiego jest język dosadny, a, kiedy opowiada on o robotnikach w Stoczni czy Ubekach, próbuje oddać specyfikę ich języka, choć wyrazem hipokryzji byłoby stwierdzenie, że słowa uchodzące za wulgarne nie występują w mowie potocznej artystów na przykład.
Czytając w Polskim Radiu fragmenty "nafaszerowane” wulgaryzmami, słyszymy krytykę ze strony tych, którzy "stoją na straży czystości” przekazu. Cenzurować więc? Stosować "piki”? Jak ustrzec nieletnich przed zgorszeniem??? Są też inne problemy realizacyjne. Wspominam je, bo w jakimś stopniu "rymują się” one (oczywiście – z zachowaniem proporcji) z problemami, jakie miał Janusz Głowacki, przystępując do współpracy z Andrzejem Wajdą.
Pomijając wspomniane trudności, podkreślam: książka napisana jest świetnym stylem. Język Janusza Głowackiego brawurowo balansuje między mówionym a literackim, co – sądzę – oddajemy za pomocą sposobu interpretacji tekstu (zgoła nie a la Gustaw Holoubek ).
Ciekawostkę wreszcie stanowi okładka książki, zaprojektowana przez Andrzeja Dudzińskiego. Dodajmy, że obu panów, mamy przywilej uważać za przyjaciół Trójki, a Janusz Głowacki jest laureatem Talentu Talentów Trójki 2013 (Diament Trójki). Obaj panowie (co ważne w kontekście miejsca akcji książki) są laureatami Nagród prezydenta Gdańska – Neptunów 2013.
Dodatkowy zaś realizacyjny "smaczek” stanowi fakt, że muzyka do naszego "serialu” powstawała w budynku byłej Dyrekcji Stoczni Gdańskiej, a jej autorem jest znany, młody muzyk z Gdańska – Olo Walicki.
Reżyserii dźwięku podjął się laureat licznych nagród (Prix Italia, ostatnio Prix Europa) – Andrzej Brzoska.
Książkę opublikowało wydawnictwo Świat Książki.
Autorką pełnej wdzięku sesji fotograficznej w studiu Trójki jest Katarzyna Goleniewska.
Wszystkim, którzy "przyczynili się”, dziękujemy: