"W kręgu miłości", czyli najsmutniejsza historia świata w rytmie country
- Ten film to prawdziwa kolejka górska, jeśli chodzi o emocje. Groziło nam, że powstanie sztampowy melodramat, ale powstała opowieść niezwykle wzruszająca. W przeżyciu tych emocji, ale i w odpoczynku od nich pomaga muzyka - mówił w Trójce Johan Heldenbergh.
Veerle Baetens i Johan Heldenbergh w filmie "W kręgu miłości"
Foto: materiały prasowe/ Against Gravity
Johan Heldenbergh jest autorem sztuki, na podstawie której powstał scenariusz filmu "W kręgu miłości”. On także zagrał główną rolę w wyreżyserowanym przez Felixa van Groeningena obrazie.
Film opowiada historię niekonwencjonalnej pary. Elise i Didier połączyła gorąca miłość od pierwszego wejrzenia i głęboka potrzeba życia po swojemu, a scaliła namiętność, pasja do muzyki bluegrass, wspólne biesiadowanie i muzykowanie, a potem niespodziewana ciąża i narodziny córki Maybelle. Nagle, zupełnie niespodziewanie, koło fortuny się odwraca. Kiedy kilkuletnia Maybelle zapada na poważną chorobę, ich żarliwe i zmysłowe uczucie poddane zostaje poważnej próbie.
- To wymyślona przeze mnie historia, chociaż nie ja napisałem scenariusz filmowy, bo nie potrafię. Wymyślając ją, postanowiłem opowiedzieć najsmutniejszą historię, jaką tylko można opowiedzieć. Przyszła mi do głowy para z małym dzieckiem. Już przy pierwszym czytaniu sztuki wszyscy, którzy jej słuchali, strasznie płakali. Później się zastanawiałem, jak ja to zrobiłem. To historia o miłości, ale też o bardzo trudnych życiowych wyborach - mówił w "Klubie Trójki" Johan Heldenbergh.
Gość Ryszarda Jaźwińskiego przyznał, że przy takiej historii istniała duża groźba, że film okaże się sztampowym melodramatem. - Na szczecie udało nam się tego uniknąć, film stanowi raczej pod względem emocji przejażdżkę kolejką górską. I dlatego moim zdaniem jest taki wyjątkowy - dodał Johan Heldenbergh.
Artur Liebhart - przedstawiciel firmy Against Gravity, czyli dystrybutora filmu - podkreślał, że kluczem do sukcesu "W kręgu miłości” jest m.in. autentyzm i wspaniałe kreacje aktorskie. - Ale to też piękna muzyka, która jest komentatorem i narratorem w tej historii o miłości i stracie - dodał gość Trójki.
Muzyczną osią filmu są piosenki z gatunku bluegrass. - To muzyka, która kojarzy się ją trochę z ruchem biblijnym w Ameryce, z ludźmi głębokiej wiary. Ale w rzeczy samej to muzyka country w najczystszej postaci. Muzyka akustyczna, są w niej skrzypce, gitary, banjo, jest też silny element improwizacji i wirtuozerii. Dla filmu muzyka jest bardzo ważna, bo historia jest prosta i szczera, a ona to właśnie podkreśla. Jednocześnie daje odpocząć od emocji, dają chwile wytchnienia, a zdarza się, że ludzie w kinie długo płaczą - dodał Johan Heldenbergh.
Więcej informacji o filmie usłyszeć można w nagraniu audycji. To także wyjątkowa okazja aby usłyszeć, jak zaśpiewał w studiu Johan Heldenbergh.
"Klub Trójki" przygotowali Katarzyna Borowiecka i Ryszard Jaźwiński. Rozmowę tłumaczył Łukasz Witczak.
Do słuchania audycji "Klub Trójki" zapraszamy od poniedziałku do czwartku po godzinie 21.00. (ei)