Gdyby nie Izabela Trojanowska, nie byłoby pierwszej płyty Perfectu...
2013-03-15, 14:03 | aktualizacja 2013-03-17, 10:03
- Byliśmy mocno uwrażliwieni na wszystko, co się działo wokół nas. Niepokój, gejzer talentu, wyzwolenia, buntu... to wszystko ubrane w teksty Bogdana Olewicza i nieprawdopodobną energię pięciu facetów - wspomina album "Perfect" Grzegorz Markowski.
Posłuchaj
25 marca ukaże się w sprzedaży długo oczekiwana na CD reedycja płyty pt. "Perfect”, a 22 kwietnia trafi na rynek ten sam tytuł jako dwupłytowy album winylowy. Pierwszy krążek zespołu Perfect ukazał się na rynku w pamiętnym 1981 - roku niepokojów społecznych i rosnącej świadomości nieuchronnych zmian. Była protestem przeciwko ówczesnej rzeczywistości i stanowiła głos pokolenia.
- Myśmy się nie zapisali do klubu piłkarskiego, do wielu innych możliwych zgrupowań, gdzie można było bawić się świetnie. Myśmy lgnęli do miejsc, gdzie była muzyka: do klubu, do piwnicy, do człowieka takiego, jak Olewicz, który miał taśmotekę niewiarygodną zupełnie... radio nie miało chyba takiej - opowiada Zbigniew Hołdys.
Muzyk w rozmowie z Markiem Niedźwieckim wspomina jak przez przypadek doszło do nagrania w Polskim Radiu. - Sytuacja byłą paradoksalna. Zwrócono się do mnie, żebym skomponował muzykę do piosenki Izabeli Trojanowskiej. Z tym swoim niekontrolowanym tupetem młodzieńczym powiedziałem, że to zrobię pod warunkiem, że pozwolą nam nagrać kilka piosenek. I byłem przekonany, że to się po prostu nie uda - wspomina Zbigniew Hołdys. Ale ku swemu zaskoczeniu usłyszał: "dobrze".
Tak zespół dostał dwa dni w studiu. Szefem nagrań został Janusz Witkowski z ramienia Programu Pierwszego Polskiego Radia. - To była jego wojna, żeby doprowadzić te nagrania do końca. W dwa dni nagraliśmy 5 piosenek - wspomina muzyk.
- Ten Luksemburg, który się pojawia w "Autobiografii", naprawdę nie był "wzięty z sufitu". Myśmy tym żyli. To słuchanie w czasach szkolnych pod kołdrą niedzielnych wydań, to rozciąganie drutów, które wzmacniały program na falach średnich, to wszystko się naprawdę odbywało - wspomina Bogdan Olewicz, autor tekstów piosenek i dziennikarz.
Grzegorz Markowski wspomina, jak znalazł się w zespole i co działo się podczas nagrywania tej legendarnej płyty. - Czuć było w powietrzu trzeszczenie społeczne - mówi w rozmowie z Markiem Niedźwieckim.