Skazany na porażkę? Misja Glińskiego
2013-02-04, 09:02 | aktualizacja 2013-02-04, 09:02
- Stara zasada w polityce mówi, że nie ma co się angażować w wydarzenia, z których nie będzie powodzenia - mówił w Trójce Piotr Semka, "Do Rzeczy".
Posłuchaj
Partia Jarosława Kaczyńskiego zapowiedziała, że na początku lutego złoży wniosek o wotum nieufności dla rządu i zgłosi kandydaturę profesora Piotra Glińskiego na premiera. Zgodnie z konstytucją Sejm wyraża Radzie Ministrów wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów na wniosek zgłoszony przez co najmniej 46 posłów i wskazujący imiennie kandydata na prezesa Rady Ministrów. Tylko PiS ma tylu posłów, by zgłosić taki wniosek. By udało się odwołać premiera, za kandydatem PiS musi głosować cała opozycja, posłowie niezależni oraz co najmniej 4 posłów koalicji.
Piotr Semka mówił w Trójce, że nie rozumie, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość próbuje wprowadzić Glińskiego na fotel premiera. Zdaniem publicysty tygodnika "Do Rzeczy" przy obecnej arytmetyce sejmowej wniosek o wotum nieufności nie ma żadnych szans na zdobycie odpowiedniej ilości głosów. - Stara zasada w polityce mówi, że nie ma co się angażować w wydarzenia z których nie będzie powodzenia. Moim zdaniem wysuwanie teraz pana Glińskiego PiS-owi raczej na zdrowie nie wyjdzie. Rozumiem, że jest to prezentowanie profesora Glińskiego jako alternatywy, ale nie ma to szans przejścia, więc nie rozumiem po co w to brnąć - podkreślił.
Z kolei Paweł Wroński uważa, że po wielokrotnych zapowiedziach złożenia wniosku o wotum nieufności, PiS w końcu musiał się zdecydować na taki krok. Według dziennikarza "Gazety Wyborczej" Jarosław Kaczyński ma także inne plany związane z Piotrem Glińskim. Zdaniem Wrońskiego profesor Gliński będzie kandydatem PiS w następnych wyborach prezydenckich. - Jarosław Kaczyński jest przywódcą niepopularnym, więc, żeby trochę omamić społeczeństwo wysunie kogoś innego, dając do zrozumienia, że nie będzie się głosować na Kaczyńskiego, tylko na kogoś innego i powtórzymy wariant Marcinkiewicza. Kaczyński będzie chciał uniknąć kolejnej wyborczej porażki - zaznaczył.