Przylądek Horn pokonał kapitana Paszke
Roman Paszkę podjął bardzo trudną decyzję o przerwaniu rejsu dookoła świata pod wiatr. - Mówił mi przez telefon w nocy, że bardzo mało spał przez ostatnie trzy doby. W jego głosie słychać było wielkie zmęczenie, nie tylko fizyczne - mówił rutier kapitana w Trójce.
Katamaran "Gemini 3" kapitana Romana Paszke przed wypłynięciem w rejs w sopockiej marinie
Foto: PAP/Piotr Pędziszewski
Gościem Kuby Strzyczkowskiego był Robert Janecki, rutier kapitana, odpowiedzialny za to, aby żeglarz mógł pokonać trasę jak najszybciej w korzystnych warunkach pogodowych. Jak podkreślał decyzja o przerwaniu rejsu była tym trudniejsza, że została podjęta już stosunkowo blisko Hornu, w odległości mniejszej niż 300 mil od przylądka.
- W ostatnich dniach warunki były zmienne. Wiatr wiał na zmianę albo bardzo słabo, albo z prędkością przekraczającą 30 węzłów na godzinę. Wtedy jest bardzo dużo pracy przy żaglach. Roman Paszke mówił mi przez telefon w nocy, że bardzo mało spał przez ostatnie trzy doby. W jego głosie słychać było wielkie zmęczenie, nie tylko fizyczne - powiedział Robert Janecki.
Wokół Hornu zginęło bardzo wielu żeglarzy, którzy przecenili swoje możliwości. To trochę mityczne miejsce. Świat pod wiatr przepłynęło w sumie 6 osób, ale nigdy nie udało się ominięcie Hornu na wielokadłubowcu. - To takie miejsce na świecie, gdzie w zasadzie nigdy warunki nie są łatwe. Sytuację komplikuje też fakt, że nie jest to środek oceanu, nie ma gdzie od nich uciec. Czasem natura stwarza warunki, które są nie do przejścia - powiedział gość "Zapraszamy do Trójki".
Popołudniowego pasma "Zapraszamy do Trójki" można słuchać od poniedziałku do piątku między 16 a 19.