Wokalista IRA o płytowym debiucie: groza, to straszne jest

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Wokalista IRA o płytowym debiucie: groza, to straszne jest
IRAFoto: materiały promocyjne

- Nasz drugi album "Mój dom” brzmiał bardzo dobrze, ale debiutancki krążek był straszny - wspominał w Trójce Artur Gadowski.

Posłuchaj

Wokalista IRA o płytowym debiucie: groza, to straszne jest
+
Dodaj do playlisty
+

Muzyk opowiadał w "Historii pewnej płyty" o tym, jak zespół zaczynał karierę podczas Ogólnopolskiego Młodzieżowego Przeglądu Piosenki. Artur Gadowski otrzymał wówczas indywidualną nagrodę za debiut estradowy. Wspominał, że ważne były dla jego kolegów nie tylko możliwość występu i zaprezentowania się szerszej publiczności, ale także skorzystania z warsztatów, na których zarówno instrumentaliści, jak i wokaliści mieli okazję się wiele nauczyć. Można tam było poznać ciekawe osoby, porozmawiać o muzyce, o płytach.

Realizator dźwięku Leszek Kamiński pamięta, że po tym występie, wraz z Januszem Kondratowiczem, pomagali zespołowi zarówno w kwestiach muzycznych, jak i tekstowych. Uważał, że chłopaki mają "ogromny potencjał”.

Artur Gadowski podkreślał z kolei, że zespół nie miał wtedy zbyt wielu tekstów i "problem” ich pisania spadł na niego. Co ciekawe, do dziś nie uważa się za dobrego tekściarza.

Opowiadał też w Trójce o nagrywaniu pierwszej płyty "IRA” w 1989 roku. - Z perspektywy czasu, słuchając tego, co tam jest zaśpiewane, odczuwam grozę. To straszne jest - śmieje się wokalista. Dodaje przy tym, że zarówno warstwa literacka, jak i muzyczna albumu są okropne.

Swój drugi album - "Mój dom” - zespół postanowił nagrać z Leszkiem Kamińskim w radiowym Studiu S4. Artur Gadowski opowiadał, że miał on dobrą prasę wśród muzyków; uważano, że zna się na realizacji nagrań i słucha zagranicznych płyt. - Wydawało nam się, że zrozumie, o co nam chodzi. I doskonale zrozumiał! Potem kilka innych płyt razem nagrywaliśmy - tłumaczył.
Gadowski podkreślił, że S4 zrobiło na nich bardzo dobre wrażenie; muzycy IRA mieli do wykorzystania dużo nowoczesnego sprzętu. Efekt prac nad płytą był o wiele lepszy, niż to miało miejsce w przypadku debiutu. Na pierwszej płycie nie można było nawet nagrać bębnów, gdyż w studiu nie było pomieszczania, w którym można by je było rozstawić. - Dlatego na niej gra automat ordynarny - dodał.

Zespół miał na etapie "Mojego domu" świadomość, że jego nagrania bardzo dobrze brzmią i że nie ma konkurencji pod tym względem na krajowym podwórku. Co więcej, jeden z bardzo znanych polskich artystów podszedł do grupy i powiedział, że chciałby chociaż w części zabrzmieć jak IRA, gdyż "on wie, że ta płyta była nagrywana na Zachodzie”, gdyż są "dzieciakami jakichś dygnitarzy”.

"Historia pewnej płyty" na antenie Trójki w każdą sobotę o godz. 18.00

Polecane