Oddanie się do dyspozycji premiera to walka o wizerunek
Premier ocenia ministrów nie tylko merytorycznie, także politycznie - przypomina były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski.
Joanna Mucha: czuję się odpowiedzialna za sytuację dot. Stadionu Narodowego
Foto: PAP/Radek Pietruszka
Po aferze związanej z przełożeniem meczu Polska - Anglia do dyspozycji premiera oddała się minister sportu, Joanna Mucha. Donald Tusk zdecydował o jej pozostaniu na stanowisku. Co kieruje ministrami, urzędnikami oddającymi się do dyspozycji premiera, przecież w ten zawsze może ich odwołać?
Oddanie się do dyspozycji premiera to zabieg wizerunkowy. Osoba decydująca się na taki krok w pewnym stopniu przyznaje się do błędu. - Sama sobie daje żółtą kratkę, ale definitywną decyzję pozostawia szefowi rządu - mówi dr Norbert Maliszewski, ekspert marketingu politycznego. Taki krok pozwala też premierowi ocenić nastroje społeczne, czy głosy "domagające się głowy", odwołania ministra są już na tyle silne, że należy się zdecydować na taki krok.
To też ręka wyciągnięta do premiera, bo minister niejako bierze winę na siebie. - To ważne, bo zachowania ministrów obciążają premiera jako ich zwierzchnika - dodaje dr Kamil Kacperski, politolog z Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.