Sędzia ”bardzo chciał być jak najbliżej władzy”
2012-09-19, 09:09 | aktualizacja 2012-09-19, 11:09
Prowokacja wykazała, że prezes sądu bardzo chciał, by do niego dzwoniono. Tacy ludzie nie powinni pracować w wymiarze sprawiedliwości – komentuje Paweł Wroński.
Posłuchaj
Paweł Wroński („Gazeta Wyborcza”) ocenił w „Komentatorach” Trójki, że prowokacja w sprawie prezesa gdańskiego sądu okręowego okazała się skuteczna. - Nie wykazała istnienia „układu gdańskiego”, tzn. że sędzia jest zaprzyjaźniony z kimś i chciałby pójść mu na rękę. Pokazała jednak, że jest to człowiek, który bardzo by chciał, żeby do niego dzwoniono, żeby ktoś wydał mu jakieś polecenie-wskazówkę, bardzo by chciał być jak najbliżej władzy – mówił publicysta.
Andrzej Stankiewicz w tej konkretnej sytuacji "jest pełnym sercem" za tym co zrobił Paweł Miter. Podkreślił jednak, że samego Pawła Mitera nie może chwalić, bo został on skazany prawomocnym wyrokiem za to, że w podobny sposób próbował wyłudzić pieniądze z banku. Dostarczył też sfałszowaną notatkę ABW Marcinowi P., a ten przedstawiał ją jako rzekomy dowód, że agencja chce zniszczyć jego firmę. - Jest notorycznym prowokatorem, jeśli nie mitomanem - ocenił dziennikarz.
Paweł Wroński zaznaczył, że nie można nazwać działań Mitera „prowokacją dziennikarską”. Dziennikarze nie powinni fałszować dokumentów, obowiązują ich podwyższone standardy etyczne – stwierdził publicysta.
Komentując doniesienia o śledztwie w sprawie inwigilacji opozycji (doniesienie w tej sprawie, dotyczące siebie i asystenta złożył Tomasz Kaczmarek) Paweł Wroński zaznaczył, że trzeba poczekać na wyniki dochodzenia. Andrzej Stankiewicz nie dowierza trochę, że rzeczywiście doszło do inwigilacji, choć, jak stwierdził, „rzeczy niesłychane się zdarzają”. – To byłoby absolutne samobójstwo rządu, jeżeli inwigilowałby opozycję. Zakładam, że mimo poważnych problemów rząd twardo stąpa po ziemi i służby nie przejęły nad nim kontroli – komentował publicysta „Wprost”.
Rozmawiał Krystian Hanke
agkm