Mazury - skrwawiona ziemia
2012-05-04, 13:05 | aktualizacja 2012-05-04, 18:05
- Pisząc scenariusz wiedziałem, że to jest haniebna historia, wstydliwa, bo nikt, niezależnie czy z prawicy, czy lewicy nie chciał jej ruszać, wyciągać na wierzch i że my wszyscy zawiedliśmy Mazurów - mówi autor scenariusza do filmu "Róża" Michał Szczerbic.
Posłuchaj
Szczerbic kilkanaście lat powoli i stopniowo poznawał Mazury i sam przyznaje, że nie doznał żadnego gwałtownego zwrotu, niczego, co by go poraziło, żadnych barwnych opowieści. - Jest natomiast coś, co mnie wciągnęło, zastanowiło, a mianowicie brak Mazurów na tym terenie. Krajobraz niesie ciszę, cmentarze owiało milczenie, a ponieważ mam pasję historyczną mnie to zainteresowało - wspomina. O losach Mazurów i ich potomków opowiada film Wojciecha Smarzowskiego "Róża" oraz wydana niedawno książka Kazimierza Orłosia "Dom pod Lutnią".
Scenarzysta "Róży" przypomniał, że Mazury, zamieszkiwane przez potomków polskich osadników z Mazowsza, którzy zasiedlili Prusy Wschodnie, w styczniu 1945 roku stały się terenem okrutnej, bezwzględnej eksterminacji, traktowania ludzi jak rzeczy. - Historia jest okrutna i oni skończyli marnie, ale my tu też przyłożyliśmy rękę. Możemy oczywiście mówić, że to Rosjanie wkroczyli w '45, ale potem przecież myśmy nastali, niszczyliśmy ich fizycznie, rozbieraliśmy wsie, szabrowaliśmy, wywoziliśmy, zabijaliśmy również - podkreślił. Być może właśnie dlatego tak długo trzeba było czekać, by świat polskiej kultury podjął temat.
Michała Szczerbica Mazurzy zaciekawili jako ludzie posiadający cechy różne od słowiańskich, żyjący w osamotnieniu i zapomnieniu w Puszczy Piskiej, w których życiu dominujące były protestantyzm i kult pracy. - Ja mam swoją teorię o endemiczności tych ludzi. Oni nie mogli istnieć nigdzie indziej, nie byli politykami, nie mieli ambicji separatystycznych. Byli ludźmi Bożymi, Ewangelia to był ich wyznacznik, byli lepszymi ewangelikami niż Niemcy. I to jest drugi fenomen tej historii - fakt, że nagle ostała się ziemia bez narodu, a na zachodzie znalazł się naród bez ziemi. To był exodus całkowity - dodał w rozmowie z Michałem Nogasiem.
Kazimierz Orłoś dodał, że jego książka zainspirowana została prawdziwą historią i uzupełniona własnymi doświadczeniami i wspomnieniami. - To byli ludzie życzliwi i przyjaźni, nie pamiętam żadnej agresji. W pierwszych latach powojennych jakby wrócili do równowagi i nie byli zdecydowani czy wyjeżdżać, czy zostać, ale polityka władzy ludowej była wobec nich fatalna. Byli prześladowani, a ludność napływowa traktowała ich jak Niemców - wspominał.
Z Polski wypędzeni, w Niemczech potraktowani jak ludzie drugiej kategorii. Dziś ich potomkowie odwiedzają mazurskie wsie, bez cienia uśmiechu przemierzają leśne ścieżki.
Dlaczego nie powstał serial telewizyjny o Mazurach? Co stanowiło o ich odrębności oraz jak pisarz i scenarzysta zbierali historie? Więcej o tym oraz tragicznej historii mieszkańców Mazur dowiesz się słuchając całego "Klubu Trójki - 3 maja 2012".
Polecamy zarówno film, jak i książkę, które podejmują temat historii Mazurów. Dwie, zdawać by się mogło, niezazębiające się historie… Ale w każdej z nich odnaleźć można opowieść o ludziach, którym zabrano domy, o kobietach, które – po wejściu na tereny zamieszkiwane przez Mazurów wojsk radzieckich – gwałcono (zbiorowo), o rodzinach zmuszonych do wyjazdu do Niemiec. Obie historie pozbawiają nas poczucia komfortu…
Audycji "Klub Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku o 21. Zapraszamy.
(asz)