Pokaż patriotyzm w supermarkecie
2012-04-11, 08:04 | aktualizacja 2012-04-11, 21:04
- Ważne, by podczas zakupów nie mylić konsumenckiego patriotyzmu z szowinizmem. Polską gospodarkę wesprzemy kupując polskie produkty nie dlatego, że są polskie, ale dlatego, że konkurują ceną i jakością z innymi - mówił gość Trójki.
Posłuchaj
Czy w trakcie zakupów zwracamy uwagę na pochodzenie produktu, czy też jakość, cenę? Z badań wynika, że ponad 1,5 mln Polaków sprawdza przy zakupie czy produkt jest polski.
Jacek Sadowski, prezes firmy Demo, inicjator akcji "Kupuj Nasze – są powody do dumy” podkreślił, że ponad 60 proc. polskiego PKB budowane jest przez popyt wewnętrzny, czyli to, co kupujemy. - Jeśli kupujemy produkty wyprodukowane u nas to większa część zysku ze sprzedaży zostaje w kraju wyjaśnił.
Akcja miała na celu pokazanie, że prócz ceny i jakości liczy się jeszcze pochodzenie. - Chcieliśmy doprowadzić do poziomu patriotyzmu konsumenckiego jaki jest na zachodzie; we Francji, Włoszech, Stanach Zjednoczonych czy Japonii wynosi on ok. 80 proc. - podkreślił.
W rozmowie z Kubą Strzyczkowskim zastrzegł, by nie mylić konsumenckiego patriotyzmu - rozumianego, jako stawianie na polski produkt jeśli mamy do wyboru między nim, a zagranicznym w podobnej cenie i jakości - z szowinizmem. - Ten ostatni to wybór lokalnego produktu bez względu na cenę, dla samego pochodzenia, a to w dłuższej perspektywie nie rozwija ani gospodarki, ani nowych rozwiązań, ukróca konkurencyjność. Polskie produkty mają być kupowane nie dlatego, że są polskie, ale dlatego, że są dobre i w dobrej cenie - podkreślił.
Zbigniew Sulewski , członek Rady Nadzorczej Związku Przedsiębiorców i Pracodawców jest zdania, że takie akcje nie przynoszą nadzwyczajnych efektów, bowiem konsumenci przy zakupach pod uwagę biorą przede wszystkim jakość i cenę.
Jego zdaniem od początku transformacji polskie produkty radzą sobie coraz lepiej nie tylko w kraju, ale i eksporcie. - Jeśli już mówimy o patriotyzmie ekonomicznym, to raczej nacisk trzeba kłaść na stronę podażową, czyli wytwarzanie produktów konkurencyjnych i tanich. To już się dzieje - powiedział.
Zaprzeczył jakoby akcje zachęcające do kupowania polskich produktów szkodziły importerom, których także zrzesza jego organizacja. - Jak już wspomniałem nie spodziewam się, by efekty takich akcji były bardzo istotne, ale warto pamiętać, że import też jest potrzebny, gdyż tworzy konkurencję - dodał.
Sadowski przyznał, że problem stanowi fakt, że często trudno rozpoznać czy produkt jest polski, wiele naszych marek należy bowiem do światowych koncernów. - Teoretycznie kod 590 mówi o tym, że produkt jest wyprodukowany w Polsce, ale będą go miały także produkty przepakowane w naszym kraju. Dlatego własnie założyliśmy Fundację Kupuj Nasze.PL, by oznaczać polskie produkty. Znak "kupuj nasze" jest jedynym, który oznacza produkt polski w minimum 51 proc. - wyjaśnił.
Jak być konkurencyjnym wobec promocji wielkich koncernów? Dlaczego wytwarzanie polskich produktów odbywa się za granicą i czy może je wciąż nazwać polskimi? Jaki wpływ na konkurencyjność naszej produkcji mają obciążenia podatkowe? Zapraszamy do wysłuchania całej audycji "Za, a nawet przeciw - 11 kwietnia", w której swoimi opiniami dzielili się także słuchacze i eksperci: dr Łukasz Hardt z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW, Bożena Kolba - Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kupców i Drobnej Wytwórczości, Izabella Byszewska - Polska Izba Produktu Regionalnego i Lokalnego oraz Andrzej Faliński, dyr. gen. Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.