Niezwykła historia Kopciuszka polskiej piosenki
2012-01-29, 23:01 | aktualizacja 2012-01-31, 10:01
- Miała nie tylko bajkową urodę, lecz także bajkowe życie - wspomina Irenę Jarocką Maria Szabłowska. - Ale też często mówiła mi, że boi się biedy...
Posłuchaj
- Warto pamiętać, że pochodziła z naprawdę ubogiej rodziny. Uczynienie z niej gwiazdy na miarę Anny German stało się idee fixe mamy Ireny, która w końcu dopięła swego - dodaj Maria Szabłowska.
Irena Jarocka debiutowała w 1968 roku na festiwalu w Sopocie. Od razu wielkim przebojem, skomponowanym dla nikomu wtedy nieznanej piosenkarki przez samego Seweryna Krajewskiego, czyli nieśmiertelnymi "Kawiarenkami". - Czerwone Gitary były wówczas niczym The Beatles - wspomina Marek Niedźwiecki. - A radio grało wtedy tę piosenkę bez przerwy.
Potem były kolejne wielkie przeboje: "Motylem jestem", "Kocha się raz", czy "Wymyśliłam Cię". Ale Marii Szabłowskiej zapadły w pamięć przede wszystkim opolscy "Gondolierzy znad Wisły". Jako mała dziewczynka, oglądając telewizję w domu sąsiada, zachwyciła się modną wówczas krótką sukienką z kapturem. Po latach dowiedziała się od samej artystki, że nie znosiła ona tamtej kreacji.
Irena Jarocka była bowiem nie tylko pierwszą damą polskiej piosenki, lecz także ikoną urody i stylu, choć, jak twierdzi dziennikarka Anita Bartosik, posiadała bardzo skromną, lecz idealnie dobraną garderobę.
W latach osiemdziesiątych usiłowano wpasować Panią Irenę w nowoczesną rockową konwencję, ale i tak na pierwszy plan wysuwała się zawsze jej łagodna, pozytywna i pełna "francuskiej" elegancji natura.
Nie bez powodu na samym początku kariery młodą gwiazdę wyekspediowano na stypendium do Paryża, co niestety nie zakończyło się spektakularnym sukcesem w środowisku piosenki francuskiej.
Potem była jeszcze wieloletnia wyprawa do USA i spektakularny powrót z nowocześnie wyprodukowanym albumem "Małe rzeczy" (2008).