Plac Tahrir prędko nie ucichnie
- Egipt ma przed sobą do rozwiązania wiele problemów, nie tylko społecznych, ale i ekonomicznych, więc jeszcze długo będzie tam niespokojnie - powiedział w Trójce Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador Polski w Egipcie.
Plac Tahrir w Kairze
Foto: (fot. PAP/EPA/KHALED ELFIQI)
Jego zdaniem ratowanie znajdującej się w rozpaczliwym stanie gospodarki jest teraz najważniejszym zadaniem nowego parlamentu wraz z opracowaniem nowej konstytucji.
Mija rok odkąd na placu Tahrir tłum zaczął skandować że "Mubarak musi odejść". Po miesiącu walki udało się dyktatora obalić i przeprowadzić wybory do zgromadzenia narodowego. Mimo to na placu Tahrir ciągle koczują setki ludzi niezadowolonych z obrotu spraw.
Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador RP w Egipcie, wykładowca Collegium Civitas przypomniał, że dla obrotu sprawy duże znaczenie ma położenie geograficzne Egiptu. - To jest kraj absolutnie kluczowy nie tylko dla Bliskiego Wschodu, krajów arabskich, ale też dla Afryki poprzez Nil. Znaczenie ma także jako sąsiad Europy - zauważył w rozmowie z Ernestem Zozuniem.
Dyplomata jest zdania - choć przyznał, że może to dziwnie zabrzmieć - że gwarantem stabilizacji w Egipcie jest armia. - Przykładem jest demokracja Turcji, gdzie armia jest gwarantem konstytucji oraz ładu i porządku publicznego. Jeśli armia, po wyborze prezydenta w Egipcie, wycofa się do koszar, to przynajmniej pozory demokracji będą zachowane. Na początek to i tak jest dużo - podkreślił.
Przypomniał, że Plac Tahrir stał się bardzo popularnym miejscem dla protestów na tle społecznym i ekonomicznym. - Demonstrować będą, co już zostało zapowiedziane, praktycznie wszyscy, od pracowników budżetówki po związki zawodowe, sektor prywatny i emerytów - podsumował
Audycji "Trzy strony świata” można słuchać w kazdy poniedziałek i środę o godz. 16.45. Zapraszamy.
(asz)