Trójka|Zapraszamy do Trójki - ranek
Elżbietańska idylla, czyli Sting nagrywa płytę w jadalni
2011-11-07, 12:11 | aktualizacja 2011-11-07, 12:11
- Czterystuletni dom, wokół pola i rzeka płynąca przez ogród - wspomina Sting otoczenie, w którym powstała płyta "Ten Summoner's Tales".
Posłuchaj
Tytuł wydanej w 1993 roku płyty to gra słów, wykorzystująca zbieżność prawdziwego nazwiska artysty (Gordon Sumner) z bohaterem "Opowieści kanterberyjskich" (ang. "summoner"). Nawiązanie do słynnego XIV-wiecznego zbioru opowiadań to jeden z pierwszych przejawów archaizacyjnych skłonności Stinga, które w 2006 roku doprowadziły go do nagrania pieśni renesansowego kompozytora Johna Dowlanda.
Na razie jednak Sumner postanowił zmienić otoczenie i przeprowadził się z Londynu do elżbietańskiego dworu Lake House, usytuowanego nieopodal Stonehenge. W pradawnym domostwie powstała większość nagrań do "Ten Summoner's Tales".
- Dom i otoczenie stały się częścią tej płyty, jak fortepian czy gitara - wspomina Sting w rozmowie z Piotrem Metzem. - Wszyscy muzycy i technicy mieszkali razem. Studio znajdowało się w jadalni, a ja pisałem piosenki spacerując po ogrodzie albo siedząc nad rzeką...
W tym tygodniu w ramach porannego przeglądu przebojów Stinga w Trójce zabrzmiała także piosenka "Mad About You" ze starszej o dwa lata płyty "Soul Cages". Album pomyślany został jako podstawa autobiograficznego musicalu "The Last Ship", nad którym artysta pracuje obecnie w jednym z broadwayowskich teatrów.