40 surferów bez Młynarskiego w Radiowym Domu Kultury

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Nową płytę Őszibarack zainspirowała niemiecka awangarda rockowa lat 70., a jej tytuł wymyśliła fryzjerka.

Posłuchaj

40 surferów bez Młynarskiego w Radiowym Domu Kultury
+
Dodaj do playlisty
+

"40 Surfers Waiting For The Wave" - trzecia płyta kwartetu Őszibarack - nie doczekała się jeszcze oficjalnej premiery, ale jej koncertowe prezentacje wzbudziły już entuzjastyczne reakcje publiczniości na warszawskim Free Form Festival, w Manchestrze, a także... w Bytomiu. Wygląda na to, że wrocławski zespół przyzwyczaił swoich fanów do zaskakujących wolt stylistycznych.

- Nasza poprzedni płyta "Plim Plum Plam" była swego rodzaju pastiszem i mogła zostać odebrana jako produkcja popowa - przyznaje nieformalny lider grupy Agim Dżeljilji. - "40 Surfers" brzmi przy niej naprawde ciężko, ale ma też o wiele bardziej osobisty charakter.

Porównajcie zresztą sami piosenkę "Twitter" z 2008 roku oraz całkiem świeży singiel "Restless Legs":

Nowe brzmienie Őszibaracka zainspirowane zostało krautrockową awangardą spod znaku Can czy Faust, a narodziło się w wiejskim domu Marcina Kowalskiego, gitarzysty Cool Kids Of Death. Ponoć nie bez znaczenia jest także pojawienie się w składzie nowego członka. Janek Młynarski, czyli jednego z najbardziej rozchwytywanych polskich perkusistów, który po wysłuchaniu "40 Surfers Waiting For The Wave" stwierdził, że musi grać w Őszibaracku. Perkusista nie mógł niestety dotrzeć do radiowego studia.

A skąd niezwykły tytuł albumu? Pomysł podsunęła muzykom ich stylistka fryzur, opowiadając historię swojego kolegi, który zagubił się na Wyspach. Gdy wreszcie dodzwonił się do domu, powiedział: - Jestem w jakimś dziwnym miejscu. Czterdziestu surferów czeka tu na falę...

Polecane