Marek Kamiński: To głowa dochodzi na biegun, nie nogi
2011-10-03, 09:10 | aktualizacja 2011-10-03, 09:10
- Jak to się stało, że przeciętny chłopiec z przeciętnej polskiej rodziny dotarł na koniec świata? - pisze słynny podróżnik w swojej książce "Wyprawa". Odpowiedzi na to pytanie Marek Kamiński udzielił w "Klubie Trójki".
Posłuchaj
Wszystko zaczęło się od wypadku, kiedy w wieku pięciu lat przyszły podróżnik złamał sobie rękę. - Groziła mi nawet amputacja... W tym czasie czytałem wiele książek. Te lektury stały się moim prawdziwym światem. Wierzyłem, że w życiu może być jak w książkach i starałem się podążać za marzeniami – wspomina gość Trójki.
Od najmłodszych lat Marek Kamiński traktował swoje marzenia jako realne cele do zrealizowania. - Po prostu planowałem dokładnie drogę od tego momentu, kiedy mam 8, 9, 10 czy 15 lat, do momentu, w którym wypływam dookoła świata – przekonuje.
Nie poddawać się schematom
Zdaniem gościa "Klubu Trójki" istotne jest, by zrozumieć, czego naprawę chcemy w życiu, i za tymi marzeniami podążać; czy to będzie życie podróżnika, lekarza, czy fizyka. - Ważne jest niepoddawanie się schematom aplikowanym nam są przez otoczenie; chociażby przez szkołę, która potrafi zniechęcić do kreatywnego myślenia - mówi. - Życie uczy nas, żeby się nie wyróżniać, żeby wtopić się w tłum. Trzeba podążać za wiarą, która jest w nas, często wbrew otoczeniu.
Bieguny to tylko scenografia
Zdobywca biegunów uważa, że podróże są pewną przenośnią. - Nie chodzi o to, żeby zdobywać bieguny, przemieszczać się po szczytach świata. Ważne jest to, co się dzieje z nami. Podróż ma o tyle znaczenie, o ile jest również podróżą w głąb siebie. Bieguny oczywiście były istotne, ale nigdy nie stanowiły dla mnie rzeczy najważniejszej. W pewnym sensie to tylko scenografia - twierdzi. Zdaniem Kamińskiego samo ”zdobywanie” do niczego nie prowadzi. A jeżeli postrzegamy świat jako miejsce, które trzeba zdobywać, to jesteśmy ubodzy duchowo.
Marek Kamiński podkreśla, że nawet najlepiej wytrenowane ciało nic nie znaczy, jeżeli nie mamy prawdziwej, wewnętrznej motywacji, głębokiego celu. - Obrazy, które mamy w głowie, są siłą napędzającą ciało. Ciało bardzo łatwo poddaje się trudnościom; nawet najbardziej wytrzymałe łatwo pęka – twierdzi gość Dariusza Bugalskiego. Przekonuje, że tylko wewnętrzna prawda może nas gdzieś zaprowadzić. - Jeżeli tej prawdy nie ma, to w zderzeniu z twardą rzeczywistością bardzo łatwo się łamiemy i poddajemy – mówi.
"Klubu Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku tuż po godzinie 21.00.
(pg)