Nowe Horyzonty - spojrzenie gospodarza
2011-07-26, 13:07 | aktualizacja 2011-07-26, 13:07
Aktorka, Gosia Dobrowolska, od lat związana z Nowymi Horyzontami, w tym roku wystąpiła tutaj w nowej roli, jako gospodyni otwarcia festiwalu.
Posłuchaj
To już jej piąty udział w festiwalu.
- Gdy przyjechałam tu po raz pierwszy na Retrospektywę nie miałam szansy zobaczyć żadnych filmów, biegałam z kina do kina i musiałam prezentować swoje filmy, spotykać się z publicznością, udzielać wywiadów, ale właśnie wtedy udzieliła mi się atmosfera i wiedziałam, że na pewno tu wrócę, żeby oglądać filmy - opowiedziała Gosia Dobrowolska. - Od tego momentu nie wyobrażam sobie roku bez festiwalu – dodała.
Gosia Dobrowolska, polska aktorka od lat mieszkająca w Australii, związana z teatrem w Sydney i australijską sceną filmową była gościem Ryszarda Jaźwińskiego.
Aktorka w audycji "Fajny film wczoraj widziałem" wyjaśniła, że w Australii dominuje głównie amerykańskie kino. Na festiwalu filmowym w Sydney zaprezentowano 160 filmów z 40 krajów, natomiast na Nowych Horyzontach możemy w ciągu 11 dni zobaczyć aż 430 filmów z 50 krajów. - Dzięki temu mamy tak ogromną możliwość wyboru - mówi Dobrowolska.
Do jej tegorocznych odkryć festiwalowych należy "Code blue" produkcji holendersko-duńskiej Urszuli Antoniak. - Chociaż to dopiero drugi film polskiej reżyserki, jest niesamowicie dojrzały. Jest pod każdym względem niesamowity - powiedziała Gosia Dobrowolska.
Główną bohaterką jest pielęgniarka w szpitalu, Marian, która zajmuje się umierającymi pacjentami. Dokonując eutanazji, dzierży władzę nad ciałem pacjentów.
Ten film długo po projekcji nie daje spokoju. "Code Blue" jest z jednej strony niezwykle precyzyjny, a jednocześnie mnóstwo w nim wolności. Tytuł został zaczerpnięty z lekarskiego żargonu, w którym oznacza konieczność natychmiastowej reanimacji. Obraz Urszuli Antoniak zobaczymy w polskich kinach na początku przyszłego roku. W festiwalu bierze udział w tytułowym – najważniejszym - konkursie.
Drugim obrazem, na który warto zwrócić uwagę, według aktorki, jest film Lecha Majewskiego "Młyn i krzyż". Powstał jako wyraz uznania dla malarstwa Petera Bruegla. Jest próbą autorskiego odczytania słynnego XVI-wiecznego dzieła artysty, "Droga na Kalwarię", pokazującego w niezwykły sposób mękę Chrystusa. Reżyser na oczach widzów ożywia obraz, z całym jego pięknem, surowością i okrucieństwem.
Malarz przedstawia w nim ostatnią drogę Chrystusa, ale umieszcza ją we współczesnej mu Flandrii w 1564 roku. Dzięki nowym technologiom udało mu się pokazać w kadrze losy 12 postaci z obrazu. Realizacja filmu trwała 3 lata i wymagała od reżysera niezwykłej cierpliwości i wyobraźni. Początkowo zakładano, że trafi głównie do muzeów sztuki, jednak bardzo szybko zdobył uznanie i został rozpowszechniony w szerokiej dystrybucji.
Audycji "Fajny film wczoraj widziałem" można słuchać od poniedziałku do czwartku o godz. 10.30.
aw