We Włoszech protestów nie będzie... póki co
Parlament włoski uchwalił reformy oszczędnościowe, które mają wspomóc finanse publiczne. Większość z nich wejdzie w życie za dwa lata.
Tysiące nauczycieli we Włoszech pracuje tylko dorywczo
Foto: fot. SXC
Obecnie deficyt finansów publicznych we Włoszech wynosi 119 proc. PKB. Reformy mają przynieść budżetowi 47 miliardów euro. Ale w dość odległej perspektywie czasowej.
- Jedyni, którzy są niezadowoleni to emeryci i ludzie, którzy się leczą, dlatego, że wprowadzono opłaty za korzystanie z publicznej służby zdrowia: 10 euro za wizytę lekarską u specjalisty i wystawienie recepty oraz 25 euro za skorzystanie z pomocy pogotowia ratunkowego w niegroźnych dla życia przypadkach - donosi Marek Lenert.
Te przepisy zaczną obowiązywać od najbliższego poniedziałku, 25 lipca.
Ponadto - w perspektywie kilku lat - podniesiony zostanie wiek emerytalny kobiet do 65 roku życia, zmniejszone 483 ulg podatkowych, wzrośnie akcyza na benzynę i podatek drogowy, wprowadzony będzie dodatkowy podatek od najwyższych emerytur i sprywatyzowane zakłady, w których udziały ma skarb państwa.
Włoscy politycy chcą także oszczędzać na sobie. Uchwalony pakiet oszczędności zakłada zmniejszenie wydatków na administrację państwową, zamrożenie płac w sferze budżetowej, a nawet obniżenie pensji polityków.
- Włoska gospodarka nie ma szans na szybką poprawę, gdyż problemy pozostają te same, a wzrost gospodarczy wciąż zbyt niski. Natomiast, jeśli chodzi o protesty obywateli, można się ich spodziewać najwcześniej za dwa lata, gdy wejdą w życie wszystkie programy oszczędnościowe - skomentował Paweł Cymcyk, ananlityk A-Z Finanse.
W dalszej części audycji:
- Paweł Cymcyk komentował przebieg szczytu państw strefy euro w sprawie zadłużenia Grecji. Mogliśmy także wysłuchać bieżącej relacji Beaty Płomeckiej z miejsca obrad w Brukseli;
- Przegląd europejskiej prasy gospodarczej przygotował i przedstawił Marcin Pośpiech.
Audycję przygotował i prowadził Wiktor Legowicz.
(asz)