Beskidzkie pierniki lepsze niż zgiełk miasta
2011-05-26, 13:05 | aktualizacja 2011-05-26, 13:05
- Kiedy przyjechałem tutaj pierwszy raz miałem 20 lat i czułem, że jest to miejsce, gdzie chcę mieszkać. Gdy pojawił się odpowiedni moment w życiu, zrealizowałem to pragnienie – mówi Maciej Panabażys, piernikarz z Dukli.
Posłuchaj
Maciej Panabażys pokochał góry jeszcze jako młody człowiek i to uczucie towarzyszyło mu przez wiele lat. Jednak na przeprowadzkę na południe kraju zdecydował się dopiero po tragicznym przeżyciu, jakim była śmierć żony. - W wypadku samochodowym zginęła najbliższa mi osoba i wtedy mój świat się zawalił – wspomina.
Bohater reportażu zrozumiał wówczas, że w mieście nie ma nic, co byłoby mu potrzebne. - Poczułem, że jeżeli mam cokolwiek w życiu zrobić to nie mogę się rozdrabniać. Praca i zarabianie pieniędzy nie miały już dla mnie żadnego znaczenia.
Maciek postanowił więc zrealizować swoje marzenie o egzystencji u podnóża Beskidów. - To była decyzja zwrócenia się ku życiu – mówi.
Z Warszawy wyjechał na początku kwietnia. Najpierw zamieszkał w starym, nieogrzewanym budynku, w którym kiedyś znajdowała się szkoła. Wiosną w górach utrzymuje się jeszcze śnieg, ale nic nie wydawało mu się problemem. – Gdy nie masz co jeść, idziesz po prostu do sąsiadów – przyznaje.
Maciek po kilku latach pobytu w Beskidach poznał Monikę, która tak jak on uciekła kiedyś od zgiełku metropolii. Razem zajęli się produkcją pierników.
- To na początku nie był nasz główny pomysł na życie. Mąż chciał przyrządzać pierniki dla sąsiadów. Kiedyś jedna starsza kobieta przyznała, że smakują tak jak z jej dziecinnych lat. Ktoś potem podpowiedział nam, żeby zacząć je sprzedawać – opowiada Monika Jędzrzejewska.
Teraz małżeństwo ma klientów z całej Polski. Słodycze w kształcie wieży ciśnień zamawiają u nich nawet Wodociągi Warszawskie.
Przemysł piernikowy ma sezonowy wymiar. Popyt na tego typu wyroby skupia się głównie w okresie bożonarodzeniowym. Maciejowi i Monice ta sezonowość jednak bardzo odpowiada. - Dzięki temu możemy być przedsiębiorcami renesansu i zajmować się też całkiem innymi działaniami – przyznaje Monika.
Bohaterowie reportażu zgodnie podkreślają, że nie zależy im na zysku. - Moje życie nie zaczyna się i nie kończy na stanie konta. Trzeba zawsze czerpać satysfakcję z tego, co się robi. Jak znudzą nam się pierniki, to je po prostu pożegnamy – przekonuje żona Macieja.
Reportaż "Z dala od zgiełku" przygotowała Hanna Bogoryja-Zakrzewska.
Reportaży można słuchać na antenie Trójki od poniedziałku do czwartku o 18.15. Zapraszamy.
Naszych reportaży mogą Państwo również słuchać na stronie internetowej Studia Reportażu i Dokumentu.
Zapraszamy też na naszą stronę na Facebooku!
(dmc)