Taka Polaka natura
2011-05-26, 08:05 | aktualizacja 2011-05-26, 08:05
- Działanie "za pięć dwunasta" nie jest tylko przypadłością budowniczych autostrad i stadionów. Nawet w życiu prywatnym bardzo często zostawiamy sprawy na ostatnią chwilę - twierdzi Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Posłuchaj
Z weekendu wracamy jak najpóźniej i dziwimy się, że są korki. PIT składamy tuż przed zamknięciem okienka, ale wielogodzinnym oczekiwaniom winne są źle zorganizowane urzędy.
Dlaczego więc tak nas dziwią opóźnienia w realizacji kolosalnych inwestycji? Po tym, jak okazało się, że na czas nie zostaną oddane stadiony w Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i Narodowy w Warszawie, ich wykonawcy spotkali się z falą krytyki i ... ironią obywateli.
Tymczasem, jak wyjaśnia psycholog Miłosz Brzeziński, Polacy często lubią działać w ostatniej chwili, bo presja pomaga wpadać na lepsze pomysły i rozwiązania.
- Z zostawiania rzeczy na koniec też wynika coś dobrego, czasem ktoś za nas wykona zadanie, bo nie będzie czekał aż my to zrobimy – dodawał. Sprostanie zadaniu w ostatniej chwili przynosi nam również swoisty splendor. - Sytuacja wydaje się dramatyczna, wtedy pojawia się supermen i wszystko robi. Poza tym, w sytuacji wyboru, działać teraz czy później, zawsze wybieramy później - podsumował.
Podobnego zdania są słuchacze Trójki, na co dowodem są wyniki przeprowadzonej sondy.
- W kontekście Euro też możemy mówić o tym, że robimy coś "za pięć dwunasta", bo ta impreza jest cenzurą, ale tak naprawdę zmarnowaliśmy 21 lat na budowanie infrastruktury - podkreślał Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Jego zdaniem w Polsce brak politycznej zgody na to, że trzeba zbudować drogi, kolej i że musi być na to w budżecie odpowiedni "pieniądz", niezależnie od tego kto rządzi.
- W innych krajach uznano, że takie inwestycje pomagają gospodarce, zwiększa się spójność terytorialna kraju, dlatego dyskusję na ten temat wyłączono z politycznych waśni, u nas nie - wyjaśnił.
Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury podkreślił, że rzeczywistość nie zawsze wygląda tak, jak postrzega ją oko laika. – Patrząc na inwestycje musimy pamiętać, że większość z nich rozpoczęła się po wejściu Polski do Unii Europejskiej lub przyznaniu nam organizacji Euro 2012 i aktualnie w realizacji jest bardzo dużo inwestycji. Komuś, kto nie zna procesu inwestycyjnego, może wydać się, że to wszystko jest pod presją czasu, albo że obudziliśmy się w ostatniej chwili – powiedział. Tymczasem te działania zostały zaprogramowane kilka lat wcześniej, ale prowadząc tak wiele robót, zawsze wypadają opóźnienia i nieprzewidziane sytuacje.
Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy Ministerstwa Sportu zapewnił, że ostatnie wydarzenia związane z budową stadionów w Gdańsku i Warszawie nie mają absolutnie żadnego wpływu na Euro 2012. Ich budowy rozpoczęły się odpowiednio wcześnie, by wykonawcy mieli bufor bezpieczeństwa. - Mamy ponad rok, stadion w Gdańsku będzie gotowy za kilka tygodnia, a Narodowy i we Wrocławiu jeszcze w tym roku, będzie także czas, by je przetestować – powiedział.
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz również nie widzi problemu w samym opóźnieniu oddania obiektu do użytku. O tamtejszym stadionie stało się jednak głośno, gdyż konieczne było przeniesienie ważnego meczu gdzie indziej.
- W październiku zeszłego roku zbyt optymistycznie zgodziliśmy się z PZPN na termin meczu Polska-Francja. Należało wtedy nie wziąć tego meczu, ale może zbyt romantycznie uznaliśmy, że damy radę, że zdążymy – wyjaśnił.
Powiedział, że stadion będzie oddany do użytku ok. 3-5 czerwca, ale dużym ryzykiem byłoby organizować mecz tuż po oficjalnym zakończeniu budowy. – Zabrakło roztropności i zdrowego rozsądku – przyznał.
Mimo tego optymizmu Adrian Furgalski wskazuje na ważny problem. - Najważniejszym pytaniem jest, od jak dawna o tym problemie (niedoszacowanie mocy) władze spółki wiedziały, bo dla nas to jest zaskoczenie – powiedział.
Podobnie było we Wrocławiu, gdzie nagle zerwano umowę z wykonawcą na skutek opóźnień, o których nikt nie wiedział. – Nie mówimy o tym, że zabrakło dwóch kabelków, myślę, że to jest sprawa znana władzom i wykonawcom, więc pytanie: co robiono w tej sprawie – dodał ekspert.
Aby wysłuchać całej audycji, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
Audycji "Za, a nawet przeciw" można słuchać od poniedziałku do czwartku tuż po godz. 12.00.
W przypadku stadionu Narodowego wzajemnie za opóźnienie obwiniają się Narodowe Centrum Sportu i wykonawca, czyli konsorcjum firm Alpine Bau, PBG i Hydrobudowa.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR potwierdził, że obie strony powołują swoich rzeczoznawców, ale ma nadzieję, że nie skończy na wzajemnym straszeniem sądami czy wysokością kar. – Trzeba znaleźć kompromis, a najważniejszym pytaniem jest od jak dawna o tym problemie (niedoszacowanie mocy) władze spółki wiedziały, bo dla nas to jest zaskoczenie – powiedział.
Podobnie było we Wrocławiu, gdzie nagle zerwano umowę z wykonawcą na skutek opóźnień, o których nikt nie wiedział. – Nie mówimy o tym, że zabrakło dwóch kabelków, myślę, że to jest sprawa znana władzom i wykonawcom, więc pytanie co robiono w tej sprawie – dodał ekspert.