Reforma szpitali. "Zamiast działać ze skalpelem, przyszli z nożem rzeźnickim"
Rząd przekaże dodatkowe wsparcie dla Narodowego Funduszu Zdrowia w kwocie 3,5 mld zł. Adrian Zandberg uważa, że to nie rozwiąże problemu. - Ludzie mają odwołane zabiegi, są likwidowane programy lekowe, a ministerstwo na ostatniej prostej do dziury, w której ponad 20 miliardów złotych brakuje, wrzuca 3 miliardy złotych - powiedział lider Razem w "Bez Uników".
Adrian Zandberg (Razem) gościem Renaty Grochal
Foto: Polskie Radio
Najważniejsze informacje w skrócie:
- NFZ otrzyma z budżetu 3,5 mld złotych
- Adrian Zandberg uważa, że to nie rozwiąże problemów służby zdrowia
- Polityk skrytykował też pomysł likwidacji nierentownych oddziałów
OGLĄDAJ. Adrian Zandberg gościem Renaty Grochal
Narodowy Fundusz Zdrowia ma otrzymać 3,5 miliarda złotych z budżetu państwa jeszcze w tym roku. Uzgodnili to szefowie resortów zdrowia i finansów Jolanta Sobierańska-Grenda i Andrzej Domański. Pieniądze będą przeznaczone na zabezpieczenie świadczeń medycznych.
Zdaniem Adriana Zandberga nie ratuje to sytuacji w służbie zdrowia. - To jest niestety żart, a nie rozwiązanie problemu. I to bardzo smutny żart, bo rząd przyjął budżet, w którym brakowało 20 miliardów zł. System się wykrzacza w ostatnim kwartale tego roku. I widzimy to, co i w zeszłym roku - ludzie mają odwołane zabiegi, są likwidowane programy lekowe, a ministerstwo na ostatniej prostej do dziury, w której ponad 20 miliardów złotych brakuje, wrzuca 3 miliardy złotych - powiedział.
Lider Razem przypomniał, że jego ugrupowanie rok temu przestrzegało przed taką sytuacją przy okazji prac nad budżetem. - Rząd zaplanował budżet z dziurą. Dziurą, która teraz dotyka tysięcy pacjentów. I niestety, i to jest zła informacja, właśnie pracujemy w tym momencie nad budżetem państwa na przyszły rok, ten sam błąd rząd powtarza w kolejnym roku - stwierdził.
"Ten pomysł był głupi"
Zandberg uważa, że ministra zdrowia "nie ma odwagi, żeby przeciąć patologie na wzroście sektora prywatnego i sektora publicznego w ochronie zdrowia". - Mówię tu o naszej propozycji. O tym, żeby wprowadzić zasadę, że albo lekarz pracuje w publicznym szpitalu, albo prowadzi sobie ordynatorską klinikę. Żeby nie było tych patologicznych sytuacji, w których najpierw trzeba iść do kliniki pana ordynatora na 2-3 prywatne wizyty, zanim człowiek trafi do szpitala na zabieg - powiedział.
Renata Grochal zwróciła uwagę, że była ministra zdrowia Izabela Leszczyna chciała zamykać nierentowne oddziały, ale zaczęła się dyskusja, że rząd będzie likwidował "porodówki". - Ten pomysł był głupi i to mówię z całą odpowiedzialnością. Ministerstwo zamiast działać ze skalpelem w ręku, przyszło z nożem rzeźnickim i po prostu chciało zlikwidować wiele miejsc, gdzie porodówki po prostu są potrzebne dla zabezpieczenia potrzeb lokalnej społeczności. Bo nie może być też tak, że do porodu z północnego Mazowsza będzie się jechało 100 km karetką do Warszawy - powiedział Zandberg.
Polityk stwierdził, że "w tym momencie zagrożona jest ostatnia porodówka w Bieszczadach". - Jest realne zagrożenie, że nie będzie tam żadnej porodówki. To jest kwestia bezpieczeństwa pacjentów. I system musi uwzględniać dwie strony - z jednej strony racjonalność tego, jak gospodarujemy zasobami, ale z drugiej strony też kwestie bezpieczeństwa - podkreślił.
- Obajtek z zarzutem. Prokuratura: wyrządził Orlenowi szkodę na prawie 400 tys. zł
- Nawrocki odmówił nominacji 46 sędziów. Żurek: czekamy na listę nazwisk
- Polacy popierają Nawrockiego. Koperski: po owocach go poznacie
Źródło: Trójka
Prowadząca: Renata Grochal
Opracowanie: Paweł Michalak