Tak okłamywano sądy ws. użycia Pegasusa. Sędzia Tuleya tłumaczy

Politycy PiS bronią korzystania z systemu Pegasus i podkreślają, że sądy wydawały zgodę na inwigilację. - Prawo rozróżnia uzyskiwanie i utrwalanie od przełamywania czy omijania zabezpieczeń - powiedział w audycji "Bez Uników" sędzia Igor Tuleya z Sądu Okręgowego w Warszawie i Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.

Tak okłamywano sądy ws. użycia Pegasusa. Sędzia Tuleya tłumaczy

Sędzia Igor Tuleya podkreślił, że sędziowie nie wiedzieli o istnieniu Pegasusa

Foto: ADAM JANKOWSKI/REPORTER

Najważniejsze informacje w skrócie:

  • Prokuratura chce postawić byłemu ministrowi sprawiedliwości 26 zarzutów, w tym utworzenia i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą
  • Zarzuty dotyczą też nieprawidłowości w wydatkowaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości, m.in. na zakup systemu Pegasus
  • Igor Tuleya wskazał, że sędziowie wyrażając zgodę na kontrolę operacyjną, nie mieli świadomości, że takie narzędzie istnieje i będzie bezprawnie wykorzystywane

OGLĄDAJ. Sędzia Igor Tuleya gościem Renaty Grochal

Fundusz Sprawiedliwości, zaprojektowany jako narzędzie pomocy dla ofiar przestępstw i narzędzie resocjalizacji, został, według ustaleń prokuratury i Najwyższej Izby Kontroli, systematycznie przekształcony w uznaniowy fundusz służący celom politycznym. 25 mln złotych wydano na zakup oprogramowania szpiegującego Pegasus. Renata Grochal wskazała, że według polityków PiS w korzystaniu z Pegasusa nie było nic nielegalnego, bo sędziowie wydawali zgodę na inwigilację. W audycji "Bez Uników" sędzia Igor Tuleya wyjaśnił, jak sprawa wyglądała naprawdę. 

- Oczywiście, że my tego nie wiedzieliśmy - powiedział sędzia, pytany, czy miał świadomość, że wnioski o inwigilację dotyczą Pegasusa. Wskazał, że kilka lat temu sądy były zasypywane wnioskami o kontrolę operacyjną, która funkcjonuje w każdym demokratycznym państwie. - W naszym kraju już chyba przeszło 11 służb może wystąpić z takim wnioskiem o kontrolę operacyjną - zauważył. Wyjaśnił, że wniosek taki trafia najpierw do prokuratury i po uzyskaniu tam akceptacji do rozpoznania przez sąd. - Jeśli sąd wyraża zgodę na kontrolę operacyjną, oznacza to tyle, że sąd wyraża zgodę na uzyskiwanie i utrwalanie pewnych informacji, przy czym sąd wskazuje, w jakim okresie ta kontrola może trwać - zaznaczył. Podkreślił, że sędziowie nie dopytywali o Pegasusa, bo "nie mieli pojęcia, że taki bezprawny system funkcjonuje w naszym państwie".

Pegasus wykracza poza normy kontroli operacyjnej

- Nasze prawo rozróżnia dwa pojęcia uzyskiwanie i utrwalanie od przełamywania czy omijania zabezpieczeń - tłumaczył Tuleya. - Przy kontroli operacyjnej nie ma czegoś takiego jak przełamywanie i omijanie zabezpieczeń - dodał. Doprecyzował, że "takie sformułowanie pojawia się w ustawie o ABW i Agencji Wywiadu, ale nie w kontekście kontroli operacyjnej, tylko testowania szczelności systemów zabezpieczeniowych". - Jeśli my nie mieliśmy pojęcia, że takie urządzenie jest wykorzystywane, to po prostu nie dopytywaliśmy się, bo dla nas, dla sędziów, jest oczywiste, że jak wyrażamy zgodę na kontrolę operacyjną, to ona ma odbywać się zgodnie z prawem, na podstawie prawa - argumentował. 

Zwrócił przy tym uwagę, że jeśli sąd wydaje zgodę, żeby kontrolę stosować na 3 miesiące np. od 5 listopada, to nie ma zgody w decyzji sądu na to, żeby stosować tę kontrolę wstecz. - A Pegasus miał zasysać dane historyczne - dodał. - Jeśli służby szukały pretekstu, żeby stosować Pegasusa i w ten sposób wykorzystywały sąd, uzyskując zgodę na kontrolę operacyjną i tak naprawdę stosowały taką cyberbroń, to złamały nie tylko orzeczenie sądu, który określał, w jakim czasie ma być kontrola stosowana, ale też naruszyły nasze prawo, które nie przewiduje Pegasusa - podkreślił. 

Najczęściej czytane

Źródło: Trójka
Prowadząca: Renata Grochal
Opracowanie: 
Filip Ciszewski