Siedem filmów, dla których warto było pójść na Warszawski Festiwal Filmowy

Zakończył się już 41. Warszawski Festiwal Filmowy, poznaliśmy laureatów, także tych, których wybrała publiczność. Ale każdy widz ma swoją listę filmów, dla których warto było się wybrać na WFF. My także.

Siedem filmów, dla których warto było pójść na Warszawski Festiwal Filmowy

"To był tylko przypadek", reż. Jafar Panahi

Foto: mat. prasowe

W programie tegorocznego WFF znalazło się blisko 170 filmów fabularnych, dokumentalnych, pełno- i krótkometrażowych. Wśród były zarówno takie, które trafią, bądź już trafiły do szerokiej dystrybucji, jak i te niszowe. Wśród wybranych przez nas filmów aż trzy to dokumenty, co jest o tyle znaczące, że ta forma filmowa poza festiwalami rzadko gości w polskich kinach. Najczęściej można, lub będzie można je obejrzeć w telewizji: TVP lub niszowych kanałach dostępnych na niektórych platformach.

Dobry wieczór, dobry dzień

Poruszająca fabuła ukazująca nieznane (czy też ukrywane) epizody z powojennej historii Jugosławii. W połowie lat 50., w kraju rządzonym twardą ręką przez Josifa Broz Titę, rozpoczęła się nagonka na osoby homoseksualne. Było to zarazem pretekstem do wymiany kadr i represji wobec "starych" komunistów oraz dalszego "przykręcenia śruby" i ograniczenia swobód obywatelskich. Doskonale zagrane, mocne, by nie powiedzieć drastyczne, kino rozliczeniowe.


Dwaj prokuratorzy

Kolejny film znakomitego ukraińskiego reżysera Siergieja Łoźnicy obnażający nieludzkość systemu komunistycznego. Oszczędna w formie historia młodego, wierzącego w idee komunizmu, prokuratora, który w roku 1937, czyli w apogeum stalinowskich czystek, podejmuje interwencję ws. starego działacza osadzonego w katowni NKWD… Od początku wiadomo, jak to się skończy, ale hipnotyczny rytm, nieuniknione kafkowskie skojarzenia, nie pozwalają oderwać wzroku od ekranu.



Kamper

45-letnia Ester życie poświęciła opiece nad synem Davidem, który ma zespół Downa i autyzm. Łączy ich silna więź, ale równie silne jest wyczerpanie kobiety. Wizyta u przyjaciół we Włoszech, a później podróż starym kamperem przez południe kraju, w której towarzyszy im niezależna Zuza, sprawia, że wszystko się zmienia. Ester uświadamia sobie, że pragnienie od życia jeszcze czegoś więcej, David również zaczyna się zmieniać i stopniowo otwierać… Debiut fabularny Zuzany Kirchnerovej to prosta, autentyczna opowieść o życiu. Czuć dokumentalne korzenie reżyserki, ale to filmowi wychodzi tylko na dobre.


Szpiedzy wśród nas

Na początku jest trzęsienie ziemi. - Nazywam się Peter Keup, jestem historykiem. Kiedy zajrzałem do moich akt w Stasi, dowiedziałem się, że mój brat donosił na mnie i moją rodzinę. Zrobiłbym wszystko, aby się z nim spotkać i porozmawiać: niestety niedługo po zjednoczeniu Niemiec zmarł - mówi szczupły sześdziesięcioparolatek. A potem napięcie rośnie… Porażający i przerażający w swej wymowie dokument ukazujący metody, skalę inwigilacji i przemocy, jaką stosowało STASI wobec mieszkańców NRD. Zwycięzca konkursu w kategorii "Najlepszy film dokumentalny".

Tajemnica "Gwiaździstej Eskadry"

"Gwiaździsta eskadra" powstała w 1930 roku i była wówczas bodaj największą polską produkcją filmową. Jej scenariusz wykorzystywał fakt, że w wojnie polsko-bolszewickiej walczyła eskadra amerykańskich lotników dowodzona przez Meriana Coopera. A ten po powrocie do USA został znanym hollywoodzkim reżyserem i nakręcił m.in. słynnego "King Konga". Zrealizowana jako film niemy "Gwiaździsta eskadra" cieszyła się tak wielką popularnością, że w 1938 roku została udźwiękowiona i ponownie wprowadzona na ekrany. Tym dziwniejszy jest fakt, że nie zachowała się ani jedna (!) kopia. Reżyser Jan Borowiec rusza więc na poszukiwania zaginionego graala polskiej kinematografii. Fascynująca historia poszukiwań opowiedziana lekko i z humorem. Plus zaskakująca pointa. 


To był zwykły przypadek

Przypadkowe spotkanie po latach dwóch mężczyzn uruchamia lawinę zdarzeń. Nic w tym dziwnego, skoro jeden z nich jest byłym oprawcą, a drugi był przed laty torturowanym przez niego więźniem... Nagrodzona w tym roku Złotą Palmą w Cannes przejmująca humanistyczna refleksja nas tematem traumy, przebaczenia i moralności okazuje się zaskakująco aktualna niezależnie od szerokości geograficznej.


Znaki Pana Śliwki

Czy znacie Karola Śliwkę? Prawdopodobnie nie. Ale zaprojektowane przez niego znaki graficzne - prawdopodobnie tak. Część z nich została zastąpiona już nowymi symbolami, ale ten najbardziej rozpoznawalny wciąż żyje w naszej rzeczywistości. Specjalnie nie zdradzam, jaki to znak, aby zachęcić do obejrzenia tego niezwykłego dokumentu. Karol Śliwka nie uważał się za artystę - przez całe życie powtarzał, że jest rzemieślnikiem. A jednak to on ukształtował w latach 60. i 70. wizualną tożsamość Polski. A dzięki temu, że miał jeszcze jedno hobby - filmowanie - Urszula Morga i Bartosz Mikołajczyk stworzyli fascynujący dokument o człowieku, ale i zmieniającej się Polsce. Docenili to widzowie 41. WFF uznając "Znaki Pana Śliwki" za "Najlepszy film dokumentalny" w Plebiscycie Publiczności.



Piotr Radecki