Drony, syreny alarmowe i plecaki ewakuacyjne. Rozmowa z ekspertem w Trójce

Wraz z ostatnimi wydarzaniami powróciły pytania o zasady, jakimi należy się kierować w sytuacjach kryzysowych - również takich jak pożar czy ekstremalne warunki pogodowe. O czym należy wtedy pamiętać? Podstawowe zasady bezpieczeństwa w Trójce przypomniał Paweł "Naval" Mateńczuk, były żołnierz GROM i pisarz, który brał udział w tworzeniu rządowego Poradnika Bezpieczeństwa. 

Drony, syreny alarmowe i plecaki ewakuacyjne. Rozmowa z ekspertem w Trójce

"Plecak ewakuacyjny to filozofia" - podkreśla w Trójce Paweł "Naval" Mateńczuk

Foto: Bartlomiej Magierowski/East News

Przy okazji ostatnich przypadków wkroczenia rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną w niektórych miastach - między innymi Chełmie - zawyły syreny alarmowe. Jak się jednak okazało, wiele osób nie zareagowało na ich sygnał. Z czego to wynika? Paweł "Naval" Mateńczuk ocenia w audycji "Zapraszamy do Trójki", że głównym powodem może być nasze przyzwyczajenie do życia w czasach pokoju.

- Nam się od wielu lat bardzo dobrze żyje - wyjaśnia rozmówca Roberta Grzędowskiego. - Przecież agresja Rosji na Ukrainę odbyła się w 2014 roku, pełnoskalowa wojna trwa od trzech lat. Myślę, że nie ma medium w Polsce, które by się nie skupiało na tym, co się dzieje za naszą wschodnią granicą. A po każdym takim dużym, medialnym incydencie, ten barometr wzrasta i chcemy coś dopowiedzieć abyśmy się wszyscy przebudzili. Jeżeli nie zrobimy tego masowo - nie będą to systemowe rozwiązania i edukacja na etapie wczesnoszkolnym - będziemy się budzić niezależnie od tego, jaki Poradnik Bezpieczeństwa wyda rządowa agenda - zaznacza ekspert.

Edukacja i treningi to podstawa. Również w sprawach bezpieczeństwa

Abyśmy jednak potrafili się odpowiednio zachować w przypadku zagrożenia potrzebna jest edukacja. Ta, jak mówi gość radiowej Trójki, opierać się powinna na treningach i testowaniu siebie, systemu oraz sprzętu. - Jeżeli nie ma systematycznie przeprowadzonych treningów, a za nie odpowiada jakiś instruktor, który nakazuje prawidłowe zachowanie się, to jeżeli zawyje jakiś alarm czy ktoś coś krzyknie, to sami w to nie wejdziemy. To jest nasza natura, że chętnie byśmy popatrzyli co się dzieje zamiast iść wzdłuż strzałek - zaznacza Paweł Mateńczuk.

- To jest ta wiedza, której nam brakuje; została ona ściągnięta z barków uczenia nas na etapie wczesnoszkolnym. Patrzymy na nasze dzieci i na to, czym myśmy nasiąkli. Moje pokolenie pięćdziesięciolatków, które miało przysposobienie obronne, ma to we krwi i mówi "przecież my to pamiętamy" - zwraca uwagę ekspert. - W czasie pokoju trzeba zwracać uwagę na to, w jakim położeniu geopolitycznym i klimatycznym jesteśmy i już w dzieciństwie przygotowywać nas na to, jaka będzie nasza rola i co będziemy robić w dorosłym życiu - dodaje.

Co powinno się znaleźć w plecaku bezpieczeństwa? "To filozofia"

Często wspomina się ostatnio o plecaku bezpieczeństwa. O tym, by przygotować takowy, przypominała również Kancelaria Premiera. Pojawia się jednak obawa o to, że jego skompletowanie oznacza dodatkowe, niemałe koszta. Jego podstawową wersję można jednak przygotować bez dodatkowych zakupów. - Plecak ewakuacyjny powinien być spakowany mniej więcej tak samo dla każdego członka rodziny. Pojawia się lampka, że to koszta. Ale jakbym wszedł do mieszkania to na bank gdzieś leży porzucona latarka, której nie używamy od roku. Przemysł tekstylny sprawił, że ubrania wysypują się z szafy. Do tego konserwa, kubeczek, zwykła butelka na wodę i byłbym w stanie za zero złotych skompletować taki plecak dla całej rodziny - komentuje Paweł Mateńczuk.

- Plecak ewakuacyjny to jest filozofia. Chodzi o to, żeby mieć w plecaczku, siatce czy torbie skompletowane rzeczy, które pozwalają na przetrwanie 72 godzin, albo nawet jednej doby - zaznacza ekspert. Jednocześnie podpowiada, że przydatne w takich sytuacjach będzie radyjko transformatorowe. - W momencie gdy dzieje się coś złego oczekujemy informacji. A kiedy rozpoznam dobrze alarm to muszę włączyć nie media społecznościowe, które są zalane fake newsami, tylko normalne media. One nam podpowiedzą, co się wydarzyło. Może się okazać, że po tym alarmie mamy na przykład nie wychodzić z domu - tłumaczy.


Rządowy poradnik radzi, by ustalić z najbliższymi miejsce zbiórki, w którym odnajdziemy się w razie braku łączności. Kiedy jednak dorośli jadą do pracy, dzieci są w szkole lub przedszkolu. Gdyby działo się coś złego, niekoniecznie będą mogły samodzielnie dotrzeć do wyznaczonego miejsca. - Musimy pamiętać, że oddając dziecko do szkoły czy przedszkola jest ono pod opieką dorosłych. Tam opieka nad nimi jest ich rolą. Kiedy jednak w sytuacji kryzysowej chcemy spotkać się z dzieckiem w wyznaczonym miejscu dajmy o tym znać temu opiekunowi. Wiadomo, że będzie on miał pod sobą 30 czy 40 "łobuzów", których ciężko okiełznać, ale daje nam to jakąś szansę - radzi Paweł Mateńczuk.

- Często w sytuacji zagrożenia nie myślimy o sobie tylko o bliskich. Nam może nic nie zagrażać, ale pozostanie ta niewiedza - zaznacza rozmówca Roberta Grzędowskiego. Podpowiada również, by przygotować notes z danymi kontaktowymi (np. numer telefonu, adres) do rodziców czy innych członków rodziny. - Mówimy często o tym stresie. On jest dlatego, że nie mamy wiedzy. Jeżeli spakowaliśmy ten plecak, przestudiowaliśmy poradnik, poszliśmy na kurs pierwszej pomocy to jesteśmy w jakimś stopniu sprawczy. A to sprawia, że czujemy się bezpieczniej - podkreśla gość Trójki.

qch