"Hiroszima" 79 lat później. Powrót do reportażu Johna Herseya

Po raz pierwszy reportaż Johna Herseya "Hiroszima", czyli tekst z relacjami ocalałych po wybuchu bomby atomowej, opublikował "The New Yorker" w 1946 roku. Od tego czasu reporterski majstersztyk żyje w formie książkowej. Jak spojrzeć na niego współcześnie? O tym w audycji "Tu Myśliwiecka 3/5/7" opowiedział Michał Choiński - amerykanista i historyk literatury.

"Hiroszima" 79 lat później. Powrót do reportażu Johna Herseya

Ruiny miasta Hiroszima po zrzuceniu przez amerykańskie wojska bomby atomowej, 1945 rok

Foto: PAP/EPA/A PEACE MEMORIAL MUSEUM HANDOUT

Reportaż Johna Herseya po raz pierwszy ukazał się 31 sierpnia 1946 roku. Niewiele ponad rok po tym, jak amerykańskie wojska zrzuciły bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki. Zawarto go w specjalnym wydaniu "New Yorkera" - nie zawierał on innych artykułów, felietonów czy rubryk. Całość poświęcono "Hiroszimie" - Redakcja uznała, że tekst jest na tyle mocny, że błędem będzie dzielenie go na części. 

Sama okładka magazynu nie zapowiadała opowieści o atomowym piekle, którą opisał Hersey. Została ona ponownie wykorzystana, warto dodać, w polskim wydaniu książki nakładem wydawnictwa Znak z 2025 roku. - Okładka reportażu w "New Yorkerze", autorstwa Charlesa Martina, przedstawia sielską scenę miejską. W środku natomiast znajdujemy opis miasta, które bynajmniej nie jest sielskie. Jest pełne bólu, cierpienia i roztrzaskanych żyć, których opisy są przedstawione z kronikarską drobiazgowością - mówi Michał Choiński w rozmowie z Michałem Nogasiem.

"Hiroszima": Hersey opowiada na nowo o unicestwionych

W swoim tekście John Hersey opisuje godzina po godzinie rzeczywistość tych, którzy znajdowali się w Hiroszimie i Nagasaki. Unika przy tym ciekawostek związanych z militariami; całą uwagę czytelnika skupia na tych, którzy ucierpieli w wyniku eksplozji bomb. Dziś jego tekst uznaje się za najważniejszy reportaż XX wieku. Orzekło tak w 1999 jury, w którego skład weszło 36 osób związanych z instytutem dziennikarstwa Instytutu Nowojorskiego.

Z kolei gość radiowej Trójki zwraca uwagę, że reportaż Herseya wywrócił do góry nogami panującą wówczas narrację na temat zrzucenia bomb atomowych. - Panowało już wtedy przekonanie, że temat ten jest dość mocno przerobiony. Media po zrzuceniu bomby atomowej rozpisywały się o naukowo-militarnych aspektach tego, co zdarzyło się w Japonii. (...) Oficjalna narracja armii amerykańskiej była taka, że to było efektywne zakończenie konfliktu - tłumaczy Michał Choiński.

- Hersey zbudował zupełnie inną narrację, kontrastującą z przekonaniem o bezpieczeństwie Ameryki. Pokazującą, że to zniszczenie dotknęło ludzi, a nie miasta - zaznacza rozmówca Michała Nogasia. - Nie ma w tej narracji ciekawostek militarystycznych, patetyzmu. To obiektywne, faktograficzne przedstawienie porażającej i przerażającej siły działania bomby atomowej - dodaje.

John Hersey - autor przełomowy

Ostatecznie cała Ameryka czytała tekst Herseya. Niemal od razu magazyn z reportażem rozszedł się w 300 tys. egzemplarzy. Do historii przeszła też opowieść o Albercie Einsteinie, który bezskutecznie próbował zdobyć swój egzemplarz. - Już parę dni później ten numer, który kosztował oryginalnie 15 centów, wart był 20 dolarów. Obecnie kosztuje 5 tys. dolarów i jest bardzo ceniony przez kolekcjonerów "New Yorkera" - zwraca uwagę gość Trójki.

Co przesądziło o sukcesie "Hiroszimy"? Michał Choiński wskazuje na trzy elementy. - Pierwszy to obiektywizm. (Hersey - red.) postawił się on w pozycji osoby, która nie jest w środku tych wydarzeń; przedstawia perspektywę wybuchu bomby atomowej z punktu widzenia sześciu osób, które doświadczyły jej skutków. (...) Drugi element to ogromna ilość szczegółów. Hersey pisze na przykład o dyniach, które zostały upieczone od gorąca wygenerowanego przez wybuch bomby. Przedstawia ludzi, którzy mieli na sobie szelki, na których skórach widać ich odciski. To pozwoliło czytelnikom i czytelniczkom pomyśleć "to mogło być moje miasto" - wymienia ekspert. - Trzeci element to ludzka perspektywa. (...) Hersey postanowił, że opisze działanie bomby nie z perspektywy zniszczonego miasta, ale z perspektywy ludzkiej. Osoby czytające mogły zrozumieć, że to miasto, Hiroszima, staje się czymś, co oni mogliby doświadczyć - tłumaczy. 

Kamil Kucharski