Yga Kostrzewa: coming outów dokonuje się właściwie codziennie
Bez cienia przesady można powiedzieć, że Yga Kostrzewa dla wielu Polaków była jedną z pierwszych osób, które kojarzyli z działalności na rzecz społeczności LGBTQIAP+. Sama mówi, że jest już trochę na emeryturze jako działaczka. W cyklu "Ludzie" aktywistka opowiada nie tylko o swojej działalności; jasno wskazuje, co powinno się wydarzyć, abyśmy mogli mówić o pełnej równości.
Gościnią Agnieszki Szydłowskiej w cyklu "Ludzie" tym razem była Yga Kostrzewa
Foto: Trójka
Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku Yga Kostrzewa zaangażowała się w działalność stowarzyszenia Lambda Warszawa, a z braku innych chętnych szybko została jego twarzą jako rzeczniczka prasowa. Zresztą te ważne - publicznie - momenty były jeszcze co najmniej dwa. W 2002 roku Yga wraz z partnerką znalazły się na okładce tygodnika Newsweek, a rok później była jedną z twarzy kampanii "Niech nas zobaczą".
W rozmowie z Agnieszką Szydłowską przypomina jednak, że nie była pierwszą osobą upominającą się w przestrzeni publicznej o równouprawnienie. - Przede mną była Małgorzata Rawińska, która wystąpiła w "Na każdy temat" Mariusza Szczygła. (...) Potem wiele razy się spotykałyśmy na różnych akcjach - zwraca uwagę gościni Trójki. - Zaczęłabym działać wcześniej, ale byłam bardzo zajętą osobą. (...) Nie planowałam tego w ogóle, to było kwestią przypadku - dodaje.
Chwytając się niteczek
Życiowe doświadczenie Ygi Kostrzewy sięga czasów sprzed internetu. Czasów, w których widoczność osób LGBT w przestrzeni publicznej była znikoma. Poszukiwanie wzorów lub innych przedstawicieli i przedstawicielek tej społeczności nazywa chwytaniem się niteczek. - Gdzieś był na przykład puszczony film, a przypomnę, że były tylko dwa programy. Gdzieś pojawił się jakiś artykuł. Gdzieś przeczytałam, że jest jakaś książka. Nie było źródeł ani podpowiedzi czy wskazówek, gdzie szukać - wymienia aktywistka. - Szukałam czegokolwiek w wielu miejscach. I na przykład jeszcze przed maturą poznałam na wakacjach w Londynie polskie feministki; okazało się, że większość była osobami niehetero. Zakumplowałam się z nimi; dzwoniłam czy pisałam listy do jednej z nich. Patrząc dziś - strasznie ją męczyłam, bo nie miałam komu o tym opowiedzieć - wspomina.
Jak to wygląda kilka dekad później, w 2025 roku? Wiadomo, że o wiele łatwiej jest nawiązać kontakt ze społecznością LGBTQIAP+. A co z wyrażaniem siebie? - Myślę, że w dużej mierze jest lepiej. Ale weźmy pod uwagę, że rozmawiamy przez pryzmat dużego miasta, stolicy. To zupełnie inaczej wygląda. Takie miasta jak Poznań, Gdańsk, Warszawa, Kraków czy Wrocław to miejsca, gdzie panuje dość duża swoboda; jeżdżąc komunikacją miejską, spotykam osoby nieszablonowe - ocenia aktywistka.
- Wszystko zależy od miejsca, ludzi i naszego nastawienia. Oczywiście są nadal osoby, które są dyskryminowane, bite i wyrzucane z domu. Między innymi dlatego, że nie ma zabezpieczeń w prawie. Ale edukacja pod tym względem też jest na słabym poziomie. Internet buzuje od hejtu. Generalnie jednak myślę, że nastawienie ludzi zmieniło się bardzo na plus, choć część osób się zradykalizowała - wyjaśnia rozmówczyni Agnieszki Szydłowskiej.
Coming out nasz codzienny
Yga Kostrzewa zaznacza, że coming outów dokonujemy codziennie. Jak tłumaczy, do tego wniosku doszła na podstawie własnych doświadczeń. - Wielokrotnie zmieniałam pracę, otoczenie, szkoły. Ciągle musiałam na nowo coś opowiadać. Jak przychodziły rozmowy, to nie potrafiłam nic ukrywać ani owijać w bawełnę. Jak wybadałam, że grunt jest spoko, to mówiłam: "byłam z dziewczyną na wycieczce". Za każdym razem jak się spotyka kogoś nowego i zaczyna rozmawiać o sprawach osobistych, to prędzej czy później, jeśli chcemy być szczerzy, to musi to wyjść - tłumaczy.
Przy tej okazji zachęcamy również do wysłuchania podcastu "PrzySłowie" Mateusza Adamczyka. Jeden z odcinków, z gościnnym udziałem Ygi Kostrzewy, autor poświęca językowi i temu, jak mówić, by nie ranić słowem osób LGBTQIAP+. - Mówiąc całościowo o osobach LGBTQIAP+, warto użyć określenia "społeczność" lub nawet "społeczności". My jesteśmy zbiorem podzbiorów, a każda osoba jest inna. Czasami bardzo mało łączy te osoby. Możemy mówić o całości tylko wtedy, gdy mamy do osiągnięcia jakieś wspólne cele. Na przykład przyjęcie ustawy o związkach partnerskich - mówiła w nim Yga Kostrzewa.
Kamil Kucharski/k