Dire Straits - "Sultans of Swing"
Biedny jak mysz kościelna, niespełniony wirtuoz gitary, błąka się po mieście w poszukiwaniu inspiracji i dociera na występ niezbyt dobrego zespołu. Tam trafia go iskra inspiracji, która odmienia całe jego życie. Tak w skrócie można streścić historię Marka Knopflera. Pewnej deszczowej nocy Mark tułał się po południowym Londynie, aż w końcu trafił do pubu w dzielnicy Deptford. Lokal świecił pustkami, za wyjątkiem grupy amatorskich, niezbyt dobrych muzyków jazzowych, którzy kończyli właśnie swój występ. "Dziękujemy i dobrej nocy, nazywamy się Sułtani Swingu". Knopfler skomponował piosenkę opowiadającą historię tego wieczoru. Tak w 1977 roku powstałą piosenka "Sultans of Swing", która rok później znalazła się na debiutanckim albumie grupy "Dire Straits". Utwór znalazł się na listach przebojów w wielu krajach i wciąż jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych piosenek Dire Straits.
Dire Straits
Foto: mat. prasowe
Biedny jak mysz kościelna, niespełniony wirtuoz gitary, błąka się po mieście w poszukiwaniu inspiracji i dociera na występ niezbyt dobrego zespołu. Tam trafia go iskra inspiracji, która odmienia całe jego życie.
Tak w skrócie można streścić historię Marka Knopflera, który po studiach przeprowadził się do Londynu, marząc o karierze muzycznej. Jednak lata płynęły, a jego starania nie przynosiły żadnych skutków. Co więcej, muzyka która grała mu w sercu, wraz z nadejściem punk rocka i nowej fali zupełnie wyszła z mody.
Pewnej deszczowej nocy Mark tułał się po południowym Londynie, aż w końcu trafił do pubu w dzielnicy Deptford. Lokal świecił pustkami, za wyjątkiem grupy amatorskich, niezbyt dobrych muzyków jazzowych, którzy kończyli właśnie swój występ. „Dziękujemy i dobrej nocy, nazywamy się Sułtani Swingu” – powiedział ich wokalista, po czym zeszli ze sceny.
Zaintrygowany tym nieco przygnębiającym widokiem Knopfler wrócił do zimnego mieszkania i skomponował piosenkę opowiadającą historię tego wieczoru, nieco ją ubarwiając. Nadał muzykom imiona i cechy charakteru, mamy tu więc gitarzystę George’a, który zna wszystkie akordy i Harry’ego, który grywa tu po godzinach w piątkowy wieczór. W pubie jest też grupka młodzieży, modnie ubranej i podśmiechującej się z niedzisiejszej muzyki naszych bohaterów.
Zdaje się, że w tej scenie Mark dostrzegł metaforę samych Dire Straits, którzy w 1977 roku – gdy ten utwór powstawał – stali w kontrze do wszystkiego, co działo się na brytyjskim rynku muzycznym. Ani brzmienie zespołu, ani jego zwyczajny wygląd nie wpisywał się przecież w żaden sposób w boom na punk rocka, takie zespoły jak The Clash czy The Sex Pistols.
A jednak ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Aby dokończyć piosenkę, Mark musiał dorobić się swojego pierwszego Fendera Stratocastera, ale gdy „Sultans of Swing” wreszcie ukazało się na singlu, dotarło do pierwszej dziesiątki po obu stronach Atlantyku, rozpoczynając karierę zespołu, o którego popularności w kolejnej dekadzie żadni punkowcy nie mogli nawet pomarzyć.