Mama Nieidealna - po raz drugi

Czasami w wielkiej loterii - "jakie będzie Twoje dziecko" - losujesz niejadka...

Mama Nieidealna - po raz drugi

Foto: Fot.: Mariusz Lipski

"Mama nieidealna" odc.2
+
Dodaj do playlisty
+

W drugim odcinku bierzemy się za nurtujące mnie od 4 lat pytanie - czy dzieci muszą jeść, aby żyć? Wszystko przez Jurka, mojego syna, który nie je, od kiedy pamiętam. No właśnie - "wszystko przez Jurka", czy jednak wszystko przeze mnie?

Jurek miał kilka tygodni, kiedy przeżyliśmy wypadek samochodowy, wracając całą rodziną z Openera. Ja kierowałam samochodem, ja popełniłam błąd w ocenie sytuacji na drodze. JA nie mogłam się uwolnić od stresu i poczucia winy przez długie miesiące. Odbiło się to natychmiast na nas - straciłam pokarm i rozpoczęliśmy naszą przygodę z "niejedzeniem" synka. Zdarzało się, że mając kilka miesięcy wypijał 1 (jedną!) butelkę kaszy dziennie i nic więcej.

Gdy podrósł kręcił nosem na wszelkie nowości, kurczowo trzymał się dwóch słoiczków i nie było sposobu, aby przekonać go do próbowania nowych potraw. To wtedy wpadliśmy w pułapkę. Wszystkie moje wyobrażenia o prowadzeniu zdrowej kuchni specjalnie dla dziecka (wyobrażenia z etapu ciąży) prysnęły jak bańka mydlana. Pytania "ile zjadł" zastąpiły myślenie o tym "co zjadł". Kompromis gonił kompromis. Pojawiły się przekupstwa, pojawiło się odwaracanie uwagi podczas jedzenia, aby ukradkiem pakować zupę do pyszczka. Jedzenie odmieniane przez wszystkie przypadki stało się dominującym tematem rozmów o Jurku...

W drugim odcinku naszego cyklu przedstawiamy "Upiorny teatrzyk rodziców brzdęk brzdąk". Wszystkim, którzy nie brali udziału w takim marnym przedstawieniu – szczerze zazdroszczę. Sama miałam wiele pięknych wyobrażeń o tym, jak wybieram ekologiczne produkty, prowadzę zdrową kuchnię, zajadamy się wspólnie pieczonym chlebem…

Myślałam, że kiedy Jurek pójdzie do przedszkola, to podglądając inne dzieci zacznie pałaszować za dwóch. Niestety. Do tego to, co jadają dzieci w przedszkolu niekoniecznie jest zdrowe - tu dała mi do myślenia rozmowa z Alicją Szwintą-Dyrdą, która prowadzi portal dla eko-mam www.dziecisawazne.pl. Eko-mamy zainicjowały właśnie kampanię "Zdrowy Przedszkolak", o której Alicja opowiada w naszym odcinku.

Chodzi o przekonanie osób odpowiedzialnych, że nie wydając więcej można karmić zdrowiej! Istnieje cała grupa popularnych produktów, które mają swoje zdrowe odpowiedniki. Chodzi tak naprawdę o podejście. Oczywiście są przedszkola, w których nie podaje się dzieciom białego chleba, batoników czy zupy gotowanej na kostce rosołowej. Ale nadal w większości pokutuje przekonanie o zdrowej - słodzonej cukrem - zupie mlecznej z płatkami, które poddano wysokiej obróbce. O świętości podawanych prawie codziennie kartofli. O piciu słodzonej herbatki zamiast wody czy soku... Można wyliczać naprawdę długo.

Jednak dla mnie - mamy walczącej o każdy kęs - ważne jest jak przekonać dziecko do jedzenia tak wyrafinowanych potraw? Konsekwencja, dawanie przykładu - to z pewnością. A jak uchronić dziecko, które widzi zupełnie inne (i często atrakcyjniejsze) "przysmaki" u kolegów? Alicja miała taka przygodę ze swoim synem Frankiem, który marzył o kupieniu sobie czipsów! Co zrobiła? Kiedy uzbierał pieniądze pozwoliła mu je kupić. Sprawdzić. A kiedy okazało się, że smakują synowi, rozpoczęła proces tłumaczenia.
- Są rzeczy, które nam smakują, ale nie są zdrowe. Możemy je jeść, ale nie za często - przekonywała.

Czy to może się udać? Czas pokaże. Piłeczka po naszej, rodziców stronie. My z Jurkiem wylądowaliśmy w końcu u psychologa - po kolejnym załamaniu chwilowego "jest lepiej". Pani psycholog wypunktowała wszystkie nasze błędy - odwracanie uwagi, przekupstwo, nieustanne namawianie.

- Muszą państwo przestać wytwarzać presję jedzenia. Jedzenie ma się odbywać w przyjaznej, neutralnej atmosferze, bez nacisków, bez odwracania uwagi, bez rozliczania. Zapomnieć o pytaniu "zjadłeś coś w przedszkolu?" raz na zawsze!

Zadała nam ćwiczenie - zero presji dotyczącej jedzenia, przyjazna atmosfera, wspólne posiłki, afirmowanie spotkania zamiast liczenia łyżek. I najdziwniejsze było dla nas to, że zadziałało! Od kiedy MY uczymy się "nie przejmować", Jurek chętniej próbuje nowych potraw. Bywają chwile, kiedy ponownie pogrążamy się w wytwarzaniu presji "musisz jeść", ale umiemy sami siebie zatrzymać. Nie poddaliśmy się nawet, kiedy ostatnio alergolog kazał nam usunąć z krótkiej listy ulubionych potraw Jurka wszystkie kolorowe serki i jogurty.

Mamy też szczęście i drugą szansę zarazem - Polę. Ta dziewczyna zajada jak złoto - o ile coś jej posmakuje.

Dzieci muszą jeść i dlatego rodzice nieustannie się tym przejmują. Nie idźcie naszą drogą, nie zapominajcie, że "co" jest znacznie ważniejsze od "ile". Gdybym tylko mogła cofnąć czas...

Agnieszka Szydłowska

agnieszka.szydlowska@polskieradio.pl