Czy to jest odwaga?

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Dzień zawsze zaczyna się tak samo. O szóstej dzwoni budzik, mój mąż wstaje, budzi starszych synów (Łukasz 19 lat, Staś, 17 lat, Józek 15 lat), jedzą śniadanie i o szóstej trzydzieści znowu zapada cisza, bo wychodzą z domu - mąż do pracy, chłopcy do swoich szkół.

W tym czasie ja już mam w łóżku Franka ( 1 rok), przytulam go marząc o chwileczce snu. Ale z pokoju naprzeciwko słychać glos Dorotki  (4,5 roku): Mamo, gdzie jesteś?

Co rano około siódmej zadaje to pytanie, by potem nie czekając na odpowiedź, wpaść do sypialni, władować się do łóżka i przytulić. Cała jest zaróżowiona od snu, poczochrana i jak zwykle pełna ciekawości co też  ten dzień przyniesie.

Po chwili w drzwiach staje pochmurny Tomasz (5,5 roku) w swojej ukochanej piżamce ze spidermanem, którą mogę wyprać tylko wykorzystując różnorakie podstępy.  Bez zbędnego gadania ląduje w "nogach" łóżka.

Kolejny gość to odpowiedzialny Piotruś (7 lat). Natychmiast po pojawieniu się w pokoju karcąco spogląda na rodzeństwo i tonem swojego taty wyraża dezaprobatę: "a wy co tu robicie, nie wiecie, że mama jest zmęczona". Po czym rozpycha się gdzieś między dosypiającym Frankiem, a moimi kolanami.

Teraz już wiem, że dzień się zaczął. To moja codzienność, magiczna codzienność z dziećmi. Nigdy nie wiem co się wydarzy, na jakie pytania będę musiała odpowiedzieć, jakie problemy rozwiązać czy w jakiej roli wystąpić.

Dziś rano przy śniadaniu – na szczęście kawa postawiła mnie już na nogi - Dorka  spytała: "mamo, co byś wolała mieć jedno oko czy dwie żony". Zanim zebrałam myśli wpadł Tomek, tym razem w stroju Batmana żądając natychmiastowej pomocy w zbudowaniu zamku dla super bohatera z poduszek od sofy.

W tym samym czasie Piotr już wychodząc do szkoły setki razy przesyłał nam pocałunki i powtarzał: "ja wrócę, ja wrócę"- nie jestem  pewna kogo uspokajał siebie czy na nas.

Dorotka strzeliła następnym pytaniem: "Mamo, dlaczego w domu toaleta nie jest płatna"- widocznie przypomniał się jej nasz wakacyjny wyjazd.

I w ten sposób karmiąc Franka, wkładając mu do kojca zabawki dotarliśmy do punktu dnia noszącego tytuł "mama robi obiad". O, teraz już dzieci kuchni  nie opuszczą - wiedzą, że albo będą "pomagać", albo znajdę im jakieś interesujące zajęcie.

Dzisiaj wpadłam na genialny pomysł, przygotowałam im masę solną. Z jednej strony stołu ja chlapię ziemniaczaną paćką na placki, z drugiej oni – Tomek masowo produkujący kolejne klony ze Star Wars i Dorotka wyrabiająca gniotki-kotki i długie węże. Oj, będzie sprzątania po tej robocie.

Ręce zajęte, ale buźki się nie zamykają: "Mamo, a jak wąż chodzi bez nóg?", "A wolisz Vadera czy Luka?", "a jak byłaś mała, to babcia ci dawała masę solną?"

Mogłabym tak opisywać cały swój dzień po którym "padam na nos" ze zmęczenia całując i otulając dzieci na dobranoc. Na szczęście wieczorne czytanie bajek należy już do męża. 

Napiszę jednak tylko, że nie żałuję ani sekundy, którą w ciągu dnia poświęcam dzieciom. Dla mnie nauczenie Dorotki jak trzymać nożyczki, albo Tomka jak się rysuje koła, a nawet Franka jak szczeka piesek jest tak ważne jak dla innych zawarcie intratnego kontraktu z ważnym klientem biznesowym.

Czy to jest odwaga ? Dla mnie odwaga to przyjęcie powołania, które dał mi Bóg.

Z własnego  doświadczenia wiem (mam przecież trzech prawie dorosłych synów) jak chwile dzieciństwa moich dzieci umykają. Nagle stoją koło mnie wartościowi młodzi ludzie i mogę z dumą powiedzieć: "tak, przyłożyłam rękę do tego jacy są".

Dagmara Kamińska

Polecane