Był siłą spokoju, wyluzowanym jegomościem. Piotr Metz wspomina Felicjana Andrzejczaka
2024-09-19, 11:09 | aktualizacja 2024-09-19, 11:09
– Był siłą spokoju w zespole, w którym zawsze "leciały drzazgi", potrafił żartem rozładować atmosferę – tak Piotr Metz wspomina Felicjana Andrzejczaka. Były wokalista Budki Suflera zmarł w wieku 76 lat.
Piotr Metz miał szansę z bliska przyjrzeć się codziennemu, wspólnemu życiu muzyków Budki Suflera, m.in. gdy w latach 90. organizował koncerty zespołu w Stanach Zjednoczonych. "Felek" nie był już wówczas stałym członkiem grupy, ale wciąż pojawiał się gościnnie na jej występach.
– W tym zespole, w którym, nie ma co ukrywać, zawsze "leciały drzazgi", a spory, kłótnie i nadąsane miny były na porządku dziennym, on był tą siłą spokoju, ekumenicznym, wyluzowanym jegomościem, który żartem potrafił rozładować atmosferę. Był gdzieś pośrodku między tymi ognistymi obozami w zespole – opowiada dziennikarz radiowej Trójki.
Posłuchaj
Trzy złote strzały
Felicjan Andrzejczak śpiewał w Budce Suflera krótko, bo zaledwie niecałe dwa lata (1982-1983). Zdążył jednak w tym czasie nagrać trzy wielkie hity: "Jolka, Jolka pamiętasz", "Czas ołowiu" i "Noc komety".
– My dzisiaj patrzymy na te piosenki trochę jak na złote przeboje z myszką, ale gdy uwzględnimy kontekst początków lat 80., to chociażby na przykład "Jolka" ma tyle odniesień do tamtejszej rzeczywistości, takich z pogranicza cenzury, że tego się zupełnie inaczej wtedy słuchało. Podobnie "Czas ołowiu", takie wspomnienie przez historię rocka tych, którzy odeszli, też było wyjątkowe – uważa Piotr Metz.
Czytaj też: Nie żyje Felicjan Andrzejczak. Były wokalista Budki Suflera miał 76 lat
Ukłon ze strony zespołu
Nawet długo po odejściu z Budki Suflera Andrzejczak był zapraszany przez muzyków grupy do towarzyszenia im na koncertach. Tak było chociażby podczas wielkiej, pożegnalnej trasy w 2014 roku.
– Duży ukłon w stronę zespołu, że pozwalali mu śpiewać te wielkie przeboje w wersjach oryginalnych, bo dla publiczności było to coś zupełnie innego, niż gdyby to zaśpiewał nawet Cugowski, przy całym szacunku. Pamiętam z koncertów, że on był chyba najbardziej gorąco przyjmowany, gdy wchodził na te swoje trzy utwory – mówi Metz.
Dar od losu
Po rozstaniu z Budką wokalista kontynuował karierę solo. Wziął też udział w ważnych projektach "Pokonamy fale" (2005) oraz "Albo inaczej" (2015). – Mimo że jego solowa kariera była bardzo mainstreamowa, on miał coś, czego nie można się nauczyć w żadnej szkole. Dostał od losu chropawy głos, który sam w sobie "robił" te piosenki, i operował nim znakomicie – kończy gość audycji "Dobrego Dnia!".
***
Tytuł audycji: Dobrego Dnia!
Prowadzi: Maciej Jankowski
Gość: Piotr Metz (dziennikarz muzyczny Trójki)
Data emisji: 19.09.2024
Godzina emisji: 10.19
kc/wmkor