Katastrofa tankowca "Athenian Venture". Jak doszło do tragedii? [POSŁUCHAJ]
2022-11-01, 22:11 | aktualizacja 2022-11-02, 21:11
– Moi rodzice, gdy zginęli, mieli 42 lata, ja mam dziś 48. Moja młodsza córka ma w tej chwili tyle lat, ile ja miałam wtedy. Wciąż ciężko o tym mówić, ale to jakiś sposób upamiętniania ich, oprócz tego, że mogę zapalić świeczkę na plaży. Mogę jeszcze ludziom uświadomić, że była taka katastrofa, że żyli ludzie, których już nie ma wśród nas – opowiada bohaterka reportażu, której rodzice zginęli przed laty w katastrofie tankowca "Athenian Venture".
Do katastrofy cypryjskiego tankowca "Athenian Venture" doszło 22 kwietnia 1988. Statek płynął z Amsterdamu do Nowego Jorku, wioząc 10,5 miliona galonów benzyny. Około 800 mil na wschód od wybrzeży Nowej Szkocji, podczas silnego sztormu doszło do eksplozji i pożaru. Statek przełamał się na dwie części, część dziobowa natychmiast zatonęła. Wszystkie osoby obecne na pokładzie były Polakami – 24 członków załogi i 5 towarzyszących im żon. Nikt nie ocalał.
Doskonali marynarze. A sprzęt?
To był schyłek lat 80. Kończył się szary, biedny PRL i nikt już nie wierzył w szczęśliwy socjalizm. Rząd pozwolił na zakładanie pierwszych spółek z kapitałem zagranicznym. Grecki armator Minas Kyriakou pojawił się w Polsce jako pionier inwestycji joint-venture. Kupował tanio wysłużone statki i zatrudniał na nich polskie załogi. Byli to pracownicy tani i świetnie wyszkoleni. Koledzy po fachu z Amsterdamu czy Szkocji twierdzili, że nasi marynarze potrafią przepłynąć Atlantyk na dziurawej balii.
Przeczytaj także:
- Inwentaryzacja wraków. 1600 holenderskich okrętów spoczywa na dnach mórz i oceanów
- Pasjonaci historii poszukują dziennika i bandery ORP "Kraków"
- Nie tylko "Titanic". Największe katastrofy morskie w dziejach
– Statek został zbudowany dla Polskiej Żeglugi Morskiej w maju 1975 roku w szwedzkiej stoczni jako zbiornikowiec do przewozu ropy i przetworów. Pływał pod naszą banderą pod nazwą "Karkonosze", a potem został sprzedany armatorowi cypryjskiemu – mówi dr Włodzimierz Janowski, który w magazynach Archiwum Akt Nowych w Warszawie znalazł pięć teczek dotyczących katastrofy.
Praca marzeń?
Statek miał wszystkie potrzebne atesty. Marynarze pisali jednak do rodzin o pękającym pokładzie, drobnych dziurach w burcie czy wyciekającym ładunku. "Teraz się nam trochę statek zgiął w pół i nie wiadomo, co będzie dalej. Jeśli trafimy na sztorm, to statek może nie wytrzymać, złamać się całkowicie i pójść na dno" – pisał w liście jeden z marynarzy. Informacje o licznych naprawach znajdują się także w dzienniku pokładowym, który przetrwał katastrofę.
Polscy marynarze zatrudnieni przez Minasa Kyriakou na statku, który pływał pod zmienioną nazwą "Athenian Venture", mieli oferowane stawki dużo wyższe niż u krajowego pracodawcy. – Wydawało się nam wtedy, że nadarzyła się okazja, żeby nam się wszystkim lepiej żyło. Mój tata jako oficer zatrudnił się tam w 1986 roku – wspomina w reportażu córka tragicznie zmarłego marynarza i jego żony. Jak dodaje, od zmiany pracodawcy mama mogła odwiedzać ojca podczas rejsów, co było dla obojga rodziców wielką radością. Zakończony tragedią rejs miał być ostatnim.
Wołanie o pomoc
22 kwietnia 1988 roku stacja brzegowa amerykańskiej straży granicznej odebrała dwukrotnie sygnał mayday bez podania nazwy i pozycji statku. Nie udało się zlokalizować miejsca, skąd nadchodziło wołanie o pomoc. Dopiero pięć godzin później kanadyjski statek badawczy zauważył słup ognia na morzu i ruszył na pomoc. Gdy dotarł na miejsce, dziób i rufa okrętu dryfowały już osobno.
Posłuchaj
***
Tytuł reportażu: "Ciągle płyną"
Autorka reportażu: Agnieszka Czyżewska-Jacquemet
Data emisji: 1.11.2022
Godzina emisji: 22.10
gs/kor