Z Bieszczadów nad Bałtyk. Dariusz Urbanowicz o Trójkowym Rajdzie Rowerowym

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Z Bieszczadów nad Bałtyk. Dariusz Urbanowicz o Trójkowym Rajdzie Rowerowym
Dariusz UrbanowiczFoto: PAP/Bartłomiej Zborowski

"Rower to jest świat" – śpiewał Lech Janerka. Rower to najdoskonalszy środek lokomocji. Daje poczucie wolności, można się na nim ścigać, bić rekordy. Można po prostu używać go jako środka transportu, w końcu odkrywać nieznane. Jadąc, można odizolować się od rzeczywistości, skupić się na przednim kole, na odpowiednim tempie i szacowaniu sił. Mając choćby odległy cel, łatwiej wyprzeć złe myśli.

Na dwóch kółkach w kierunku nieodkrytego

Rekordy to oddzielna działka, bo na nie można się targnąć tylko z odpowiednim przygotowaniem. Ja w tym roku pobiłem swój własny. Przejechałem 500 km ciągiem, północnym wododziałem – świetną trasą znad Zalewu Szczecińskiego do Gdańska. Co ważne, wszystko, czego potrzebowałem, czyli trochę żywności i picia, śpiwór, narzędzia i podstawowe wyposażenie naprawcze, apteczkę, coś ciepłego i przeciwdeszczowego, wiozłem ze sobą. Bike packing bije w obecnych czasach rekordy popularności. Sprzęt staje się coraz łatwiej dostępny, lżejszy, poręczniejszy, intuicyjny. A rowerem naprawdę da się dojechać w miejsca nieodkryte. A nawet jeśli już ktoś tam postawił stopę, to zapomniane, gdzie samotna konfrontacja z naturą smakuje najlepiej.

Czytaj także: 

Czerwcowy rajd mierzący pół tysiąca kilometrów był, zdawałoby się, ponad siły, a jednak się udało. Uskrzydlony ruszam dalej w trasę. Tym razem znów będę opowiadał o swoich wrażeniach na antenie Trójki, której słuchacze od lat z entuzjazmem wsłuchiwali się w opowieści kolarskie i to nie tylko te z zawodowego peletonu. Zamierzam też spisać ciekawostki w formie takich blogowych wpisów jak ten.

Śledź Dariusza Urbanowicza na trasie Trójkowego Rajdu Rowerowego!

"Każdy ma swój własny Everest"

Przede mną i przed nami, Trójkowy Rajd Rowerowy – podróż wzdłuż wschodniej granicy, z Południa na Północ, z gór nad morze, z Bieszczadów nad Bałtyk. Może moja indywidualna walka ze słabościami, piękno naszego kraju, przygody, które dzieją się w czasie rzeczywistym, na bieżąco zainspirują kogoś, by wsiadł na rower i przejechał choćby króciutki odcinek, jutro dłuższy, a za rok ruszył w dal na rowerze z sakwami?

Oczywiście każdy ma swój własny Everest i moje 500 km nie sprawia, że jestem lepszym kolarzem niż ktoś, kto przejedzie 25, albo 50 km. Dlatego będę dzielił się swoimi przeżyciami, zarażając bakcylem kolarskiego entuzjazmu, a że pokonywane odcinki będą całkiem długie, będzie okazja do snucia ciekawych opowieści.

Rusza Trójkowy Rajd Rowerowy!/Trójka Program 3 Polskiego Radia

Na dobry początek – Bieszczady

Trójkowy Rajd Rowerowy rozpoczynam w Solinie, w sercu moich ukochanych Bieszczadów – gór, które odkrywałem najpierw przez lekturę "Śladów rysich pazurów", potem już sam przemierzając je pieszo wzdłuż i wszerz. A po tym jak zacząłem w nie wracać regularnie o każdej porze roku – pracowałem przy zrywce drewna, sianokosach i żniwach. To właśnie tutaj się hartowałem jako nastolatek i myślę, że w znacznej mierze to właśnie tutaj stałem się tym, kim jestem dziś. Pierwsze kilometry, a tak naprawdę pierwsze dziesiątki kilometrów przejadę przez Wielką Pętlę Bieszczadzką, przez moją ukochaną Terkę, Sine Wiry, Wetlinę, Ustrzyki… potem zacznę kierować się na Północ w stronę Przemyśla, gdzie w pod bramą Zamku Kazimierzowskiego skończę pierwszy etap. Cieszę się, że będę mógł zabrać słuchaczy Trójki i czytelników w tę podróż. Spróbuję opowiedzieć w niej, o moich Bieszczadach, o miejscach do których mam ogromny sentyment, gdzie realizowałem swoje pierwsze, nastoletnie marzenia o poszukiwaniach prawdziwych przygód.

Kolejne etapy będą wiodły z Rzeszowa przez przepiękne Roztocze do Chełma. Następnie przejadę z Chełma do Białegostoku, skąd ruszę na czwarty etap do Olsztyna, a z Olsztyna do Trójmiasta. Plan jest taki, by każdy z odcinków będzie kończył się lub zaczynał w trakcie piątkowej audycji "Zapraszamy na weekend" w radiowej Trójce (godz. 10:00-13:00). Podróż odbędzie się etapami, a pedałować będę w każdym tygodniu sierpnia. Poszczególne odcinki pomyślane zostały tak, abym w siodełku spędził kilkanaście godzin, przemierzając dystanse po 200-300 km. Nie są to dystanse ekstremalne, ale chcemy podtrzymać pewną epizodyczność przygody. Z jednej strony będzie to zwykła konfrontacja sportowa z moimi własnymi możliwościami, z drugiej to "odkrywanie świata" ze wstępu, a z trzeciej… sprawozdawczość reporterska. Połączenie hobby z pracą to połączenie idealne.




Polecane