Kiedy jest "teraz" i co ono dla nas znaczy?
Coraz bardziej chcemy być "na bieżąco” z wydarzeniami. Chcemy śledzić to, co dzieje się najważniejszego na świecie, najlepiej dokładnie w czasie, kiedy to się dzieje. Od dawna media ścigały się o to, który nadawca będzie najszybszy. Stąd pomysł, by wysyłać korespondentów, będących na miejscu, gdzie na gorąco, "stąd i teraz" nadawali relacje. Jednak od kilku lat wiadomo, że w tym wyścigu nikt nie wygra z mediami społecznościowymi: do sieci są wrzucane nagrania dokonane przez uczestników zdarzeń na żywo, w czasie bieżącym.
Do czego są nam potrzebne najświeższe informacje? Dlaczego chcemy być "na bieżąco" ze wszystkim?
Foto: Shutterstock
Zabieganie o to, kto pierwszy upubliczni ważne wieści albo całkiem nieważne bulwarowe plotki, to, wydawałoby się, współczesność. Otóż nie: warto przypomnieć sobie Filippidesa, który dostarczenie najświeższej i najważniejszej w danym momencie informacji o zwycięstwie Greków pod Maratonem, przypłacił życiem. Można więc powiedzieć, że ten wyścig newsów, wyścig z czasem (w sensie dosłownym) zaczął się w 490 r.p.n.e. A może jeszcze wcześniej? Może to, że chcemy się dowiedzieć jak najszybciej czegoś ważnego, jest tak stare jak człowiek?
Kiedyś ważkie wiadomości ogłaszano na rynku miast i miasteczek, a przy szczególnie ważnych informacjach uderzano w dzwony, walono w bębny albo dęto w trąby. Ale i tak tamto "teraz" docierało z dużym opóźnieniem do szerszych rzeczy odbiorców. Kiedy wreszcie pojawił się druk i gazety trochę przepływ informacji przyspieszył, ale i tak było to za wolno. Więc pojawiły się wydania poranne, popołudniowe i wieczorne. Aż pojawiło się radio...
Dlaczego tak bardzo chcemy mieć te gorące wiadomości? I czym jest to "teraz", oraz kiedy właściwie to "teraz" jest. A może już było? A może będzie? A po co nam w ogóle potrzebne takie informacje z "tu i teraz"?
– Już w erze gazety owo "teraz" było niewystarczające jeżeli chodzi o to, co chcemy się dowiedzieć. Już nam nie wystarczy wiedzieć, co się dzieje "teraz", chcemy wiedzieć, co się wydarzy "za chwilę". Bo co się dzieje "teraz" może widzieć każdy, wystarczy rozejrzeć się wokoło. Ważne więc jest, co się wydarzy "za chwilę". Wydaje mi się, że właśnie za tym gonimy – mówi dr Mikołaj Sławkowski-Rode, filozof z UW i z Oxfordu, kiedyś uczeń, potem asystent Rogera Scrutona. – A ponieważ nie mamy żadnej dobrej metody, aby się dowiedzieć, co się wydarzy "za chwilę", to staramy się ukryć albo ubrać to "teraz" tak, jakby miało to być "za chwilę". Jeżeli pierwsi wiemy, co dzieje się "teraz" to jest dopiero "za chwilę" dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą – tłumaczy.
– Z czasem wszyscy się ścigamy, ale to dlatego, że życie chyba nie jest wieczne. A jeżeli jest, to "teraz" nie wiemy o tym na pewno. Dlatego tak istotne jest, aby wiedzieć, co nas czeka – wyjaśnia Trójkowy gość. – Nawet Grecy, którzy wierzyli w predestynację, albo fatum, byli bardzo zainteresowani tym, co niesie przyszłość. Może nie po to, aby tę przyszłość zmienić, bo nie wszyscy wierzyli, że to jest możliwe, ale po to, żeby chociaż móc się do niej przygotować. Żeby wiedzieć, jak zareagować wewnętrznie, jeżeli nie zewnętrznie na to, co jest nam pisane – dodaje.
***
Tytuł audycji: Klub Trójki
Prowadzi: Monika Małkowska
Gość: dr Mikołaj Sławkowski-Rode, filozof z UW i z Oxfordu, kiedyś uczeń, potem asystent Rogera Scrutona
Data emisji: 23.02.2022
Godzina emisji: 21.09
pr