"Chowani nocą" - ofiary Grudnia '70. Dramaty rodzin [POSŁUCHAJ]
2021-12-16, 18:12 | aktualizacja 2022-12-12, 12:12
- Jak weszliśmy na cmentarz, to dookoła było mnóstwo czołgów i wojsko. Do dziś dnia ból i cierpienie, że był taki młody - mówi o zmarłym bracie Stefania Polechońska, wspominając nocny pogrzeb Jana Polechońskiego, który osierocił roczną córeczkę. Wydarzenia Grudnia '70, mimo upływu lat, nadal są otwartą raną dla rodzin poległych wtedy robotników.
Do dzisiaj nie mogą one pogodzić się z tym, że najbliżsi chowani byli nocą, bez obecności księdza i rodziny, w towarzystwie esbeków.
W Gdańsku 14 grudnia doszło do starć z milicją, do demonstracji. Natomiast Gdynia stanowiła bardzo ciekawy przypadek, który, można powiedzieć, zatrwożył władze komunistyczne, bo Gdynia się zorganizowała. (…) O ile Gdańsk władza mogła przedstawić jako wydarzenia chuligańskie, bo tam doszło do rozbijania sklepów, do rabunków, do podpaleń. Na taśmie filmowej można było pokazać, że męty społeczne, rozwydrzone zdemolowały miasto, które szykowało się do świąt. Gdynia się zorganizowała. Robotnicy poczuli się odpowiedzialni za miasto. Postanowili stworzyć własną ponadzakładową reprezentację, która miała w ich imieniu przemawiać i to było dużo gorsze dla władzy komunistycznej. Dlatego dwa dni później, można powiedzieć, spadła zemsta na Gdynię i rozpoczął się czarny czwartek – opowiada Robert Chrzanowski, starszy kustosz IPN w Gdańsku, współautor książki o tych wydarzeniach.
Posłuchaj
Chowani pod osłoną nocy
Pierwsze ofiary padły na pomoście gdyńskim. Jak wspomina Jerzy Kowalczyk, dowiedział się o tym, już będąc w więzieniu w Wejherowie, gdzie trafił aresztowany przez władze, w wyniku zaangażowania w wydarzenia na Wybrzeżu 1970 roku. – Tam żeśmy się dowiedzieli, że milicja i wojsko otworzyło ogień do robotników – mówi.
Opisy grudniowej rebelii i okoliczności pogrzebów to wstrząsające świadectwa cierpienia rodzin. Trauma tamtych dni nie pozwala nie myśleć o tamtym czasie. – To jest mój najmłodszy brat, co zginął, Jan Olechoński. Pracował w stoczni. Szukaliśmy brata, gdzie jego ciało. W sądowej akademii leżał – wspomina pełnym emocji głosem siostra jednego z zabitych. Nie pozwolono jej przygotować ciała brata do pogrzebu, który odbył się nocą. Jan Polechoński zginął 17 grudnia 1970 roku.
Dramatyczne wydarzenia na Wybrzeżu
Między 14 a 22 grudnia 1970 roku doszło do strajków, wieców robotniczych. Organizowano je głównie w Gdyni, Gdańsku, Szczecinie i Elblągu. Demonstracje zostały brutalnie stłumione przez milicję i wojsko z użyciem broni palnej. Bezpośrednią przyczyną protestów była informacja o "regulacji cen", która w praktyce oznaczała zapowiedź podwyżki cen wielu artykułów spożywczych, w tym wprowadzona 12 grudnia podwyżka cen mięsa i przetworów mięsnych. Najbardziej krwawym dniem był 17 grudnia 1970 roku, tzw. czarny czwartek. Rano, na przystanku Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia - Stocznia, oddziały porządkowe ostrzelały tłum pracowników Stoczni im. Komuny Paryskiej.
Ze względu na kordony milicji okalające cmentarze na Wybrzeżu rodziny ofiar grzebały swoich bliskich nocą. Rodziny ofiar zgłaszające się po akty zgonu swoich bliskich żądały od urzędników adnotacji o zastrzeleniu lub tragicznej śmierci. Nakłaniano je wówczas do zaakceptowania innego wpisu.
Według oficjalnych danych w wyniku zbrojnej pacyfikacji protestów śmierć poniosło 45 osób, a 1165 zostało rannych.
Grudzień ’70 w Szczecinie oczami bezpieki – cykl Tajemnice Wywiadu/IPNtvPL
***
Tytuł reportażu: Chowani nocą
Autorka reportażu: Urszula Żółtowska-Tomaszewska
Data emisji: 16.12.2021
Godzina emisji: 18.41
gs