Przekręt na sztuce. Reportaż [POSŁUCHAJ]
2021-10-26, 19:10 | aktualizacja 2021-10-28, 20:10
Po trzech latach poszukiwań międzynarodowym listem gończym zatrzymano w Hiszpanii Joannę S., Polkę ze szwedzkim paszportem. Zdaniem szwedzkiego syndyka dokonała ona oszustw na niemal miliard złotych, co oznacza aferę finansową większą niż Amber Gold, choć mechanizm jest bardzo podobny. Poszkodowanymi są głównie Polacy, zwabieni obietnicą wysokiego i szybkiego zysku.
Wśród klientów Joanny S. znaleźli się politycy, przedsiębiorcy, ale też zwykli ciułacze. Wszyscy inwestowali w tzw. czasowe prawo do posiadania rzeźby lub jej kupno i przeznaczali na to sumy od kilkudziesięciu tysięcy do nawet kilku milionów złotych. Niektórzy stracili dorobek życia, domy lub kredyty na ich budowę.
Posłuchaj
Na czym polegał biznes Joanny S.? Kobieta wraz ze swoim synem, Mikaelem S., prowadziła w Trelleborgu galerię sztuki pod nazwą Galleri New Form. Swoim klientom oferowała „inwestycje w sztukę”: możliwość kupna rzeźby, bądź przeniesienia własności na okres ponad pół roku. Potem oddawała pieniądze powiększone o wysoki procent rzekomego zysku – nawet 36 procent w skali roku! Problem w tym, że to była zwykła piramida finansowa: pieniądze od kolejnych klientów finansowały „zyski” tych wcześniejszych.
– Byłam partnerem, który proponował to klientom i ten biznes nie wyszedł. To jest bardzo trudne i będzie się ciągnęło za mną do końca życia. Ale ja nie zrobiłam nic złego i na dodatek sama jestem poszkodowana – mówi jedna z pośredniczek, partnerka Joanny S. – Myślę, że w skali Polski jestem w czołówce najbardziej poszkodowanych ludzi. Bo ja nie zarobiłam na tym biznesie, tylko straciłam. Straciłam oszczędności życia, musiałam sprzedać dom, na który pracowaliśmy ciężko kilkanaście lat. I posypały się też, tak drastycznie, relacje małżeńskie – wylicza.
– Byłam osobą współpracująca z Joanną, czyli miałam z nią umowę polegającą na tym, że pozyskiwałam klientów na zakup rzeźb od niej. Natomiast również byłam jej klientką: wszystkie zarobione pieniądze inwestowałam w zakup rzeźby. Tych rzeźb, które kupiłam, było kilka. Pierwsze transakcje były oczywiście udane i na mniejsze kwoty. Dopiero po kilku latach ta kwota urosła. To jest duża kwota – tłumaczy.
Młode małżeństwo i ich znajomy wzięli kredyt, aby kupić rzeźbę za 300 tys. złotych i dobrze zarobić. - Na początku to działało: w 2013 roku zainwestowaliśmy pierwszy raz i to było wypłacone. Potem w 2015, 2016, 2017... To były różne sumy: od 40 tys. do ostatnio chyba 200 tys. - opowiada kobieta.
Joanna S. współpracowała w Polsce z trzema tzw. koordynatorami. Ci wyszukali ok. 70 pośredników, tzw. partnerów. Oni z kolei docierali do ludzi inwestujących w sztukę: m.in. polityków, artystów, ludzi biznesu. Informacje roznosiły się także „pocztą pantoflową”.
Przez pięć lat wszystko chodziło jak w zegarku: Joanna S. płaciła, a ludzie zarabiali. Przestała płacić, kiedy w 2017 roku Komisja Nadzoru Finansowego zarzuciła jej prowadzenie działalności bankowej, do której nie miała uprawnień i wpisała jej działalność na Listę Ostrzeżeń Publicznych. Mimo to nadal mamiła inwestorów legalnością inwestycji i wizją wysokiej stopy zwrotu...
***
Tytuł reportażu: Żądza pieniądza
Autor reportażu: Adam Bogoryja-Zakrzewski
Data emisji: 26.10.2021
Godzina emisji: 18.42
pr