Ostatni koncert Bona Scotta z AC/DC
2021-01-27, 15:01 | aktualizacja 2021-01-27, 16:01
Historyczne wydarzenia często przechodzą niezauważone – a przynajmniej nie od razu nadaje im się taką wagę, na jaką zasługują z perspektywy czasu. Tak było z koncertem, który grupa AC/DC dała w Southampton, na południu Anglii, 27 stycznia 1980 roku.
Szczęśliwi fani, którzy tego wieczoru wypełnili widownię Gaumont Theatre, zobaczyli zespół w świetnej formie, rozgrzany trasą promującą album "Highway to Hell", który cieszył się popularnością w wielu zakątkach globu. Setlista koncertu składała się z 15 utworów, jako ostatni wybrzmiał "Let There Be Rock". Jak się miało okazać, był to jednocześnie ostatni kawałek, jaki zaśpiewał na żywo wokalista AC/DC, Bon Scott. Muzyk zmarł niecały miesiąc później z powodu nadmiernego spożycia alkoholu.
Alkoholowe problemy Scotta nie były dla nikogo tajemnicą, on sam nie ukrywał bowiem słabości do wysokoprocentowych napojów. W jednym z wywiadów, na pytanie o to, dlaczego koledzy z zespołu nazywają go „wyjątkowym”, odpowiedział: "Jestem wyjątkowym pijakiem", zaś pytany, czy czuje się gwiazdą zażartował: "Nie. Ale czasem widzę gwiazdy".
AC/DC, "Highway to Hell", źródło: YouTube / AC/DC Official
Umarł król, niech żyje król!
Nikomu nie było jednak do śmiechu, gdy nałóg doprowadził do śmierci Bona. W kłopotliwej sytuacji znalazła się grupa AC/DC, pozbawiona frontmana w chwili, gdy jej światowa kariera nabierała rozpędu. Znalezienie godnego następcy charyzmatycznego wokalisty wydawało się zadaniem niemal niewykonalnym.
A jednak zespołowi udało się przekuć w sukces jedno z najtragiczniejszych zdarzeń w całej karierze. Nowy wokalista Brian Johnson okazał się strzałem w dziesiątkę, a wydany kilka miesięcy po śmierci Scotta album "Back in Black" stał się największym hitem w dorobku australijskiej grupy. Z oszałamiającą liczbą 50 milionów sprzedanych egzemplarzy należy do ścisłej czołówki najpopularniejszych płyt wszech czasów.
AC/DC, "Back in Black", źródło: YouTube / AC/DC Official
kc