Zdobywając "dziki" Wschód [24 września 2010]

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Zdobywając "dziki" Wschód [24 września 2010]
Foto: fot. PAP/Itar-Tass/Smirnov Vladimir

Działka, 80 m3 drewna, połamany wóz i szkapa – tyle otrzymywali pierwsi polscy osadnicy, gdy po I wojnie światowej jechali na Wschód budować społeczność II Rzeczypospolitej.

Posłuchaj

Zdobywając "dziki" Wschód
+
Dodaj do playlisty
+

Zbliżają się wybory samorządowe i zaczynamy zastanowiać się nad naszym zaangażowaniem w budowanie naszych małych ojczyzn. Z pewnością idei samorządności i samej samorządności możemy uczyć się od mieszkańców Kresów II Rzeczypospolitej.

- Po zwycięstwie 1918 roku trzeba było ciężkiej pracy, by przywrócić kulturę, posklejać Polskę z trzech różnych kawałków – powiedział Bohdan Urbankowski, poeta, pisarz i miłośnik Kresów. Jak podkreślił, nie było to już sprawą armii, lecz społeczeństwa. Na wschodnich terenach odzyskanych siłą sprawczą tego procesu byli osadnicy.

- Piłsudski i Witos ustalili, przewidując odzyskanie tych obszarów, że na Kresy należy posłać ludzi, którzy będą w stanie budować polskość na zacofanych terenach – wytłumaczyła Janina Smogorzewska, autorka książki "Kresowe osadnictwo wojskowe 1920-1945".

Większość z osadników stanowili żołnierze zasłużeni w walce. – Zgodnie z uchwałą z 17 grudnia 1920 r., na początek dostawali działkę, 80 m3 budulca, połamane wozy i wybrakowane konie z demobilu – opowiadała Smogorzewska o początkach osadnictwa na Wschodzie.

Byli żołnierze tworzyli osadę, pierwszy rok gospodarzyli razem, a potem był podział na gospodarstwa. Największym problemem był brak budynków, więc osadnicy mieszkali u ludności miejscowej - Ukraińców i Białorusinów. - Na początek musieli też pozakładać rodziny, więc po żony jeździli do centralnej Polski – dodał z humorem Mieczysław Wójcik z portalu Osadnicy.org.

Jak podkreśla Janina Smogorzewska, większość z żołnierzy nie miała prawie żadnego przygotowania rolniczego. Zapisywali się więc na kursy, czytali książki i ostatecznie gospodarzyli lepiej niż osadnicy z terenów rolniczych.

Gospodarstwa były ważne, ale najbardziej skupiano się na kształtowaniu postawy obywatelskiej wewnątrz wspólnot osadniczych oraz wśród ludności lokalnej. - Bardzo często osadnicy byli wybierani (przez ludność miejscową) na stanowiska samorządowe – podkreśliła Smogorzewska. Dokumenty polecające często mówią o nich: „uczciwy, dobry gospodarz, utrzymuje dobre stosunki z miejscową ludnością”. Jak podkreślili wszyscy goście, starano się, by nie dostał pozycji ktoś, kto szerzył nacjonalizm i występował przeciw Ukraińcom czy Białorusinom.

- Jakość polityczna i obywatelska tych ludzi była wielka – dodał Urbankowski. Nie uchroniło ich to jednak przed represjami w 1939 r. Wręcz przeciwnie – przysporzyło wielu wrogów wśród prokomunistycznych Białorusinów, Ukraińców i Żydów. Polscy osadnicy byli w pierwszej turze deportacji w głąb Związku Radzieckiego, byli już na listach, z którymi NKWD wjeżdżało na Kresy.

Nie ma statystyk ilu zostało wywiezionych, szacuje się, że około 10% zdołało uciec.


O aktywności obywatelskiej pierwszych polskich osadników na Wschodzie z gośćmi „Trójki na Kresach” rozmawiała Katarzyna Gójska-Hejke.

UWAGA! Zmiana dnia i godziny nadawania audycji "Trojka na Kresach". Najbliższa audycja - 10 października (niedziela) o godzinie 19.00. "Trójki na Kresach" będzie można słuchać na antenie Trójki raz w miesiącu.

 

(asz)

Polecane