Steve Carell w NASA, czyli kosmiczne nieporozumienie
2020-06-02, 11:06 | aktualizacja 2020-06-10, 06:06
– Steve Carell to jeden z moich ulubionych amerykańskich aktorów, któremu udało się wyrwać z komediowej szufladki, co jest niezwykle trudne w Hollywood. Niestety jego lot w kosmos to katastrofa – stwierdził Łukasz Adamski po obejrzeniu serialu "Siły Kosmiczne".
Posłuchaj
"Siły Kosmiczne" to 10-odcinkowa produkcja, za którą stoi nie tylko znany z niemal już kultowego "The Office" Steve Carrel, ale także scenarzysta sitcomu Greg Daniels. Generał Mark R. Naird (Steve Carell) – uznany pilot Sił Powietrznych USA, który marzy o kierowaniu lotnictwem, otrzymuje zadanie poprowadzenia nowo utworzonej szóstej formacji sił zbrojnych USA – Sił Kosmicznych. Sceptyczny, ale oddany swojej pracy Mark postanawia przeprowadzić się wraz z rodziną do odległej bazy w Kolorado. Wraz z zespołem naukowców oraz "Spacemanami" pracuje nad zadaniem otrzymanym od Białego Domu. Mają wspólnie jak najszybciej sprawić, że Amerykanie (ponownie) staną na Księżycu i całkowicie zdominują kosmos.
– To zaskakujące, bo duet, który dał nam "The Office" miał pomysł na zabawną satyrę z NASA. Początkowo miałem nawet nadzieję, że serial "Siły Kosmiczne" będzie satyrą bliską "M.A.S.H" czy mojego ukochanego "Paragrafu 22" z 1970 roku. Nie ma tu gorzkiej ironii, nie ma ciepłej empatii wobec kretynów od Roberta Altmana. Produkcja ma pokazać absurdalność miliardowych wydatków na kosmiczne ambicje supermocarstwa, ale zamiast szpili godnej kubrickowskiego doktora Strangelove twórcy popadają w bardzo tanią demagogię – ocenił autor audycji.
***
Tytuł audycji: Adamski seryjny
Prowadzi: Łukasz Adamski
Data emisji: 02.06.2020
Godzina emisji: 11.27
mat. prasowe/kr