Trójka|Salon polityczny Trójki
Katarzyna Piekarska
2008-05-20, 08:05 | aktualizacja 2008-05-20, 08:05
Myślę, że ten kongres będzie jednak merytoryczny. Chociaż pewnie trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale nie zostanie zdominowany jedynie przez wybory personalne.
Posłuchaj
Dodaj do playlisty
Gościem jest pani Katarzyna Piekarska, były poseł lewicy, od niedawna szefowa regionu mazowieckiego SLD. Dzień dobry.
Dzień dobry panu, witam państwa.
Wygrała pani, jak mówią sprzymierzeńcy Wojciecha Olejniczaka, przez przypadek. Tak? Poukładane w partii było inaczej?
Ano widzi pan, jeżeli w ten sposób wypowiada się ktoś w gazecie (nawiasem mówiąc, chyba wstydzi się swojego nazwiska, skoro wypowiada się anonimowo), że demokratyczny wybór jest przypadkiem, to nienajlepiej to świadczy o tych, którzy chcieli forsować tę drugą kandydaturę.
Pana Rojszyka.
Pana Rojszyka. Ktoś z działaczy wczoraj zadzwonił do mnie i powiedział: - Wiesz, przyszło mi do głowy, że to był pierwszy demokratyczny wybór w tej partii. Wczoraj tez odebrałam bardzo dużo telefonów z terenu. Ale nie z terenu Mazowsza, tylko z terenu całej Polski. Dzwonili do mnie ludzie i mówili tak: - Pani przewodnicząca, u nas w powiecie były takie i takie nieprawidłowości w partii. Coś z tym trzeba zrobić. Do tej pory nie mieliśmy komu o tym powiedzieć. Chcemy przyjechać do Warszawy i to przedstawić. I tak oto zostałam rzecznikiem demokracji wewnątrzpartyjnej. A to świadczy o tym, że naszym działaczom był bardzo potrzebny sygnał, że coś może się zdarzyć normalnie, i że można normalnie wygrać. Ja zresztą dlatego zdecydowałam się kandydować, nie będąc przekonana, że wygram te wybory, bo rzeczywiście wszystko miało być inaczej. Ale uważam, że ludzie, którzy o czymś decydują, muszą mieć przekonanie, że jednak o czymś decydują, że nie jest to plebiscyt, tylko wybór.
To jest trochę plebiscyt. Olejniczak czy Napieralski – padają nowe argumenty w tej wojnie…
To już nie jest plebiscyt, bo jest dwóch kandydatów, natomiast na Mazowszu byłby jeden kandydat.
Olejniczak mówi, że Napieralski podgryza go od tyłu. Taki padł wczoraj nowy argument polityczny.
Mnie się w ogóle ta dyskusja bardzo nie podoba.
Dwóch młodych ludzi, a jakby po staremu.
I mnie jest bardzo przykro tego słuchać. Mówiłam to i jednemu, i drugiemu z moich młodszych o siedem lat kolegów. Moim zdaniem tak się polityki nie uprawia. Już od wielu tygodni, podejrzewam, że do kongresu, cokolwiek mówi się o lewicy, to w kontekście wyborów personalnych, w kontekście tego, kto kogo podgryza.
Ale nie ma wyboru. Co znaczy wybór Napieralskiego, wybór Olejniczaka? Dla polskiej lewicy i dla Polski? Bo lewica jest częścią polskiej sceny politycznej. Pani poseł wie, co niesie jeden, a co drugi?
Pan dotknął bardzo ważnego problemu. O tym chciałam powiedzieć. Obydwaj koledzy za mało mówią o tym, czym jest dla nich lewica, jakiej chcą Polski w perspektywie pięciu, dziesięciu, piętnastu lat. Wolałabym, żeby taka dyskusja się toczyła. Często słyszę, dlaczego Napieralski wystartował? Uważam, że to, że w partii jest rywalizacja to nie jest nic złego. Proszę zwrócić uwagę, że gdyby dzisiaj padła informacja, że za trzy miesiące jest kongres PiS-u, to nikt by się nie zastanawiał, kto zostanie szefem. Jeżeli padłaby informacja, że za trzy miesiące jest kongres Platformy Obywatelskiej, to tez byśmy wszyscy wiedzieli, kto będzie szefem. Za dwa tygodnie jest kongres SLD i tak naprawdę szanse są wyrównane. Być może pojawi się ktoś trzeci, bo coraz częściej się o tym mówi. Być może gdyby się pojawił ktoś z silnymi szansami, to zostałby poparty.
A widzi pani kogoś na horyzoncie?
W tej chwili nie myślę o nikim konkretnym, choć muszę powiedzieć, że jest jedna osoba, która gdyby wystartowała, to myślę, że miałaby szansę zostać szefem Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Włodzimierz Cimoszewicz?
Nie będę w tej chwili podawała nazwisk.
A tak się pani uśmiechnęła… Jest członkiem SLD.
Ale nie jest delegatem. Chociaż statut zakłada, że każdy członek ma prawo kandydować.
No to kto, pani poseł?
Nie, nie chcę teraz na ten temat mówić. Myślę, że jeśli ta osoba zdecyduje sama, to wystartuje.
Ale myśli pani, że wystartuje ta osoba?
Myślę, że nie. Natomiast gdyby wystartowała, to miałaby szansę. A to, że koledzy rywalizują, to dobrze. Chociaż mówienie w mediach, że ktoś kogoś podgryza nie jest smaczne.
Od tyłu podgryza. – To mnie przeraziło!
No, właśnie.
Od tyłu podgryza – straszne. Wyobraźmy sobie, jakby premier Olejniczak z prezydentem Napieralskim się podgryzali od tyłu. To byłoby straszne!... A po co Polsce lewica, pani poseł? Może jest niepotrzebna? Zwłaszcza taka?
O, nie! Od kilku miesięcy, kiedy jeżdżę na spotkania, to pytam: - Czy Polsce potrzebna jest lewica? I jaka lewica jest Polsce potrzebna? I takiej dyskusji nam brakuje. Wydaje mi się, że w Polsce jest olbrzymia przestrzeń dla lewicy. Kiedy robi się badania na grupie bardzo młodych ludzi, którzy dzisiaj robią maturę, którzy mają osiemnaście, dwadzieścia lat, to wychodzi na to, że oni mają poglądy bardzo lewicowe. Ale jednocześnie wcale nie identyfikują się z partią lewicową. I o tych ludzi należy powalczyć. Bo nikt o pewne rzeczy w Polsce się nie upomni.
Ale ci młodzi ludzie już poszli – albo do Tuska, albo do Kaczyńskiego (pewnie mniej, ale część też poszła). Scena jest podzielona. Jednym wzrasta, drugim spada.
Dlatego myślę, że ten kongres będzie jednak merytoryczny. Chociaż pewnie trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale nie zostanie zdominowany jedynie przez wybory personalne.
A kto wygra ostatecznie? Napieralski czy Olejniczak?
Ja naprawdę jestem zwolennikiem demokracji wewnątrzpartyjnej. I bardzo wierzę w mądrość delegatów. Zwycięży ten, który przedstawi lepszą wizję działania Sojuszu Lewicy Demokratycznej oraz pewną wizję tego, czym dla kandydatów jest lewica. Dzisiaj z pewnym przekąsem przeczytałam artykuł w pana gazecie, gdzie są przedstawiani działacze, którzy popierają tego bądź tego kandydata. Moje nazwisko znalazło się z tymi, którzy popierają Grzegorza Napieralskiego. Otóż ja nigdzie nie powiedziałam, kogo ja popieram.
Taka jest wiedza tajemna. Czytałem to wcześniej w innych gazetach.
Nie. To nie jest wiedza tajemna. Tylko publiczne opowiadanie się za jednym bądź drugim kandydatem podgrzewa niedobrą atmosferę. Powiem kogo popieram, ale 31. na kongresie. Nie wcześniej. Ja zdecydowałam się kandydować nie dlatego, żeby pokonać kandydata, który był lansowany przez Olejniczaka, tylko dlatego, żeby przeciwstawić się łamaniu procedur demokratycznych w partii. Ja inaczej postrzegam partię. Widzę to jako organizację społeczną i nie może być tak, że kandydat jest przywożony w teczce. Mam wrażenie, że takie czasy minęły. Rozpoczęłam swoją działalność polityczną dwadzieścia lat temu od działalności studenckiej w ’88 roku w NZS. Strajkowałam o zalegalizowanie NZS, bo uważałam, że ludzie powinni mieć wybór. Nikt im nie może mówić, na kogo mają głosować. Tak się stało, że po dwudziestu latach moim konkurentem był Marek Rojszyk, którego bardzo cenię, bo to jest dobry samorządowiec. Ale wtedy był w ZSP. Historia zatoczyła bardzo charakterystyczne koło. Ale większość wybrała osobę, która pokazała, że może być inaczej i że można to zrobić w sposób demokratyczny.
A jak się pani podobał wyborczy chwyt Wojciecha Olejniczaka, który sfotografował się z generałem Wojciechem Jaruzelskim? To dobry pomysł na kampanię wewnętrzną?
Pan generał jest człowiekiem bardzo schorowanym i takie emocje nie są mu potrzebne. Powiem panu, że ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobiła. Dzwonię do pana generała (pierwszy raz to mówię, gdyby mnie pan nie zapytał, to bym o tym nie powiedziała ) zawsze z życzeniami na imieniny, na urodziny. Co jakiś czas pytam, jak się czuje i wymieniamy krótką rozmowę telefoniczną, bo wiem od osoby, która współpracuje z panem generałem, że pan generał bardzo źle się czuje. I myślę, że pana generała należy zostawić w spokoju.
Wykorzystano go?
Nie będę tego komentować.
Pani poseł, pani się zajmowała prawami dziecka w parlamencie.
Tak.
Kolejna sprawa wstrząsnęła Polską. Kolejne śmiertelne pobicie małego dziecka. I wraca kwestia projektu ustawy monitorującej losy dziecka. Bardzo dobry pomysł. Bo rzeczywiście teraz jest tak, że dziecko jest rejestrowane. Potem przychodzi opiekunka, zazwyczaj sprawdza warunki. I potem ono niknie z radaru instytucji państwowych. Co z tym projektem się dzieje? Był taki projekt przygotowany jeszcze w poprzedniej kadencji.
No, właśnie. Słyszałam dzisiaj w przeglądzie prasy, że utknął. Utknął w jednym z resortów. Myślę, że od ponad roku nic się z nim nie dzieje.
To jest projekt ponadpartyjny. Przygotowany przez PiS-owską minister, ale popierany też przez lewicę.
Był popierany przez lewicę i myślę, że jest popierany również przez panią minister Fedak. Bardzo gorąco kibicuję pani minister Fedak, która zapowiedziała, że wprowadzi ustawowy zakaz bicia dzieci. W tej chwili tak zwane karcenie jest dopuszczalne przez prawo, ale konia z rzędem temu, kto powie, gdzie się kończy klaps, a gdzie się zaczyna znęcanie. Bardzo dużo państw europejskich zakazało bicia dzieci i nic złego z tego nie wynikło. Wręcz przeciwnie. Ta ustawa monitorująca jest niezwykle potrzebna. Ale potrzebne jest także szkolenie kuratorów, szkolenie pracowników społecznych z zakresu rozpoznawania syndromu dziecka maltretowanego. Słyszymy często, że pracownicy społeczni czy kurator tam przychodzili, a potem się okazywało, że nastąpiła tragedia. To znaczy, że nie rozpoznano, że dziecko było bite. W takich rodzinach to trwa, to jest proces. A poza tym jest bardzo często bezradność kuratorów. W ogóle nie rozumiem tego, że pani kurator przychodzi, a potem mówi, że drzwi były zamknięte. Ja na miejscu pani kurator wróciłabym z policjantami i wykopała te drzwi, aby uratować dziecko.
Wtargnąć do domu, w którym wszystko jest w porządku…
Jeżeli jest sygnał, że dziecko jest maltretowane, to w dziesięciu przypadkach, jeżeli się okaże, że jeden był fałszywy, to ja uważam, że nasze państwo stać na to, żeby przeprosić i zapłacić za drzwi. Ale może dzięki temu nie będzie dochodziło do takich tragedii jak w Kamiennej Górze. Poza tym jeszcze jedna rzecz, która jest bardzo ważna – ludzie boją się zgłaszać te przypadki na policję, ponieważ potem te dane dostają się do wiadomości bandziora. Takim ludziom powinna być absolutnie zapewniona anonimowość. Nie na wniosek, bo często ci ludzie nie znają swoich praw.
Tych przypadków w Polsce jest tak dużo dlatego, ze instytucje państwowe są tak bezradne? Czy może w naszym społeczeństwie jest coś nie tak? To pokolenie, które teraz ma dzieci zostało jakoś źle wychowane?
Przyczyn jest kilka. Z jednej strony jest to w jakimś sensie bezradność państwa. Tak, jak mówiłam, ludzie, którzy zgłaszają, powinni być absolutnie anonimowi. Nie na wniosek, jak do tej pory było, bo ktoś może nie znać swoich praw i boi się, że potem przyjdzie bandzior, złapie go w ciemnej ulicy i spuści mu łomot. Ale z drugiej strony, jeżeli osoby publiczne takie jak pan poseł Cymański czy pan marszałek Jurek mówią, że zdarzało im się spuścić lanie i to nie jest nic złego, to moim zdaniem, nawet jeśli tak myślą, nie powinni tego mówić publicznie. Brakuje także dużej kampanii społecznej przeciwko biciu dzieci i systemu monitorującego. To jest dramat. Liczba dzieci, które są systematycznie bardzo dotkliwie bite w polskich rodzinach jest zatrważająca. My wszyscy musimy coś z tym zrobić. Szczególny obowiązek spoczywa na parlamencie, na rządzie, na samorządzie i wreszcie na mediach. Bo to również za państwa pośrednictwem dochodzi do świadomości społecznej to, że jest to rzecz dramatyczna i że coś z tym trzeba zrobić.
Pani poseł, ostatnia sprawa. Wraca do kraju premier Donald Tusk. Z jakimi uczuciami powita pani premiera po tej wyprawie w Andy. To będzie zazdrość? Radość? Ulga?
Zazdrość jest mi uczuciem obcym. Ale cóż, najlepszy samochód to służbowy, najlepsza podróż to ta za pieniądze podatnika, jak rozumiem. Myślę, że pan premier trochę wpadł we własne sidła. Bo cały czasy mówił „tanie państwo, tanie państwo”, a potem jak się słyszy – chyba szczerze to powiedział – że to jest podróż życia, w Andy za ponad milion złotych, to trudno uniknąć przeliczania ile by za to było wyprawek, obiadów dla głodnych dzieci, o które się pan premier upomniał, i zresztą bardzo dobrze, ile by było dla emerytów, itd. Ale zobaczymy, z czym pan premier dzisiaj wróci? Jakie umowy podpisał? Co z tego wynikło?
Czyli spodziewa się pani, że będzie się tłumaczył?
Myślę, że musi się wytłumaczyć. Tego chyba oczekują wyborcy. A poza tym, panie redaktorze, pana koledzy już premierowi nie odpuszczą.
„Słońce wraca” – jak piszą złośliwie tabloidy. Dziękuję bardzo. Katarzyna Piekarska była gościem Salonu.
Dziękuję bardzo. Miłego dnia państwu życzę i panu również.