Bronisław Komorowski

Czasem się mówi, że tonący brzydko się chwyta i pan Antoni Macierewicz brzydko się chwyta, bo próbuje odwrócić uwagę od zagadnienia wiarygodności komisji weryfikacyjnej i konkretnych ludzi.

+
Dodaj do playlisty
+

Dziś gościem Salonu jest marszałek Sejmu, pan Bronisław Komorowski. Dzień dobry, panie marszałku.

Dzień dobry, witam państwa.

Święto Trzech Króli – czy to powinien być wolny dzień? Platforma po zaciętej dyskusji – takie były kuluarowe doniesienia – zdecydowała, że jednak będzie przeciwna temu projektowi.

Jesteśmy krajem, społeczeństwem na dorobku. Nie jesteśmy bogaci i każdy dzień wolny od pracy wiąże się z konkretnymi kosztami ponoszonymi przez gospodarkę, czy z osłabieniem szans wzrostu tej gospodarki. Uważam, że coś, co jest naturalne, przywrócenie święta zlikwidowanego przez komunistów jest rzeczą ponad polskie możliwości, jeśli chodzi o rozwój gospodarczy. Mam taką swoja ideę, którą staram się zaszczepiać w różnych środowiskach politycznych i nawet odnoszę wrażenie, że mnie się to udało, bo wczoraj słyszałem wypowiedzi przedstawicieli PSL i lewicy, którzy idą tropem mojej propozycji, zgłaszanej już wielokrotnie, że w zasadzie przydałby się jeden dzień ruchomy – że każdy obywatel państwa polskiego mógłby sobie wybrać, którego dnia chce świętować i dlaczego. Protestant mógłby wybrać Wielki Piątek, prawosławny mógłby wybrać Nowy Rok albo Boże Narodzenie wedle kalendarza ruskiego, a katolik mógłby wybrać Święto Trzech Króli.

Nawet chciałem dzisiaj pana marszałka o to zapytać, bo miałem wrażenie, że to może być żart. Na pewno pan sobie to wyobraża?

Tak, bo to działa w niektórych krajach. W Stanach Zjednoczonych to działa.

Dajmy na to, że pan weźmie sobie Trzech Króli, a szef pana sekretariatu wybierze inny. To się nie popracuje.

Tak, to nie przejdzie w Stanach Zjednoczonych. Ale w niektórych stanach takie rozwiązanie polega również na tym, że trzeba z wyprzedzeniem rocznym podać, kiedy chce się wykorzystać ten jeden dzień.

Zgłosi pan taki projekt?

Na razie go lansuję, ale uważam, że jest sprawiedliwy i nie wymusza obchodzenia święta w sensie niepracowania, bo święto przecież pozostaje świętem.

Na ruchome nas stać, a na Trzech Króli nie?

Powinno się bardzo poważnie zastanowić, od kiedy będzie nas stać. Sądzę, że za parę lat Polska się na tyle wzbogaci, że takie rozwiązanie byłoby możliwe. Dzisiaj mieścimy się w środku stawki, jeśli chodzi o kraje Unii Europejskiej, które mają określoną ilość dni wolnych od pracy.

Problem jest taki, że te dni zawsze „obrastają”, nie mamy w sobie dyscypliny i zaraz się robią megadługie weekendy.

Ma pan rację. To nawet jest problem Kościoła. Wiem, że się rozważa, czy nie przenieść niektórych świąt katolickich na niedzielę. Wiemy z obserwowanej praktyki swojej albo cudzej, że bardzo często jak mamy wolne dni, nawet ze względu na święta katolickie, to wcale nie ma większej ilości osób w kościołach, tylko wszyscy wyjeżdżają na weekendy.

Panie marszałku, wczoraj Platforma Obywatelska debatowała również o tym, co zrobić z przypadkiem pani Lidii Staroń, posłanki klubu parlamentarnego PO, której „Rzeczpospolita” zarzuciła coś w rodzaju korupcji – to słowo nie padło, ale chodziło o to, że pracowała nad ustawą o spółdzielniach i niejako skorzystała na tym, bo uwłaszczyła się na lokalu handlowym, który w jednej ze spółdzielni w Olsztynie miała. Tu była ciekawa sekwencja, bo Zbigniew Chlebowski, szef klubu PO przed posiedzeniem klubu mówił bardzo twardo: „Pożegnamy się z ta panią”, a godzinę potem, że nie chce podejmować decyzji pochopnie. Jak jest?

Osobiście się cieszę z tego, że nikt nie chce podejmować decyzji pochopnie tylko pod wpływem artykułu prasowego…

Choć mówił pochopnie…

Szczególnie dlatego, że pani Lidia Staroń przedstawiła informacje, które trzeba sprawdzić, że stałą się właścicielką lokalu sporo wcześniej nim została posłem, więc to by przeczyło tezie, że załatwiała sonie coś jako posłanka. I sprawa musi być zbadana.

Uwłaszczenie czy zmiany w prawie spółdzielczym nie jest specjalnie nową ideą. Prawie każdy ma mieszkanie spółdzielcze…

Tak. Dlatego zapadła decyzja, w moim przekonaniu słuszna, żeby zweryfikować te informacje, choćby na zasadzie starej łacińskiej maksymy audiatur et altera pars czyli wysłuchajmy drugiej strony. Nie może być tak, że tylko pod wpływem niesprawdzonej informacji prasowej podejmuje się decyzje brzemienne w skutkach dla posła.

Dużo jest również informacji prasowych o tak zwanej „rewolucji październikowej” rządu. Zobaczymy, ile ustaw uda się przegłosować i jakie one konkretnie będą, bo na razie jeszcze nie widzieliśmy projektów. Ale też „Gazeta Wyborcza” podaje dzisiaj, że „rewolucyjny plan walki z pedofilią może być niezgodny z konstytucją”.

Na pewno w październiku będzie zwiększona ilość dni pracy parlamentu, bo będzie zwiększony spływ ustaw, to zarówno będą nowe ustawy rządowe, jak i te, które dawno były w Sejmie, a teraz są przepracowywane w komisjach. Teraz po wakacjach spłynie ich dużo.

Były glosy, że będą trzy tygodnie ciągłej pracy…

Trzeba się liczyć z tym, ze co tydzień będą posiedzenia Sejmu.

Całotygodniowe?

Nie, przez przesady.

Trzydniowe?

Tyle, ile będzie trzeba. Zobaczymy, ile będzie ustaw gotowych. Rzeczywiście październik będzie dniem mobilizacji parlamentu. Liczę na chęć pracy u posłów. Natomiast jeżeli chodzi o walkę z dramatycznym zjawiskiem pedofilii, to po pierwsze, z wypowiedzi ministra Ćwiąkalskiego wyciągam wniosek, że rząd szuka rozwiązań w bardzo dobrym kierunku, to znaczy nie traktowania kastracji chemicznej jako kary, tylko jako swoistej formy leczenia czy profilaktyki uniemożliwiającej recydywę. To na pewno nie są proste rozwiązania, bo wkraczają w obszar praw człowieka. Ale skoro się przymusowo zamyka szaleńców w domach specjalnych, można sobie wyobrazić, że znajdzie się ścieżka prawna…

Czyli będzie sprawdzona zgodność z prawem?

Na sto procent. Nikt nie zaryzykuje rozwiązań, które stawiałyby nas w złej sytuacji w stosunku do prawa międzynarodowego i w stosunku do konstytucji. Jeżeli trzeba będzie konstytucję w tym zakresie zmienić, to i konstytucje można zmienić.

Wczoraj gościem Salonu Politycznego Trójki był pan Antoni Macierewicz i on postawił panu, panie marszałku, mocne zarzuty. Chodzi o tak zwaną aferę aneksową, czyli o podejrzenie procederu korupcji w komisji weryfikacyjnej. Podobno miał pan w trakcie jednego ze spotkań z pułkownikiem L., byłym funkcjonariuszem służb peerelowskich, wyrazić „wstępne zainteresowanie dostępem do aneksu” i podobno – to mnie najbardziej uderzyło – jest to w protokole z pana przesłuchania, który krąży po Internecie. Rzeczywiście krąży, ale to jest przestępstwo…

No, krąży, prokuratura dzisiaj szuka wycieku.

Złożył pan doniesienie?

Złożył ktoś, kto był bezpośrednio wplątany w tę sprawę korupcji w otoczeniu komisji weryfikacyjnej w otoczeniu Antoniego Macierewicza. Ja jedynie skontaktowałem te osoby z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego i z kontrwywiadem państwowym, bo sprawa dotyka służb specjalnych i bezpieczeństwa narodowego. Jest takie polskie przysłowie, że tonący brzytwy się chwyta, a czasem się mówi, że tonący brzydko się chwyta i pan Antoni Macierewicz brzydko się chwyta, bo próbuje odwrócić uwagę od zagadnienia wiarygodności komisji weryfikacyjnej i konkretnych ludzi, ich odporności na korupcję albo nieodporności, z czym wiąże się problem bezpieczeństwa Polski, bo jeżeli można kupić pozytywną weryfikację za pieniądze, to mógł to zrobić prywatnie jakiś były oficer WSI, ale mógł zrobić o obcy wywiad. Pan Antoni Macierewicz próbuje zakrzyczeć ten problem, zamiast odpowiedzieć na jedno pytanie, czy ma pełne zaufanie do ludzi z komisji weryfikacyjnej? Czy osoby z komisji weryfikacyjnej, które się kontaktowały z panem L., albo z drugim panem, panem T., czy meldowały panu Macierewiczowi o tych spotkaniach, gdzie na sto procent padały propozycje korupcyjne. Jeżeli meldowały, to pytanie, co pan Macierewicz z tym zrobił? A jeżeli nie meldowały, to pytani, czy ma zaufanie do tych ludzi?

Pan, panie marszałku, poinformował o tym ABW i zarzut jest taki, że powinien pan zawiadomić prokuraturę.

To jest dziwaczne, to jest dzielenie włosa na czworo. Mogę panu powiedzieć, że zastanawiałem się, czy nie powiadomić na przykład CBA, bo tu chodzi o korupcję. Ale ze względu na to, że ważniejsze jest zbadanie ewentualnego zagrożenia ze strony obcego wywiadu i sprawa dotyczy służb, oczywiście powiadomiłem – zgodnie z sugestią ministra koordynatora do spraw służb – kontrwywiad państwowy, który doprowadził do powiadomienia prokuratury. To jest przecież logiczne.

Czy rzeczywiście w tym protokole bada stwierdzenie, że pan wyraził pan wstępne zainteresowanie?

W sytuacji, gdy ktoś czuje, że może być zagrożenie działaniem obcego wywiadu, stara się nie spłoszyć faceta, który przychodzi z niebezpiecznymi dla państwa polskiego propozycjami, szczególnie jeśli zamierza przekazać go kontrwywiadowi. Oczywiście, można by tego pana wyrzucić za drzwi, zepchnąć ze schodów, tylko czyj byłby to interes? Według mnie tych osób, które były wplątane w korupcję w ramach komisji weryfikacyjnej.

Taktycznie pan to zrobił, tak?

Ja tego pana starałem się nie spłoszyć…

Ale te słowa padły?

Nie ujawniam tego, co jest przedmiotem zeznań. Prokuratura ma pełną wiedzę na ten temat.

Ale też pan nie zaprzecza. Panie marszałku, pojawił się wczoraj na stronach internetowych Ministerstwa Kultury…

Jeśli pan pozwoli, jeszcze jedno: pan pułkownik Lichocki siedzi w areszcie, dlatego, że poinformowałem kontrwywiad państwowy. A pan Antoni Macierewicz chciałby, żeby tego pana spłoszyć, żeby nie siedział… mógłby ukryć wstydliwe fakty komisji weryfikacyjnej.

Czy podoba się panu projekt nowej ustawy medialnej proponowany przez Ministerstwa Kultury. Kluczem ma  być Fundusz Zadań Publicznych, którego władzę będzie wybierał Sejm. Wszystkie spółki mediów publicznych będą po prostu zlikwidowane i powołane od nowa.

Uważam, że to jest dobre rozwiązanie, zarówno z punktu widzenia struktury zarządzania mediami publicznymi – absolutnie korzystne jest połączenie rozgłośni radiowych i telewizji regionalnych w jedno, to jest zdrowe, to się sprawdza, jak i z punktu widzenia uniknięcia kłopotów, o których mówi wielu obrońców dotychczasowego stanu rzeczy, że jakieś straty może ponieść kultura narodowa.

A to nie jest próba przejęcia mediów publicznych przez obecną większość?

Nie, to nie jest próba przejęcia, to na pewno jest próba działania w kierunku zlikwidowania ewidentnego przechyłu propisowskiego w mediach publicznych. Ostatnie ekscesy pana Targalskiego, o których pisała prasa, są skandaliczne.

Mówię o antenie, na antenie nie widać i nie słychać, moim zdaniem, tego przechyłu…

Ale wie pan, co się dzieje z niektórymi pana kolegami, może na szczęście nie w Trójce, ale gdzie indziej…

Ja jestem współpracownikiem, więc nie wszystko wiem, ale powiem tak: nawet jeśli przyjęlibyśmy ten zarzut, to odpowiedzią jest przejęcie przez nową większość, bo nie ma żadnego bufora, nie ma żadnych środowisk twórczych, które mocno by wchodziły, żadnego szerszego pomysłu… Wybierzecie sobie z PSL-em nowe władze i będzie przechył Platformy i PSL.

Myśmy proponowali, żeby środowiska twórcze i naukowe przejęły kuratelę nad mediami publicznymi, a nie politycy i będziemy konsekwentnie do tego dążyli. Między innymi dlatego, że mamy doświadczenie, że kto zawłaszcza media publiczne, ten przegrywa. Polacy są trochę przekorni, jak widzą, że jest za dużo pana Ziobry, czy pana Kaczyńskiego, czy pana Gosiewskiego, to reagują negatywnie. Jak zobaczą, że będzie za dużo Komorowskiego czy premiera Tuska, nam to zaszkodzi. Nie chcemy zawłaszczyć mediów publicznych.

 

 

 

 

 

Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.