Trójka|Salon polityczny Trójki
Mirosław Drzewiecki
2008-07-31, 08:07 | aktualizacja 2008-07-31, 08:07
Dowiedziałem się nieoficjalną drogą, że zmianę statutową z 11. maja dotyczącą skrócenia terminu zawiadamiania o zjeździe z 90 dni do 45 złożono w sądzie 28. lipca czyli na dwa dni przed upływem terminu, kiedy trzeba zawiadomić wszystkich delegatów.
Posłuchaj
Dodaj do playlisty
Dzień dobry, a dziś gościem Salonu Politycznego Trójki jest pan Mirosław Drzewiecki, minister sportu. Dzień dobry panu.
Dzień dobry, witam pana.
Zapytam tak: Czuje się pan wykiwany? Zjazd PZPN odbędzie się nie w połowie wrześnie, a pod koniec października; a tak naprawdę – jak piszą złośliwi dziennikarze – 32. grudnia.
Bardzo mi się pobadało stwierdzenie, że gdyby liczyć na rzetelność PZPN, to każdy zjazd musiałby się odbywać 32. grudnia. To są fakty, niestety. Natomiast, przeżyliśmy tyle, to przeżyjemy jeszcze te półtora miesiąca, bo to zmienia rzeczywistość o tyle, że mamy czarno na białym dowód, że w PZPN jest grupa ludzi, która robi wszystko, żeby udowodnić, że jest zgrają ludzi nieodpowiedzialnych, oszukujących wszystkich Polaków.
Do tej pory nie miał pan takich dowodów? Kibice chyba mieli…
To nawet nie w tym rzecz. Wiem i wielokrotnie o tym mówiłem i działaczom PZPN-u, i w mediach, że nie ma żadnej wątpliwości, ze za chaos, jaki panuje dzisiaj w piłce nożnej w Polsce odpowiada zarząd PZPN. Bo to byli ludzie, którzy mieli strzec prawa i porządku, a skutecznie doprowadzili do takiej sytuacji, że nie wiemy nawet, jaką piłką będą grali piłkarze, kto będzie grał, kiedy będzie grał. To skandaliczne. Dowiedziałem się nieoficjalną drogą, że zmianę statutową z 11. maja dotyczącą skrócenia terminu zawiadamiania o zjeździe z dziewięćdziesięciu dni do czterdziestu pięciu…
Co umożliwiłoby zjazd w połowie września.
… złożono nie 12. maja, nie 13., nie 15. nawet, tylko złożono w sądzie 28. lipca czyli na dwa dni przed upływem terminu, kiedy trzeba zawiadomić wszystkich delegatów. I nie ma tu żadnego wytłumaczenia, że prawnik coś myślał… Rozmawiałem z ministrem sprawiedliwości, panem Ćwiąkalskim. On sprawdził wszystko dokładnie, żebyśmy nie opierali się na własnej intuicji. W sądzie oczywiście można było złożyć wszystkie razem poprawki i zmiany. Sąd rozpatrywałby każdą oddzielnie, ale rejestrowałby na jednym posiedzeniu.
Panie ministrze, to czuje się pan oszukany czy nie? Ja wiem, że mężczyznę trudno pytać o takie sprawy.
To tak, jakby zapytać, czy Polacy czują się oszukani? Nie. Mamy u sterów w PZPN cwaniaczków, którzy próbują zakpić ze wszystkich i jeszcze próbują kupić te dziewięćdziesiąt dni.
Ja bym chyba wolał, żeby pan powiedział, że czuje się pan oszukany. Wiedziałbym, że ma pan większą determinację.
Ja się czuję rozczarowany i zawieziony, bo myślałem. Dorośli mężczyźni, po wielu rozmowach, po tym, co się ukazuje w mediach na ten temat, po tym, jak oni wiedzą, jak opinia publiczna ich odbiera i ocenia ich działalność…, że się tak zachowują! Ja nie jestem oszukany, mnie jest wstyd za nich.
To zapytam inaczej: minister sportu, kiedy patrzy w lustro, to co sobie myśli? Przygotowałem dwa warianty dla pana: „Jestem ministrem sportu, ale nie mogę niczego zrobić, żeby uporządkować polską piłkę” czy „jestem ministrem sportu, więc zaraz szybko zrobię porządek w polskiej piłce.”
Ten drugi wariant jest mi bliższy. Natomiast nie chodzi o to, żeby popisywać się i robić szum wokół sprawy, tylko trzeba skutecznie problem rozwiązać. Ja jestem zwolennikiem skutecznych rozwiązań. Mamy Euro 2012, więc kroki ministra sportu nie mogą wylać dziecka z kąpielą. Państwo jest na tyle silne, że z tą sprawą też sobie poradzi. Trybunał Arbitrażowy, który jest najwyższym sądem sportowym, podjął decyzję, że nie rozpatruje sprawy Widzewa i pewnie też Zagłębia i Korony, które uległy przedawnieniu zgodnie z PZPN-owskim prawem, ale nie znaczy to, że on w ogóle się odnosił do tego, czy była korupcja czy nie. Wciskanie ludziom ciemnoty, że to trybunał jest po stronie skorumpowanych, a PZPN walczy zakrwa na kpinę. To jest kpina z nas wszystkich.
Dwa słowa się pojawiają w Internecie: „cyrk” albo „jaja”.
Jedno i drugie jest adekwatne.
Kibicom kończy się już cierpliwość. Pana poprzednik wprowadził komisarza i wszyscy wiemy, jak to się skończyło, trzeba było ustąpić i tak naprawdę Michał Listkiewicz wygrał z Tomaszem Lipcem. Chciałby zapytać, jakie pan ma narzędzia?
Jeszcze wcześniejszy poprzednik pan Jacek Dębski wprowadził komisarza. Zrobił to źle i finał był znany wszystkim. Pan minister Lipiec również źle się do tego zabrał, bo chyba uległ presji i chciał pokazać, że jest gotowy na rozwiązania siłowe, ale które burzą krew w UEFA-ie i FIFA-ie. Natomiast istnieje PKOl – organizacja wielka, stara, z tradycjami, która może wyznaczać kuratorów. Przypomnę, że jak była afera korupcyjna we Włoszech, był tam kurator związku i UEFA nie burzyła się, bo on nie był wskazany przez ministra czy premiera, tylko był wskazany przez działaczy sportowych. To jest możliwe i na pewno tę drogę wykorzystamy.
To znaczy będzie pan namawiał działaczy sportowych, żeby wprowadzili kuratora? Kiedy to miałoby się stać?
Lada moment będzie ten zjazd. Wcześniej jeszcze wiele rzeczy będzie się działo.
Co się będzie działo?
Choćby wyjaśnienie tych wszystkich spraw: że ministra sportu oszukano, bo papiery, które dostałem w sprawie Polonii Bytom były niekompletne, było napisane, że zarząd PZPN nie podjął uchwały, a podjął. To kwalifikuje się do tego, żeby spisać wszystkie grzechy PZPN-u. przynajmniej te z ostatnich wielu miesięcy, żeby ludzie wiedzieli, dlaczego ci, którzy dziś zarządzają, nie powinni się w przyszłości znaleźć w strukturach zarządzających związkiem.
Ale to tych działaczy, jak rozumiem, chce pan namówić do wprowadzenia kuratora? Obawiam się, że to może się nie powieść.
Jestem człowiekiem dużej wiary. A poza tym pan prezes Listkiewicz ma niewątpliwie zasługi na polu Euro 2012 i jestem tam z nim w stanie współpracować, bo jest bardzo pożytecznym człowiekiem, jeżeli chodzi o kontakt z UEFA. Natomiast, gdyby podjął decyzję inną niż to, co obiecywał mnie i innym Polakom 13. kwietnia, gdyby kandydował na prezesa i został nim, to daję mu słowo, że ze mną współpracować nie będzie.
Czyli wyobraża pan sobie, że Michał Listkiewicz jest jedną z ważniejszych osób organizujących Euro 2012, ale w polskiej piłce nie ma już nic do powiedzenia. Wchodzą nowi ludzie, nowy zarząd…
Tak. tak to widzę. Chcę wyprostować jedną rzecz. To jest oczywiście impreza UEFA, reprezentuje ją krajowy związek czyli PZPN, ale sprawę organizacji Mistrzostw
Europy załatwia w stu procentach rząd. Budowa stadionów, infrastruktura, i inne – to są zobowiązania rządu. PZPN jest odpowiedzialny za stronę sportową, która zaistnieje dopiero, jak będą stadiony i będziemy blisko imprezy. Na dzisiaj działacze PZPN nie mają żadnej odpowiedzialności za żaden wycinek w organizacji Euro 2012. Żeby odczarować ten mit, że PZPN tu bardzo intensywnie pracuje. My współpracujemy z panami Listkiewiczem i Olkowiczem – pan Olkowicz jest świetny na linii Polska-Ukraina, tam jest bardzo pomocny, ale jeżeli chodzi o kontakt, a nie rzeczywiste zadania, które mają zlecone i mają wykonywać.
Panie ministrze, ja tu widzę pewną sprzeczność: z jednej strony chce pan współpracować z prezesem Listkiewiczem, z drugiej strony chce go pan usunąć z polskiej piłki. Myślę, że na to prezes Listkiewicz, który jest – jak mówią kibice – starym wygą, może się nie zgodzić. Jak pan go chce przekonać? Rozmawiał pan już z nim?
Rozmawiałem wielokrotnie.
Wyraził jakąś wolę zgody na to?
Tak, wyraził taka wolę i potwierdzał, że dotrzyma słowa. Natomiast, jeśli dziennikarze pytają, komu by zrobił na złość pan prezes Listkiewicz? Tylko sobie.
Czyli kurator będzie tylko wtedy, jeśli prezes Listkiewicz zmieni zdanie i będzie kandydował i – nie daj Boże! – zostanie wybrany.
O tych środkach, które ewentualnie zostaną podjęte, będziemy mówić, jak zaistnieją określone okoliczności. Ja tylko przypominam, że taka możliwość istnieje i jeżeli sytuacja będzie trudna, nie będziemy mogli porozumieć się z PZPN-em i na przykład będą kandydowali w wyborach ci delegaci, którzy mają postawione zarzuty, to nie dopuścimy do tego, żeby byli wybierani.
Wspomniał pan o sprawie Polonii Bytom. Zamierza pan coś w tej sprawie zrobić? Czy sprawa licencji dla Polonii jest zamknięta?
Tak. Dostałem kolejne pismo z Widzewa i nie wykluczam, że może się okazać – bo prawnicy nad tym pracują i na piątek będzie gotowa decyzja i odpowiedź – że okłamał PZPN, ukrył. Podjęcie tej uchwały może nie zdecydować o zmianie. Mówię o tym, żeby państwo wiedzieli, że swojemu zwierzchnikowi podlegli ludzie z PZPN wciskają kit.
Ale zwierzchnik zwykle bywa skuteczny wobec swoich podwładnych.
Ale proszę pamiętać, że autonomia związków sportowych na całym świecie jest faktem i ja nie chcę jej burzyć, bo uważam, że to jest dobrze skonstruowane. Natomiast zasady muszą obowiązywać wszystkich. Jeżeli ktoś na swoje stronie internetowej wydaje komunikat, że sąd niestety nie zarejestrował,… to jest tak, jak z totolotkiem – nie miał szans wygrać milionów ten, kto nie kupił losu.
Czyli będzie się pan przypatrywał temu, co robi PZPN. A w związku z tym bałaganem liga powinna ruszyć jesienią?
Oczywiście, że tak. Dlatego, że życie nie znosi próżni. Wiemy, jaka jest sytuacja, ale to nie jest sytuacja, która powoduje, że możemy zwolnić ligę z gry. Poziom sportu będzie zależał od tego, czy polscy piłkarze będą grali czy nie będą grali. Zaraz są eliminacje, jak nie będą grali, to będzie fatalnie. My w piłce nożnej chcemy wszystko zmienić. Najlepszym dowodem na to jest to, że budujemy Orliki 2012. Wczoraj wieczorem, gdy wychodziłem z pracy były pięćset dwa przetargi czyli pięćset dwa obiekty w Polsce w tym roku. Zmieniamy od podstaw. Jak chłopcy siedem, dziewięć lat mają i grają na tych Orlikach, w innych warunkach, to będzie materiał, który będzie budował polską piłkę. Od podstaw będzie to zmieniona rzecz.
Tym pan chce przekonać premiera, kiedy wezwie pana na rozmowę? Mówi się, że będzie wymiana ministrów. Pana wymienia się w pierwszej trójce do wymiany.
Pierwsze słyszę.
Nie czyta pan gazet.
Kiedy to było napisane?
Pojawia się co jakiś czas.
Nie znam takiej opinii premiera. Natomiast jak każdy minister tego rządu podlegam ocenia pana premiera Donalda Tuska i pan premier będzie decydował, z kim chce pracować dalej, jeżeli uważa, że ktoś wykonuje swoja prace dobrze. A jeżeli uzna, że jeden minister powinien odpocząć i dostać zmianę, to dostanie.
Premier zmienił zdanie? Pojedzie na otwarcie Igrzysk Olimpijskich?
Nie, nie pojedzie.
A pan pojedzie?
Ja pojadę. Proszę pamiętać, że to nie jest tylko kwestia mojego wyjazdu jako kibica, ale Ministerstwo Sportu wspólnie z PKOlem od lat zajmuje się przygotowaniem olimpijskim i zawiaduje tym procesem na miejscu. Poza tym, że sportowcy grają, skaczą, biegają, to ktoś to wszystko musi zorganizować. I to jest również po stronie ministra sportu.
O Majdana i Świerczewskiego nawet nie chcę pana pytać, bo nie wiem, czy to jeszcze sportowcy.
I bardzo dobrze.