Trójka|Salon polityczny Trójki
Ryszard Czarnecki
2007-04-18, 08:04 | aktualizacja 2007-04-18, 08:04
"Silniejszy PiS, to gwarancja tego, że ten ambitny i dobry program tego rządu będzie zrealizowany. A o to chodzi wyborcom. To jest najważniejsze."
Posłuchaj
Dodaj do playlisty
- Gościem jest Pan Ryszard Czarnecki, poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Samoobrony. Bałem się, że Pan przyjdzie tak, jak wczoraj w telewizji, w czerwonym szaliku i w czerwonej podkoszulce. Ale na szczęście normalnie - garnitur.
- Szalik był biało-czerwony, a koszulka była reprezentacji Polski, bo dziś wszyscy trzymamy kciuki za Euro 2012.
- Aż tak trzymamy?
- Ja w tym szaliku dość często paraduję na meczach polskiej reprezentacji. Dla mnie to nie dziwota.
- Jak będzie? Wygramy?
- Myśmy już w pewnym sensie wygrali, wchodząc do ścisłego finału, pokonując np. Rosję, która do tego finału nie weszła - kraj od nas znacznie bogatszy i silniejszy. Jak również wygrywając ten wyścig już z Grecją, aktualnym mistrzem Europy w piłkę nożną. Jest do tej pory wspaniała promocja Polski. Już rząd zadecydował, że obojętnie, czy te mistrzostwa dostaniemy czy nie, będą w Polsce nowoczesne stadiony. Myśmy już wygrali. W tej chwili faworytem są jednak Włosi - kraj aktualnego mistrza świata w piłkę nożną i kraj, który już dwa razy taką imprezę - mistrzostwa Europy - organizował.
- Słyszałem, że np. "Przegląd Sportowy" typuje dziś, że już mamy 7 głosów. Fachowcy mówią, że może będzie dobrze. Tak trochę wbrew Panu.
- Faworytem są Włosi, ale na szczęście i w piłkę nożną i w imprezach piłkarskich, nie zawsze wygrywają faworyci. Wierzę, że Polska jednak ma szanse. Panie redaktorze: biało-czerwone - barwy niezwyciężone.
- Co nam to da? Czy będziemy w stanie to zrobić?
- Tak. Będziemy w stanie to zrobić. Przypomnę, że ostatnie mistrzostwa Europy były zorganizowane w Portugalii 3 lata temu. Kiedy Portugalia wygrywała wyścig z Hiszpanią o to, kto te mistrzostwa zrobi, to miała raptem jeden stadion też nie do końca dobry, spełniający standardy UEFA.
- A my mamy ten jeden?
- W tej chwili mamy projekty stadionów. Mamy teraz podobną sytuację, jak Portugalia wtedy. Dla nas to będzie nie tylko kwestia olbrzymiego skoku cywilizacyjnego, setek kilometrów autostrad, olbrzymich pieniędzy z UE, także pod kątem budowy stadionów, ale także 500 tys. turystów, którzy przyjadą do Polski i Ukrainy na te mistrzostwa Europy, w których wezmą udział przypuszczalnie po raz pierwszy aż 24 kraje. To oznacza, że aż 6 stadionów w Polsce będzie musiało być rzeczywiście na najwyższym poziomie.
- Rodzi się np. pytanie, czy będzie miał kto sędziować? Bo może do tego czasu wszystkich sędziów zaaresztują.
- Sędziowie są z różnych krajów europejskich. Natomiast proces oczyszczania polskiej piłki z tego raka korupcji trwa i z tego należy się tylko cieszyć. I to także zasługa dziennikarzy.
- A proces Pana kandydowania na prezesa PZPN?
- Pozostaje aktualny. Chcę kandydować, będę kandydował. Aczkolwiek wybory, to jest trochę jak taki znikający cel - taka randka w ciemno, nie wiadomo kiedy będą.
- Chyba wygrał pan Listkiewicz to starcie z punktu widzenia własnych celów - chciał trwać dłużej i trwa spokojnie.
- Na razie zjazd PZPN, który obradował w zeszłym tygodniu w Warszawie, w czwartek, zmienił statut - wniósł te poprawki, których żądał sąd i jeszcze trochę innych. I w oparciu o ten statut odbędzie się zjazd. Kiedy? Zobaczymy. Może jesienią, może w przyszłym roku - to już zależy od zarządu PZPN.
- A kiedy odbędą się nowe wybory? Ta sytuacja może doprowadzić do wcześniejszych wyborów?
- Może, ale nie musi. To jest prawdopodobne jeżeli Marek Jurek w dalszym ciągu będzie taką siłą odśrodkową, gdy chodzi o PiS. Jeżeli LPR będzie dalej wykorzystywał sytuacje w koalicji dla podbijania bębenka i atakowania PiS-u, w pewnym momencie może nastąpić to, że premier Jarosław Kaczyński i szef PiS-u powie - sprawdzam - i okaże się, że będą nowe wybory, które dla LPR-u będą jednak dramatem. To nie byłoby dobre, bo fundowanie podatnikom kolejnych wyborów po niespełna dwóch latach to jest pomysł kontrowersyjny.
- Pan mówi, co mogłoby być i co powinno być. A jak będzie?
- To jest scenariusz prawdopodobny, ale myślę, że ani PiS, ani premier tej decyzji nie podjął.
- A jak Pan spogląda na Marka Jurka i te jego ostatnie działania - a zna Pan przecież tego polityka od wielu lat, byliście nawet Panowie w jednej partii, w ZChN-ie - to jak Pan odpowiada na to chyba kluczowe pytanie - czy Marek Jurek pokazał emocje, wybuchły w nim emocje, czy był to od dawna knuty plan założenia własnej formacji, 5 minut dla Marka Jurka?
- Nie siedzę w głowie Marka Jurka. Myślę, że mogło być i jedno i drugie. Rzeczywiście mógł być plan budowy własnej formacji. Ale też Marek Jurek jest człowiekiem emocjonalnym i mogły zadziałać zwykłe ludzkie emocje. Ja oceniam po efektach - efekty nie są dobre. PiS był jaśniejszą partią prawicy i dalej nią pozostaje. Ale PiS osłabiony przez odejście Marka Jurka oznacza ni mniej, ni więcej tylko zwiększone szanse na dojście do władzy liberałów z PO i lewicy SLD. A wówczas sprawy dotyczące ochrony życia, o które słusznie walczy Marek Jurek mogą być znacznie słabiej bronione. I tutaj Marek Jurek miał świetne intencje, ale efekt polityczny, jaki osiąga - może być dla właśnie tej najważniejszej sprawy dla niego - ochrony życia, może być niedobry.
- Ale z czego to wynika, to działanie? To jest polityk doświadczony, to jest polityk, który do tej pory trzymał nerwy na wodzy i był wręcz - zdaniem niektórych - zbyt zdyscyplinowanym marszałkiem Sejmu. I tutaj nagle takie działanie - taki klimat trochę z AWS-u czujemy.
- Mam poczucie swoistego dejavu. Jakbym oglądał film, który już kiedy oglądałem, a może nawet w nim po części grałem. AWS, która w imponującym stylu wygrała wybory parlamentarne, potem wygrała wybory samorządowe i potem nagle wjechała na równię pochyłą i pomknęła w dół. Myślę, że to jest doświadczenie, z którego powinniśmy wyciągnąć wnioski, także Marek Jurek.
- Ale to doświadczenie u wielu polityków dzisiejszego PiS-u, czy nawet tych, którzy są w PO - oni tez tam są, ludzie dawnego AWS-u - widać takie doświadczenie i zrozumienie, że partia, jedność jest pewną wartością. Dlaczego Marek Jurek zachowuje się, jakby tego nie rozumiał?
- To jest dobre pytanie przede wszystkim do pana marszałka Marka Jurka. Mam nadzieję, że czas na refleksję jeszcze nie minął. Tak naprawdę w tej chwili podział na prawicy, to robienie prezentu liberałom i lewicy. I to każdy polityk z PiS i LPR powinien pamiętać - atakowanie przez LPR PiS-u w walce o te 2-3 proc. elektoratu, jest w gruncie rzeczy robieniem dobrze lewicy - szerzej opozycji.
- 2-3 proc., które nie przechodzą. A myśli Pan, że ktoś przyjdzie jeszcze do Marka Jurka, że ten klub powstanie?
- Wczoraj dzwonił do mnie jeden z posłów PiS-u, który jest na tej liście tygodnika "Wprost" - tych, którzy mieliby rzekomo z Markiem Jurkiem wyjść - stanowczo zaprzeczał.
- Dzwonił jeden. Może reszta wyjdzie.
- Marek Jurek w tej chwili zapewne może liczyć na kilka osób. Oczywiście jest to o kilka osób za dużo.
- Może liczyć na kilka, czyli 5-6?
- Może. Nawet jeśli będzie 5-6,czy 8, a nawet 10, to będzie o 5-6, czy 8, albo 10 za dużo. Bardzo szczerze kibicując naszemu większemu koalicyjnemu bratu, bardzo bym chciał, aby PiS nie miał kłopotów, problemów, aby marszałek Jurek wrócił do PiS-u, żeby dalej był marszałkiem, ponieważ silniejszy PiS, to gwarancja tego, że ten ambitny i dobry program tego rządu - rządu, który ma swoje wady, ułomności, słabości - że ten program będzie zrealizowany. A o to chodzi wyborcom - to jest najważniejsze. O wyborcach jednak politycy powinni pamiętać.
- Marek Jurek będzie dalej marszałkiem Sejmu, czy kto inny nim zostanie?
- Na pewno nie sytuacja trwać w zawieszeniu. Z niewolnika nie ma pracownika. Marka Jurka się nie przymusi, żeby był marszałkiem. Lepiej, żeby nim pozostał.
- Kogo widzi Pan jako jego następcę, jeśli trzeba będzie tego dokonać?
- Jeżeli miałby to być ktoś z PiS-u - a to jest naturalne, że największa partia deleguje swojego kandydata, o tym przedwczoraj Andrzej Lepper mówił przedwczoraj w Luksemburgu - myślę, że powinna to być osoba o jakimś dużym autorytecie. Raczej niekoniecznie szef Klubu Parlamentarnego PiS-u, czy minister Gosiewski. Raczej osoba obdarzona większym autorytetem.
- Kto?
- Np. obecny wicepremier Ludwik Dorn. Może nie zastępujmy PiS-u. Niech to PiS wysunie kandydata. Na razie marszałek Marek Jurek jest marszałkiem i życzę mu, żeby dalej nim był. I to jako marszałek rekomendowany przez PiS.
- LPR zwiększa swoje szeregi w czasie, gdy traci PiS. Dołączył Henryk Goryszewski. Ma dołączyć podobno Jacek Szczot. Rozmowy trwają z Gertrudą Szumską i Ewą Kantor. Te wzmocnienia Romana Giertycha pozwolą mu przełamać tę złą passę, którą ma od dawna?
- Jednemu i drugiemu koalicjantowi życzę szczerze dobrze. Jeżeli wykorzysta ludzi doświadczonych w życiu państwowym, jak były wicepremier Goryszewski, były minister Jan Piątkowski, były wiceminister Jacek Szczot, czy były minister Zbigniew Jaworski, to dobrze. Niech ci ludzie będą wykorzystywani w służbie dla państwa polskiego.
- Ci ludzie są przede wszystkim nie karani - to jest wielka wartość. Bo wydaje się, że może się okazać, że w przyszłym parlamencie może ludzi karanych nie być. Taki projekt się pojawił. Samoobrona by go poparła?
- Sam byłem karany przez kolegium ds. wykroczeń w stanie wojennym parokrotnie. Oczywiście nie chodzi o tego typu karanie. Znamy projekt, był projekt w tej sprawie PO, PSL. Ostatnio w audycji radiowej, zresztą w tym gmachu, którym uczestniczyłem politycy PSL i PO pokłócili się, kto był pierwszy. Rząd taki projekt również, jak słyszę, przygotowuje.
- Ale co zrobią ludzie Samoobrony nad takim głosowaniem? Ono wykluczy z kolejnego parlamentu Andrzeja Leppera.
- Najpierw ta sprawa będzie przedmiotem obrad koalicyjnych. Zobaczymy jaki będzie projekt. Diabeł zawsze siedzi w szczegółach.
- Pytam o Samoobronę.
- Sama idea jest słuszna. Ale zobaczymy, jaki będzie gotowy projekt.
- Gdyby zapisać, że nie może kandydować ktoś, kto był karany, z wyjątkiem Andrzeja Leppera?
- Pan to jest satyryk dzisiaj. Ale poczucie humoru z rana nikomu nigdy nie zaszkodziło. Projekt tej ustawy musi być bardzo precyzyjny. Przyzna Pan, że jest różnica między naruszeniem prawa wynikającym z obywatelskiego nieposłuszeństwa, do którego zresztą wzywali liczni także dziennikarze i bardzo mądrzy profesorowie, w kontekście lustracji, a naruszeniem prawa, jeżeli ktoś coś ukradnie, przywłaszczy, skręci lub zrobi wypadek samochodowy np. ze skutkiem śmiertelnym.
- Prawo tej różnicy jakoś niespecjalnie poświęca dużo energii.
- Trzeba to bardzo precyzyjnie to określić.
- W ustawie?
- Czym innym jest kara więzienia, czy jakiegoś wyroku za wysypanie zboża, czego nie robi się w celu własnej korzyści majątkowej. A czym innym jest sytuacja, w której ktoś wykorzystując własne możliwości, przywłaszcza jakieś pieniądze. To są dwie różne rzeczy.
- W jakiem celu życiowa partnerka posła Filipka i była redaktor faszyzującego i neopogańskiego pisma zostali doradcami minister pracy Anny Kalaty? O tym wczoraj pisała "Gazeta Wyborcza". Spośród takich wielu zarzutów, czy afer dotyczących polityki kadrowej - one często są naginane, nieprawdziwe - te robią spore wrażenie, bo ci ludzie naprawdę są z nikąd i poza pewnymi rodzinno-towarzyskimi koneksjami nie mają żadnych uprawnień, czy predyspozycji do pracy w gabinecie politycznym.
- Akurat jedną z tych osób znam, pana Martynowskiego ze Szczecina, absolwenta politologii. Akurat uważam, że ta osoba ma kwalifikacje, żeby w gabinecie politycznym zasiadać. Przepraszam bardzo - myślę, że w wielu gabinetach politycznych, w wielu rządach były osoby mniej od niego wykształcone - nie przesadzajmy. Owszem, miał taką, a nie inną przeszłość, która mnie trochę też dziwi, bo uważam, że odwołanie się do jakiejś idei pogańskich jest kontrowersyjne, a nawet momentami zabawne.
- Z tego kręgu jest też pan poseł Piskorski, jeden z kreatorów polityki zagranicznej Samoobrony.
- Tak. Ja bym akurat pana Martynowskiego, czy pana posła Piskorskiego bronił, bo przeszli oni ewolucję i to w dobrym kierunku. Powiem to jako były dwukrotny minister i także były wiceminister - gabinet polityczny ma służyć ministrowi i jest w pewnym sensie wizytówką ministra. Tam się dobiera ludzi, którzy mają na jego rzecz pracować. Ja jako minister, ewentualnie w przyszłości - chociaż nie mam takich planów - będę zatrudniał ludzi, którzy by ciężko od rana do nocy pracowali na moją rzecz.
- Chcę Panu powiedzieć, że to jest trochę wyłączone z takich kryteriów np. administracji rządowej.
- Ja bym unikał synekur, ponieważ, gdybym zatrudniał tam ludzi. którzy są ot tak, sobie, żeby pobierać pensje, to by się obróciło przeciwko mnie. Myślę, że pani minister Kalata też zatrudnia osoby, które po prostu jej mają służyć merytoryczną pomocą. Jak czytam w publikacjach prasowych, że pani, o której Pan wspomniał, jest po to, aby utrzymywać kontakty ze strukturami partyjnymi Samoobrony.
- Pani Kukiełka.
- Była szefową młodzieżówki. Myślę, że pani minister Kalata wie co robi.
- Zobaczymy, czy wie, co robi. Na pewno już te nominacje przeciwko niej się obróciły. Dziękuję bardzo. Ryszard Czarnecki był dziś gościem "Salonu Politycznego Trójki".
- Dziękuję Panu. Dziękuję Państwu.