Leszek Miller

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Sierpień ’80 jak będzie chciał, to znajdzie również to drugie biuro, a poza tym może przecież przyjechać do Warszawy, i wtedy co? Premier ucieknie ze swojego gabinetu i zmieni kancelarię?

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Tytuły z dzisiejszych gazet: „Rusza wielkie zwalnianie”, „Recesja już nie straszy, ona tu jest”… Prawdziwe bicie na alarm, czy straszenie?

Wydaje mi się, że są to informacje przesadne. Wielkie zwalnianie… to, że jedni odchodzą, a drudzy przychodzą, to jest normalne w gospodarce rynkowej. Zresztą jest znany dowcip, że jak kogoś będą zwalniać, to na pewno innych będą przyjmować.

Albo dziś zwalniają, jutro będą zatrudniać.

Albo tak.

Tylko jak przetrwać od dziś do jutra? Liczby jednak robią wrażenie. Whirlpool – 475 osób, Paged Meble – 700, Telefonia Kable – 900, Michelin z Olsztyna zawiesza produkcje w fabryce opon… Nie wygląda to dobrze.

To nie wygląda dobrze, ale przecież polska gospodarka nie jest izolowaną wyspą, polska gospodarka jest wrażliwa na tendencje, które zachodzą w globalizującym się świecie i na pewno recesja, która jest faktem, kryzys finansów, który jest faktem, nasze gospodarstwa też dotknie.

Gdyby pan był dzisiaj premierem, co by pan mówił Polakom w obliczu tego kryzysu, który przyszedł do nas z zewnątrz, ale na który musimy też sami odpowiedzieć, tu wewnątrz?

Tu są potrzebne dwie rzeczy: po pierwsze, wiarygodny opis sytuacji, ale jeszcze bardziej potrzebne są sposoby wyjścia z tej sytuacji. Na miejscu premiera starałbym się przedstawiać wiarygodne i sensowne kroki, które, by powodowały, że ból tej recesji będzie mniejszy.

A co można zrobić?

Chociażby te rzeczy, o których kiedyś Platforma Obywatelska i premier mówili. Pamiętam, kiedy wdrażałem koncepcję 2 razy 19, czyli dziewiętnastoprocentowy podatek od przedsiębiorców i dziewiętnastoprocentowy podatek od ludzi, którzy się samozatrudniali. Wtedy Platforma mnie przybijała koncepcją 3 razy 15.

A ja pamiętam – jeszcze wtedy polityka PO – panią profesor Gilowską, która na dziedzińcu sejmowym krzyczała „Domyka się! Wyliczyliśmy to!”

Tak. 3 razy 15 to miał być pomysł, który z Polski uczyni specjalną strefę inwestycyjną Europy. Dzisiaj premier powinien te koncepcję 3 razy 15 położyć na stół i powiedzieć „Proszę bardzo, oto ona, zabieramy się do jej wdrażania”.

Zostawmy na chwilę wysokość podatku liniowego. Pana zdaniem rząd może jeszcze do tego wrócić?

Myślę, że nie. Dlatego, że to byłyby decyzje, które musiałyby budzić różne kontrowersje. A ja mam takie wrażenie – zresztą niedawno profesor Gomułka, były wiceminister finansów, mówił, że ministrowie rządu pana premiera Tuska jak ognia boją się jakichkolwiek kontrowersyjnych decyzji i na posiedzeniach Rady Ministrów mówi się raczej o rzeczach przyjemnych, gładkich i miłych. Zatem nie przypuszczam, aby w tym stanie rzeczy obecny rząd porwał się na jakieś rzeczy kontrowersyjne. Tym bardziej, ze wybory prezydenckie tuż, tuż, a zdaje się, że premier zamierza w tych wyborach uczestniczyć.

Wczoraj na naszej antenie przewodniczący klubu PO pan Zbigniew Chlebowski mówił, że Donald Tusk jest najlepszym kandydatem Platformy na prezydenta. To się powoli wydaje przesądzone. Donald Tusk ma szanse wygrać wybory prezydenckie?

Myślę, że ma. Dlatego, że na horyzoncie nie ma innego popularnego kandydata. Jeżeli będzie prowadził swój rząd tak jak teraz, to znaczy, koncentrował się na działaniach natury bardziej administracyjnej, niż na jakichś strategicznych rozwiązaniach, które zawsze powodują kontrowersje i jakichś opór społeczny, to pewnie dotrwa do wyborów prezydenckich.

Lewica wystawi kogoś, kto powalczy z Donaldem Tuskiem? I być może Lechem Kaczyńskim. Choć ostatnio sondaże są dla obecnego prezydenta niewesołe.

Jeżeli już mówimy o sondażach, to najwięcej szans miałby Włodzimierz Cimoszewicz, ale ja nie mam pojęcia, czy Włodzimierz Cimoszewicz chciałby w tych wyborach uczestniczyć.

I czy by dotrwał.

Czy chciałby uczestniczyć. Dlatego, że ma swoje doświadczenia. Pamiętamy wszyscy przecież, czym zakończył się poprzedni udział Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach. Myślę, że Włodzimierz Cimoszewicz to pamięta. Nie wiem, czy się zdecyduje.

Ale powinien?

Jako kandydat z największymi szansami…

Pan by go poparł?

Oczywiście, ja poprę każdego przedstawiciela lewicy, który wystartuje z szansami. Bo startowanie dla startowania nie ma sensu.

A może postawić na młodość? Wojciech Olejniczak? Grzegorz Napieralski?

Biorąc pod uwagę sondaże, widać, ze jest jeden kandydat, który miałby poważne szanse.

Przynajmniej zawalczyć. A jak pan ocenia, panie premierze, rok rządów Donalda Tuska? Przez ten tydzień media świętowały ten rok, oceniały… Jaką ocenę pan wystawia premierowi Tuskowi?

Wspomniałem już o tym, mogę to potwierdzić – to jest taka sytuacja, że za dużo menueta, a za mało śmiałego mazura, czyli zwłaszcza w sprawach gospodarczych, spodziewałem się o wiele więcej, tym bardziej, że miałem przed oczyma formację polityczną, która twierdziła, że jest formacją liberalną, a więc że będzie stosować te wszystkie rozwiązania liberalne, które są zawsze bardzo dla gospodarki ważne. Tymczasem mijają kolejne miesiące i gdyby pan mnie zapytał o jakiekolwiek rozwiązanie, które miałoby uczynić z polskiej gospodarki gospodarkę bardziej konkurencyjną czy bardziej wydajną, to miałby problemy z podaniem takiego przykładu.

Pomostówki?

Pomostówki to nie jest kwestia gospodarcza. To jest raczej problem społeczny. Mnie chodziłoby o takie rozwiązania…

Komisja Palikota?

No, właśnie, komisja Palikota! Niech ta komisja wreszcie coś przedstawi.

Jest pakiet…

To bardzo się cieszę.

Chyba „Rzeczpospolita” pisze, że przegłosowano jakąś jedną zmianę i potem komisja chciała ją wycofać, już po przegłosowaniu. Czy pan w ogóle wierzy w takie naprawianie czy odbiurokratyzowanie gospodarki z zewnątrz rządu, z parlamentu?

Nie, nie wierzę. Jeżeli miałbym cos jeszcze powiedzieć o takim sposobie rządzenia, które powinno budzić niepokój, to jest to, że różne ważne, kontrowersyjne programy odsyłane są przez rząd do parlamentu i pojawiają się jako propozycje poselskie. Cały blok spraw dotyczących ochrony zdrowia – projekty poselskie. Wcześniej kwestie dotyczące ładu medialnego…

Bo to prościej. Cały proces uzgodnień międzyresortowych…

Teraz komisja Palikota zamiast spójnego programu rządu w tej sprawie. Oczywiście jest coś w tym, co pan powiedział, ale mnie wydaje się, że pies pogrzebany jest gdzie indziej. Tu chodzi o to, żeby uciekać ze sprawami kontrowersyjnymi, żeby rząd się z tym nie identyfikował, żeby zasłaniać się parlamentem z nadzieją, że to pozwoli utrzymać się na wysokiej fali notowań. I tak oczywiście można, tylko z drugiej strony to robi wrażenie, że rząd, który nie ma własnych koncepcji w pakiecie ochrony zdrowia, dobrych warunków dla gospodarki czy ładu medialnego, to jest rząd, który się boi albo nie umie.

Wspomniał pan o notowaniach, panie premierze. Byłą ostatnio fala sondaży, badań i wynika z nich ciekawa rzecz: Platforma nie traci, a w każdym razie niewiele, a notowania rządu się pogarszają. Czy to jest naturalne?

Do pewnego stopnia. Dlatego, że kiedy notowania rządu będą się pogarszać, to prędzej czy później to się przełoży na ugrupowanie parlamentarne. Myślę, że z punktu widzenia Platformy, to wysokie notowania wiszą na premierze. To jest lider bardzo popularny. Ale jeżeli notowania rządu posuną się poniżej pewnego niskiego pułapu, to oczywiście to też się przełoży na partię.

Z czasem.

Z czasem, oczywiście.

A w tej chwili premier Donald Tusk może spać spokojnie, jeśli chodzi o konkurencję? Pytam o PiS, bo niektórzy eksperci zwracają uwagę na to, że nawet, jeśli ludzie są rozczarowani, to nie bardzo widzą kontrofertę, więc mimo wszystko wybierają Platformę.

Sądzę, że tak. Poza tym zachowania prezydenta, (który dla wielu Polaków jest po prostu przedstawicielem Prawa i Sprawiedliwości), dodatkowo utrudniają sytuację PiS-owi. Myślę, że z tego punktu widzenia PO i premier Tusk mogą rzeczywiście być spokojni, że w ciągu najbliższych miesięcy nie zdarzy się nic takiego, co by zachwiało tymi sondażami na korzyść PiS.

Prezydenta nie będzie w Polsce 6. grudnia, w czasie, gdy przyjedzie do nas prezydent Sarkozy. Wobec tego prezydent Francji spotka się z premierem. Wyjaśnieniem nieobecności prezydenta jest wyprawa do Japonii, podobno długo i pracowicie przygotowywana. Przekonuje pana to wyjaśnienie?

Jeżeli tak jest, to rzeczywiście można tu mówić o pewnym zbiegu okoliczności – niezbyt szczęśliwym, bo to, powiedzmy, tak jak premier ucieka przed związkowcami, prezydent ucieka przed Francuzami. Takie skojarzenia są natychmiastowe. To nie jest dobre, jeżeli wcześniej powstaje jakieś wrażenie – abstrahujmy już od tego, czy oparte na realnych faktach, czy nie – że prezydent Francji z prezydentem spotykają się w ważnej sprawie, mam na myśli ratyfikację traktatu lizbońskiego, a teraz się okazuje, że owszem, prezydent Francji przyjedzie, ale polskiego prezydenta nie będzie. To nie robi dobrego wrażenia i niezależnie od prawdziwych okoliczności i przyczyn tego stanu rzeczy, Polska za to zapłaci – zapłaci w stosunkach z Francją przede wszystkim, ale nie tylko.

Wspomniał pan o tym, że premier Tusk ucieka przed związkowcami. Gdyby jakaś grupa niewielkiego przecież związku zawodowego zajęła pana biuro poselskie w Łodzi i zażądała natychmiastowego spotkania z panem, gdyby pan był premierem, to też by pan nie pojechał. Co to za reguły?

ja bym zrobił tak: w biurze poselskim są dyżury, to nie jest tak, że premier czy poseł jest tam cały czas, więc powiedziałbym „Proszę bardzo, przyjadę na dyżur z państwem porozmawiać”, następnie porozmawiałbym i poprosiłbym o opuszczenie pomieszczenia, bo przecież nie może być tak, że tego rodzaju fakty będą normalne. Tym bardziej, że jest komisja trójstronna, jest centrum dialogu społecznego, gdzie takie spory powinny znajdywać rozwiązanie.

Jest pomysł, żeby przenieść biuro premiera gdzieś indziej i w ten sposób uciec od problemu. To dobry pomysł?


To jest zły pomysł dlatego, że Sierpień ’80 jak będzie chciał, to znajdzie również to drugie biuro, a poza tym może przecież przyjechać do Warszawy, i wtedy co? Premier ucieknie ze swojego gabinetu i zmieni kancelarię?

Już widziałem przed Kancelarią Premiera wzmocnioną ochronę.

To stwarza wrażenie ucieczki przed problemami. A trzeba stawić czoła problemom, to znaczy, trzeba przyjechać, odbyć rozmowę, poprosić o wyjście, a jeżeli to nie powoduje żadnych reakcji, to są przepisy prawa i siły porządkowe, które takie sytuacje rozwiązują.

Sprawa lokalna, ale głośna w Polsce – w niedzielę referendum nad odwołaniem prezydenta Olsztyna, który ma poważne prokuratorskie zarzuty. To jest były polityk SLD, pewnie pan się z nim zetknął. Wierzy pan w te zarzuty? Pan prezydent Małkowski wydał oświadczenie dla mieszkańców miasta, w którym stwierdził, ze stał się ofiarą zemsty za niezależność, uczciwość służbową i aktywność w życiu miasta.

Nie wiem, co jest prawdą, a co nie. Dlatego uważam, że referendum jest dobrym rozwiązaniem. Jeżeli większość mieszkańców dalej uważa, że ma dobrego prezydenta, niech go broni, a jeżeli większość mieszkańców uzna, że to jest zły prezydent, niech go po prostu odwołuje.

To jest oczywiste, ale pytam o pana zdanie.

Moje kontakty z prezydentem Olsztyna miały oczywiście miejsce, ale dawno temu i ja nie jestem w stanie dzisiaj panu powiedzieć, co jest prawdą. Z tego, co słyszę, zdania są podzielone, ale myślę, że mieszkańcy Olsztyna są w stanie prawidłowo tę sytuację ocenić. Niech zatem zabiorą głos mieszkańcy.

 


 

 


 

Polecane