Bogdan Zdrojewski

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Bogdan Zdrojewski

wydaje mi się, że zbudowanie funduszu misji publicznej i licencjonowanie programów zagwarantowałobyspokój i pewność, a środki finansowe na określone przedsięwzięcia radiowe, czy telewizyjne zawsze by były.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Pokażę panu pierwszą stronę „Rzeczpospolitej”, dwa zdjęcia: Barack Obama i McCain. Który z nich będzie prezydentem, która twarz jest pana zdaniem milszą, sympatyczniejszą? Na kogo by pan głosował?

Patrzę na Amerykę z pewnym niepokojem i wydaje mi się, że ta kampania też potwierdza pewne niepokoje, jakie płyną ze strony Ameryki. Musze powiedzieć, że na Obamę patrzę z pewnymi obawami, przede wszystkim z niewiedzą. Nie wiemy, jaki będzie. Natomiast McCain – odwrotnie, wiemy, ale słabo satysfakcjonujący. Z tego powodu ten niepokój. Stany Zjednoczone w tej chwili są na świeczniku światowej gospodarki, wszyscy obserwujemy, co się tam dzieje, te wirusy, zawirowania dotyczące gospodarki światowej stamtąd przyszły i tam oczekujemy też rozwiązań. W związku z tym oczekiwania wobec tych dwóch panów są ogromne.

Rozumiem, że minister kultury jest niezdecydowany. Podjąłby pan decyzję w ostatnim momencie, bo nie wiedziałby pan, czy zagłosować na nieznanego Obamę, czy znanego McCaina?

Na pewno jakbym był w Stanach Zjednoczonych i śledził całą kampanię od samego początku, ta decyzja byłaby już ukształtowana. Natomiast patrząc z pewnej odległości, widać tylko pozorne, zewnętrzne, elementy tej kampanii i one są niesatysfakcjonujące, według mojej oceny, w oby wypadkach.

To znaczy kampania nie jest merytoryczna? Pan stawiałby inne pytania kandydatom?

Wydać wyraźne nawet w tych ostatnich tygodniach, że pytania dotyczące gospodarki nie były dla McCaina życzliwe i nie potrafił na nie odpowiadać w sposób i budzący wątpliwości. Natomiast Obama w ostatnich tygodniach miał taki impet i na tyle potrafił zdominować opinię publiczną, że pytania do niego specjalnie nie docierały. Takie przynajmniej jest wrażenie tu w Polsce, zewnętrzne, natomiast dla ekspertów, specjalistów na pewno wygląda to troszeczkę inaczej.

Czy jeśli Obama wygra wybory, to świat będzie inny?

Na pewno Ameryka będzie inna, a skoro Ameryka będzie inna, to w jakimś sensie świat. Obama jest w tej chwili dla mnie trochę niewiadomą. Jest to polityk o dużej elastyczności, jak widać z zewnątrz, o dużej energetyce także. Jego kampania wyborcza trwa niezwykle długo, bo stoczył najpierw śmiertelny bój Hilary Clinton, w związku z tym mamy do czynienia w przypadku demokratów najdłuższą kampanią wyborczą w Stanach Zjednoczonych. Przejście tego trudnego frontu – wydaje mi się trudniejszym niż ten finalny z McCainem – kształtował także jego umiejętności unikania odpowiedzi na trudne pytania. I tak dotrwał chyba do końca.

Jeszcze jedno zdjęcie (ponieważ pan minister jest z zamiłowania fotografem), zdjęcie w „Dzienniku” – cała postać Baracka Obamy. Czy to jest pana zdaniem charyzmatyczny przywódca?

Zdjęcie jest świetne. Dlatego, że pokazuje dobrą sylwetkę, uśmiech, pewien spokój, wyważenie i rękę w geście sukcesu i pozdrowienia jednocześnie…

Taka wyciągnięta do przodu dłoń to jest gest sukcesu?

To jest gest uspokojenia i sukcesu pewnego.

Tego uczą się politycy? Czy to jest taki naturalny gest?

Ja się nie uczę. Ja się uczę oceniać fotografię i co z tej fotografii wynika. Zdjęcie zostało zresztą w „Dzienniku” dobrze wkomponowane. Mogę pogratulować tym, którzy układali tę stronę.

A myśli pan, że kto wygra?

Myślę, że raczej Obama wygra.

I wchodzimy w nieznane. Jutro będziemy wiedzieć, czyli jeszcze dwadzieścia cztery godziny cierpliwości i podamy wyniki wyborów, będzie wiadomo, kto został nowym prezydentem USA. Ale nie wiemy, co się stanie z mediami publicznymi w Polsce. Panie ministrze, kiedy będzie gotowa ustawa?

Ustawa jest w Sejmie, w rękach klubu PO, założenia zgodnie z poleceniem premiera przygotowałem w sierpniu, przekazałem je do klubu. Ustawa pojawi się na forum Sejmu wtedy, kiedy będzie jakaś zgoda polityczna w obrębie tych formacji politycznych, które tę ustawę będą chciały do końca przeprowadzić.

Czy to jest ustawa dla wszystkich czy przeciw komuś?

Na pewno nie jest przeciwko komuś. Ustawa, którą przygotowałem w wersji ograniczonej – założenia plus obliczenia finansowej – jest po to, aby po pierwsze, media publiczne miały pewne gwarancje finansowe, aby mogły funkcjonować bez perturbacji, po drugie, aby zwiększyć role tego, co nazywamy misją publiczną, zwłaszcza telewizji publicznej i aby doprowadzić do sytuacji takiej, że ośrodki regionalne nastawione są na sprawy lokalne, a nie tylko na ogólnopolskie.

Zanim będziemy mówili o tym, co panowie chcą zrobić, to może o sytuacji, która jest obecnie, na przykład o sytuacji w Polskim Radiu. Są mniejsze wpływy z abonamentu, Polskie Radio jest w trudnej sytuacji finansowej… właściwie teza jest taka, że Polskie Radio jest w trudnej sytuacji finansowej, bo są mniejsze wpływy z abonamentu, a wpływy z abonamentu są mniejsze, bo politycy PO zapowiedzieli zniesienie abonamentu. I co w takiej sytuacji może zrobić minister kultury czy rząd Polski?

Nie ulega wątpliwości, że radiem targają różne emocje, także te wszystkie szarpnięcia mają swoje skutki, także w finansach. Można powiedzieć, że utrzymywanie radia publicznego z abonamentu w tak wysokim stopniu naraża oczywiście tę rozgłośnie na konsekwencje finansowe.

Ale tak jest od dawna. Do radia publicznego trzeba dopłacać, bo ono ma między innymi Program II i Program IV, które są programami dotowanymi.

Trójka się broni, natomiast szarpnięcia w Dwójce były dla niej niekorzystne. Warto powiedzieć, że po zapowiedzi zniesienia abonamentu, akurat następny miesiąc to była zwyżka w poborze abonamentu. Generalnie z abonamentem jest źle, powtarzamy to od kilkunastu miesięcy, jest to danina zbudowana na nietrwałych fundamentach. Kłopoty ze ściągalnością abonamentu są od pięciu, sześciu lat, zdecydowanie wcześniej niż padła zapowiedź likwidacji tej daniny…

Ale i tak był wzrost wpływu z abonamentu w 2007 roku, wtedy, kiedy nie było zapowiedzi likwidacji abonamentu.

Jeden jedyny rok rzeczywiście była zwyżka, a w poprzednich latach była zniżka.

Panowie traktują radio personalnie, a przecież to jest coś więcej, to jest instytucja kultury, instytucja, która trwa od osiemdziesięciu lat i teraz, kiedy wprowadzana jest w takie zawirowanie finansowe, kiedy nie wiadomo, jak można finansować programy, nie wiadomo, skąd brać pieniądze, to jest źle, to jest brak szacunku dla ludzi, którzy pracują w radiu.

Sam pan powiedział „dla ludzi”. Nie ulega wątpliwości, że radio to ludzie. Radio to gwarancje na to, że praca wykonywana tu jest pracą rzetelną, wykonywaną na odpowiednim poziomie i ze wszystkimi uwarunkowaniami zewnętrznymi, które nie budzą wątpliwości. Natomiast nie ulega wątpliwości, że radio publiczne stało się przedmiotem krytyki przede wszystkim politycznej, i to bardzo szybko. To mnie martwi osobiście. Przyznam też panu rację, że byłoby lepiej, gdyby stabilność finansowa nie budziła wątpliwości. Wtedy rzeczywiście lepiej się wykonuje pracę, mniej się wtedy pojawia emocji, niepotrzebne są wtedy komunikaty, że „tej audycji nie będzie, jeśli abonament zostanie zlikwidowany”.

Ale to są komunikaty prawdziwe.

Oczywiście.

Dlatego, że w radiach komercyjnych nie ma tego typu audycji. Powiedział pan o Programie II PR, co mnie zmartwiło. Świętej pamięci Krzysztof Zalewski wprowadził Program II na nowe fale kultury i to jest bardzo dobra stacja, która się zmieniła na korzyść… nie rozumiem, skąd tu zarzuty jakiekolwiek?

Proszę nie przesadzać, aj nie powiedziałem, że dzieje się tu jakiś dramat. Nie, nie. Wydaje mi się tylko, że szarpnięcia i pewne pomysły czy zmiany Dwójce w pewnym momencie ni służyły. Natomiast uważam, że z punktu widzenia przekazu w obszarze kultury, jest nieźle im potwierdzam to, co pan mówi. Wracając do tego komunikatu, jeżeli rzeczywiście radio ma w tej chwili kłopoty finansowe w związku z obniżeniem abonamentu, to warto wykorzystać każdą sekundę do tego, aby poprawiać w tej materii sytuację…

Ale jak poprawiać? Poprosić reklamodawców, żeby zamiast audycji były reklamy?

Nie, nie, żebyśmy nie przesadzali i żebyśmy nie powpadali we własne pułapki, także intelektualne... W chwili obecnej, patrząc na całe przedsięwzięcie radiowo-telewizyjne, nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia z sytuacją, która nie służy radiu i nie służy telewizji, bo nie mamy stabilności finansowej…

Ale nie mamy dlatego, że zamiast poprawić mechanizm, który funkcjonuje od lat, który funkcjonuje w Europie Zachodniej, w której dbanie o media publiczne jest czymś bardzo ważnym, to zmieniamy ten mechanizm, tylko po co? Po co tworzyć nowy mechanizm, kiedy można naprawić stary i wszystko by dobrze funkcjonowało?

Są takie mechanizmy, które jak nie działają, to już nie będą działać. Nie wart ich naprawiać, trzeba zbudować nowy, albo kupić nowy, albo zaproponować nowy.

I panowie chcą zaproponować nowy – finansowanie z VAT z reklam mediów prywatnych. Jest kryzys gospodarczy, wpływy z reklam będą mniejsze, VAT będzie mniejszy, media publiczne są uzależnione od mediów prywatnych… to w jaki sposób to ma funkcjonować? Jak media publiczne mogą się bronić na rynku.

Na szczęście to policzyłem. Jeżeli chodzi o reklamy i VAT, media prywatne i publiczne – bo oczywiście chodzi o VAT-owanie całego tego rynku – daje to w normalnej sytuacji dochody ok. 700, 800 milionów, czyli prawie dwa razy tyle, ile wynosi abonament w tej chwili. Gdybyśmy potraktowali sytuację kryzysową jako pewną zapowiedź będzie to kwota 500, 600 milionów, czyli także więcej niż z abonamentu, więc proszę się tym elementem nie martwić. Natomiast proszę zwrócić uwagę, że projekt ustawy, który był przygotowany – mówię cały czas o założeniach – zakładał takie rozwiązania, które nie dotykały w ogóle spraw personalnych, nie zajmowały się żadnymi rozstrzygnięciami politycznymi. I ostatnia rzecz, niezwykle ważna: wydaje mi się, że zbudowanie funduszu misji publicznej i licencjonowanie programów zagwarantowałoby także panu, (mówię o instytucji), spokój i pewność, a środki finansowe na określone przedsięwzięcia radiowe, czy telewizyjne zawsze by były.

A mnie się wydaje, panie ministrze, że to jest najgorszy z możliwych pomysłów – tworzenie trzyosobowej rady powierniczej, która ma fundusz zadań publicznych, stworzy nieznośny mechanizm nacisku na media publiczne, w którym będzie arbitralna decyzja dotycząca tego, co jest, a co nie jest misją, i która zablokuje dopływ powietrza do mediów publicznych. Media publiczne muszą stać na twórczości ludzi, którzy tutaj są, a twórczość jest codziennie, a nie jest biurokracją żadną.

Ma pan rację, a dzisiaj nad tą twórczością czuwa przedstawiciel Samoobrony, Ligi Polskich Rodzin, itd.

Ale nie szkodzi.

Nie szkodzi? Według mojej oceny szkodzi… Wystarczy przyjrzeć się temu mechanizmowi, który jest zbudowany i nazywanie się licencjonowaniem programów. To nie będzie tak, że jakaś rada powiernicza, nota bene nie anonimowa, będzie decydowała o każdym programie, czy on ma charakter misyjny, czy nie; wręcz odwrotnie, licencjonowanie będzie polegało na tym, że zawarte umowy będą miały charakter długoletni, czyli na określony czas, na określone przedsięwzięcie będzie można podpisać stosowną umowę, otrzymać licencję na czas dwóch lat, w związku z tym nie będzie tak, że każdy program będzie poddawany cenzurze czy licencjonowaniu. Licencja oznacza zagwarantowanie możliwości realizowania określonego przedsięwzięcia.

Ale rada powiernicza będzie wybierana przez polityków. I będzie sytuacja taka: dobrze, to ja ci nie dam pieniędzy w przyszłym roku, jeśli nie spełnisz takich, a takich warunków, albo nie zrobisz tego i tego, albo postąpiłeś źle dlatego, że zaprosiłeś ministra Zdrojewskiego i zadałeś mu niewygodne pytania, powinieneś zadać mu grzeczne i łatwe pytania, uśmiechać się i powiedzieć „panie ministrze, pan naprawdę jest fantastyczny”.

Ja się do pana w tej chwili uśmiecham…

Ja też.

Ale pan doskonale wie, że teraz tak jest. właśnie teraz tak jest.

Właśnie tak nie jest.

Właśnie teraz tak jest dlatego, że Sejm wybiera Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, wybiera ją Senat, prezydent Lech Kaczyński. Ta z kolei wybiera określoną radę nadzorczą, itd.

Rada wybiera zarząd i zarząd sobie trwa. Po trzech latach może być rozliczany, że dobrze funkcjonował, albo źle funkcjonował. I taka ciągłość w mediach publicznych powinna być zachowana.

Poważnie pan powiedział teraz? To bardzo się cieszę, bo poprzednia KRRiT została nagle decyzją polityczną rozwiązana.

Ale sam pan chciał glosować za rozwiązaniem.

Absolutnie tak.

Dlatego, że był układ, w którym ośmiu członków KRRiT należało do SLD, a była tworzona po to, żeby była równowaga polityczna. A była całkowita nierównowaga polityczna.

Bardzo się cieszę z tego, co pan powiedział. Według mojej oceny najlepsze rozwiązanie będzie takie, kiedy Krajowa Rada będzie wybierana niestety przez polityków, bo innego wyjścia nie ma, natomiast kryteria wyboru od tej Rady zostaną trochę poddane zmianie.

Ale żeby to było coś trwałego, to musiałby pan minister usiąść razem z politykami i SLD, i PiS. Rozumie, że to jest bardzo trudne powiedzieć: dobrze panowie, to zróbmy media publiczne w końcu. A nie jest tak, że przeciw komuś, czyli przeciw jakiejś grupie politycznej panowie chcą zmienić media publiczne? Bo na tym panom zależy, żeby twarze się zmieniły?

Jak pan wie, aby doprowadzić do takiego spotkania Bogdan Zdrojewski nie jest potrzebny. Ja nie mam problemów z koncyliacyjnością i szukaniem rozwiązań najbardziej optymalnych. W resorcie kultury, ani w żadnej instytucji mnie podległej do tej pory nie został zatrudniony żaden polityk z legitymacją partyjną Platformy Obywatelskiej. To nie jest dla mnie kryterium. Natomiast korzystam i będę korzystał z rekomendacji wszystkich osób, które dobrze polskiej kulturze życzą. Wracając do radia i telewizji, muszę powiedzieć dwie ważne rzeczy: mamy do czynienia z sytuacją, która nie wpływa korzystnie na jakość mediów publicznych, nie oznacza to, że mamy jakiś dramat czy tragedię, jestem przeciwnikiem mówienia o tym, że dzieje się w tej materii jakiś nadzwyczajny skandal, który musi być obcięty natychmiast, bo szkodzi polskiej racji stanu – przesada! Ale wolałbym, aby w tej materii było lepiej z myślą także o kulturze, i to kulturze wysokiej.

Lepiej nie znaczy inaczej, nie znaczy zmiana mechanizmu… Nie może to być naturalna ewolucja?

Bardzo chciałbym, aby do pewnych modeli można było dochodzić metodami ewolucyjnymi, żeby ta rewolucja ewentualnie była w finale – rewolucja pozytywnie oceniana przez wszystkich. Ale wydaje mi się, że w obecnych warunkach politycznych jest to niezwykle trudne, choć wydaje mi się, ma pan rację, trzeba szukać takich rozwiązań, które będą rozwiązaniami miękkimi.

To dlaczego nie zaprasza pan do stołu wszystkich sił politycznych?

Zapraszam. I bardzo często rozmawiam z osobami, które bardzo często reprezentują także bardzo skrajnie różne opcje myślenia. Z tego też powodu założenia, które zostały przygotowane nie zawierają w sobie żadnego rozwiązania personalnego.

A kiedy będzie nowa ustawa medialna?

Myślę, że na przełomie roku.

Polecane