Koncert "Zalewski śpiewa Niemena" na antenie Trójki
2018-05-02, 22:05 | aktualizacja 2018-05-03, 13:05
– Wydawało mi się, że jestem wielbicielem i znawcą Niemena, ale kiedy zacząłem się przygotowywać do koncertu, okazało się, że nie znam nawet połowy jego twórczości – przyznaje dzisiaj.
Posłuchaj
W środę 2 maja o godz. 21.05, tuż po zakończeniu Polskiego Topu Wszech Czasów, można było wysłuchać retransmisji koncertu z trasy promującej płytę "Zalewski śpiewa Niemena", który odbył się 18 lutego 2018 roku w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie.
Krzysztofowi Zalewskiemu towarzyszył zespół w składzie:
- Krzysztof Zalewski - wokal, gitara
- Natalia i Paulina Przybysz - chórek
- Jerzy Zagórski - gitara
- Kuba Staruszkiewicz - perkusja
- Pat Stawiński - bas
- Tomasz Duda - saksofon, flet
- Jarek Jóźwik - instrumenty klawiszowe
Usłyszymy także solowe wykonania piosenek Czesława Niemena, które nie pojawiły się na płycie: Natalia Przybysz zaśpiewała utwór "Mów do mnie jeszcze", a Paulina Przybysz "Ode to Venus".
A wszystko zaczęło się w Jarocinie. Organizatorzy kultowego festiwalu postanowili godnie uczcić dwie piękne rocznice – pół wieku od premiery płyty "Dziwny jest ten świat" i 30 lat od pierwszego występu Czesława Niemena na jarocińskiej imprezie – i zaproponowali Krzysztofowi Zalewskiemu przygotowanie koncertu z repertuarem Mistrza. Autor "Złota" zgodził się, bo lubi wyzwania, ale zrobił to również po to, by lepiej poznać swojego idola.
– Wydawało mi się, że jestem wielbicielem i znawcą Niemena, ale kiedy zacząłem się przygotowywać do koncertu, okazało się, że nie znam nawet połowy jego twórczości – przyznaje dzisiaj. – Na pewno duża część jego dorobku pozostaje nieodkryta. Pod koniec życia zachwycił się nowinkami technicznymi, co miało ogromny wpływ na brzmienie. Choć jego utwory były harmonicznie, aranżacyjnie bogate, trudno przebrnąć przez nagrania naszpikowane brzmieniami Synclaviera, wówczas uchodzącymi za nowoczesne. Dlatego pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie nagranie tzw. trudnych piosenek we współczesnych aranżacjach. Wyciągnięcie z nich tego, co najważniejsze: tekstów i melodii.
Udało się. Zalewski podszedł do zadania z szacunkiem, ale nie na kolanach. Nie wywrócił tych utworów do góry nogami, nie wymyślał interpretacji na siłę odmiennych od oryginałów – raczej ujednolicił repertuar pochodzący z różnych okresów twórczych Niemena, po czym włożył w to wszystkie swoje umiejętności, całą energię. Jarocińska publiczność przyjęła koncert entuzjastycznie, więc trzeba było rzecz utrwalić dla potomnych. Powstała aktualna, świeżo brzmiąca płyta, gatunkowo rozpięta pomiędzy hard rockiem a białym soulem, z niezbyt głęboko ukrytymi pokładami słowiańskiej melancholii.