Przemysław Gosiewski

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Przemysław Gosiewski

Skoro pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, czy ktoś inny, ma problem z własnym oświadczeniem majątkowym, to teraz Sejm ma się zebrać i natychmiast uchwalić ustawę, która działa wstecz?

Posłuchaj

2007_01_23.mp3
+
Dodaj do playlisty
+

- Gościem jest dziś Przemysław Gosiewski, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, polityk PiS. Dzień dobry.

- Dzień dobry Panu. Dzień dobry Państwu.

- Gosiu pewny posady - mała notatka z "Gazety Wyborczej" sugeruje, że Pan też podlega przeglądowi ministrów i że są pogłoski, że Pan może odejść. Zaprzecza Pan?

- Akurat w procedurze przeglądu uczestniczę. Wspólnie z panem ministrem Błaszczakiem uczestniczymy w spotkaniach i jesteśmy asystentami pana premiera w tych rozmowach. Ja jako minister nie mam własnego resortu, w związku z tym, pod tym względem nie byłem w żaden sposób badany tak, jak inni ministrowie. Ale wiem, że moja misja w rządzie będzie trwała tak długo, jak będę cieszył się zaufaniem pana premiera, dlatego, że zawsze szef Stałego Komitetu Rady Ministrów musi być tą osobą zaufania premiera, który koordynuje prace rządu.

- Zausznik - powiedziałby ktoś złośliwy. Czy obiło się Panu o uszy, który z ministrów straci stanowisko?

- Bardzo podchwytliwe pytanie.

- Albo Pan wie, albo Pan nie wie?

- Pan premier po przeglądzie resortów przygotowuje podsumowanie i to podsumowanie ma składać się z dwóch części. Po pierwsze, mają być wydane zalecenia dla każdego z ministrów dotyczące zadań w najbliższym półroczu i oczywiście uwag, które pan premier ma do każdego z ministrów. Ale po drugie, ma omówić pewne zmiany personalne. Ja bym ich nie wykluczał. Wspominał, może to być jedna, dwie zmiany.

- Czy to będzie minister Polaczek? Mówiło się o ministrze Sikorskim, ale sądzę, że w dniach, gdy tarcza rakietowa rozstrzyga się, to jest niemożliwe. Więc zostaje minister Polaczek.

- Nie znam jeszcze decyzji pana premiera, więc nie chciałbym wypowiadać się w sprawach personalnych. Myślę, że te decyzje poznamy albo w tym tygodniu, albo na początku przyszłego.

- Czy resort transportu dobrze funkcjonuje?

- To jest bardzo szerokie pytanie. Sądzę, że jest wiele spraw, które zostały zrealizowane w tym resorcie. Ale też wiem, jak wielkie są wyzwania. Mamy zbudować blisko 2000 km autostrad i dróg ekspresowych - to na pewno jest to jeden z największych programów inwestycyjnych w Polsce.

- A czasu coraz mniej, a w ciągu tego pierwszego roku niewiele zbudowano, nie mówiąc o nowych kontraktach.

- Muszę powiedzieć, w miarę dużo. Musi Pan pamiętać, że w pierwszym roku.

- No tak, ale jeśli już, to była jednak zasługa poprzedników.

- W pierwszym roku przede wszystkim nastawiliśmy się na poprawę nawierzchni, bo to było szybsze działanie. Wiadomo, żeby budować drogi, to trzeba czasami 3 lata, a w niektórych przypadkach nawet 7 lat je przygotowywać. Przyjęliśmy ustawę w zeszłym roku, która skraca ten okres i mamy nadzieję, że teraz uda się skrócić okres przygotowawczy do dwóch lat. Jak przyszliśmy - ma Pan w jednym rację - były to puste szuflady z projektami. W związku z tym, ten rok 2006 - myślę, że jeszcze sporo w 2007 - musimy przede wszystkim poświęcić na prace projektowe, na przygotowanie wszystkich działań do budowy dróg. Bo pamiętajmy, żeby ten szpadel wbić, to jest trzydzieści parę punktów procedury, którą trzeba spełnić. I teraz to upraszczamy, chcemy, że z tych trzydziestu paru pozostało nie więcej niż dwadzieścia.

- Czyli nowy projekt, nowy minister, nowy start w dziedzinie dróg?

- Nie wiem jakie będą decyzje pana premiera. Jeszcze nie wiem. Myślę, że niedługo je poznamy wszyscy.

- Użył Pan słowa specustawa. I to jest słowo, którego szukałem. Niektórzy politycy opozycji mówią o amnestii, inni mówią o jakichś bardziej skomplikowanych prawniczych terminach. Ale wniosek jest ten sam. Trzeba zrobić coś specjalnego, jakąś właśnie specustawę, która by umożliwiła zachowanie tym samorządowcom, którzy spóźnili się z oświadczeniami majątkowymi, dotyczącymi działalności gospodarczej swoich małżonków, posady. Czy coś takiego w ogóle jest możliwe?

- Jestem temu głęboko przeciwny. W Polsce nie może być takiej sytuacji, że ktoś nie przestrzega prawa. I potem okaże się, że jak to prawo naruszy, choćby nawet był prezydentem Warszawy, to wówczas opozycji mówią, to teraz napiszmy ustawę i uratujmy taką czy inną osobę. Boleję nad tym, że aż tylu samorządowców, bo rzeczywiście spora grupa.

- Czy jakieś liczby są w miarę pewne?

- Jeszcze do końca nie jest to znane, ale nie wykluczone, że to może być ponad 100 przypadków w kraju. Jest naprawa, bo ja stawiam taką tezę, czy jeżeli ktoś nie jest w stanie złożyć oświadczeń majątkowych i dwóch innych oświadczeń, informacji o zatrudnieniu w działalności małżonka, to jak może rozstrzygać przetarg wart wiele milionów złotych?

- Pana żona jest samorządowcem. Złożyła to oświadczenie?

- Tak. Złożyła.

- Może to jest tak, że Państwo trochę siebie uprzedziliście, że ta wrzutka w całkiem nowej ustawie miała jakąś złą intencję? Tak sugerują politycy opozycji. Mówią pułapka. Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi o pułapce.

- Pułapce, która została uchwalona w 2004 roku, bo wówczas nowelizowano ordynację. Były dwa lata, żeby móc przeczytać. Wiadomo, że pewne przepisy wchodzą w życie z rozpoczęciem tej kadencji i to pokazuje pewną niekompetencję. Uważam, że każdy samorządowiec powinien mieć taki dzienniczek samorządowca.

- Ta ustawa, to jest jednak nowelizacja ustawy o ordynacji samorządowej. I ten akurat przepis wszedł w życie tuż przed wyborami.

- Ma Pan rację. Ale ta nowelizacja została uchwalona razem z ordynacją do PE. I została ona uchwalona chyba 7 kwietnia 2004 roku. Wówczas też zmieniono przepisy karne, jeżeli chodzi o utratę mandatu. Ta sprawa była wówczas przedmiotem prac i rzeczywiście przyjęto, że nowe rozwiązania samorządowe wchodzą od początku kadencji. Tylko, że tą sprawą parlament zajmował się chyba 2 lata temu.

- Czyli to jest już wszystko zamknięte? Te wypowiedzi - i Pana i wiceministra MSWiA - sugerują, że tak naprawdę w Warszawie są przesądzone nowe wybory?

- Nie wiem, czy w Warszawie, czy w innych miejscach, bo to jest ocena stanu faktycznego. Tam gdzie rzeczywiście nie złożono oświadczenia czy informacji - to tak. Z tego, co mogłem się zorientować, to argumentacja pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, mówiąca o tym, że jej mąż nie prowadził działalności na terenie Warszawy, w związku z tym nie musiała, nie utrzymuje się krytyki, bo jak nie musiała, to po co składała. A po drugie, jest coraz więcej informacji, że jednak mąż mógł prowadzić działalność na terenie Warszawy. A chodzi o taki przepis, który wyklucza konflikt interesów. Wiadomo, że ten przepis został po to wprowadzony, żeby pokazać, czy osoba pełniąca funkcję publiczną, może być w konflikcie interesów czy nie.

- Jeśli taki był główny cel, to pokazano.

- Tak. Ale dotychczas była pewna fikcja, bo nie było żadnych sankcji za nie złożenie oświadczeń. Oświadczeń, w sensie majątkowych czy tych informacji, praktycznie wszyscy uważali, że to tak naprawdę jest nie do końca obowiązujące. Dlatego też Sejm 2 lata temu wprowadził pewne zaostrzenia. Wprowadził po to, żeby każdy miał świadomość, jeżeli ja nie złożę oświadczenia czy pewnych informacji, to może mnie spotkać poważna sankcja. I ja sądziłem, że jeżeli ten przepis obowiązuje i został 2 lata temu uchwalony, że każda osoba, która się przygotowuje do kandydowania i do objęcia funkcji ma świadomość, jakie ma prawa i obowiązki. Tym pierwszym obowiązkiem jest złożenie oświadczeń. I np. dla mnie, jako parlamentarzysty, to jest jasne. Jak obejmuję mandat, to składam wszystkie oświadczenia. Obejmując funkcję ministra, też złożyłem wszystkie oświadczenia w terminie. To jest jasne, że jak pełnię funkcję, to podlegam przepisom antykorupcyjnym.

- Te tłumaczenia Hanny Gronkiewicz-Waltz może jednak warto wziąć pod uwagę? Ten cel został osiągnięty. Pan mówi o prawie - oczywiście. Tylko czy tutaj trochę się nie zapędzamy w śmieszność? Konsekwencje będą bardzo poważne. Trochę zostanie podważony werdykt wyborców. Może warto jednak poszukać jakiegoś kompromisowego rozwiązania?

- No dobrze. Pan stawia taką tezę.

- Ja pytam tylko.

- Sprawa dotyczy Hanny Gronkiewicz-Waltz.

- Też.

- To weźmy tak, że w 149 przypadkach samorządowcy stracą funkcję, a w 150 nie.

- Ale może wszystkim darować drobny błąd?

- Prawo działa wobec wszystkich jednakowo. I czy ktoś jest wójtem Nowego Korczyna - bo akurat znam taką miejscowość, gdzie wójt traci funkcję, jest to wójt z PiS - czy ktoś jest prezydentem Warszawy, to w jeden sposób podlega prawu.

- Czyli żadnych szans na specustawę, na amnestię?

- Jako prawnik zadam Panu proste pytanie: czy prawo działa wstecz?

- Nie. Prawo nie działa wstecz.

- Bo to jest jedna z podstawowych zasad.

- Nawet orzeczenia TK nie działają wstecz zazwyczaj.

- A Pan mi tutaj stawia taką tezę. Mniej więcej ja tak tę tezę rozumiem. Bo skoro pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, czy ktoś inny ma problem z własnym oświadczeniem majątkowym, to teraz Sejm ma się zebrać i natychmiast uchwalić ustawę, która działa wstecz?

- Tylko mówię, że podobne przypadki miały miejsce i może nie była to ustawa, ale rozporządzenie ministra edukacji dotycząca matur. Mniej więcej tego typu rozumowanie przyjmowało, że coś złego się stało, że błąd jest niewspółmiernie karany.

- W tym rozporządzeniu pana premiera Giertycha była sytuacja prosta. Za rok wchodziły korzystne rozwiązania, zgodnie z wcześniej przyjętymi przepisami i je rozszerzył pan premier Giertych. Oczywiście sprawa jest kontrowersyjna. Stawiam taką tezę: jeżeli ktoś nie jest w stanie złożyć trzech oświadczeń - dwóch oświadczeń i jednej informacji - to jak może rozstrzygnąć skomplikowany przetarg na wiele milionów np. euro, który wymaga czasami przeglądu tysięcy dokumentów?

- Nie powiedziałbym, że to jest całkiem niemożliwe. Ludzie popełniają błędy. Tamte robią urzędnicy.

- Ale odpowiedzialność ponosi zawsze wójt, burmistrz, prezydent. I on musi być przygotowany, że prawo w Polsce się stosuje.

- A kto poniesie odpowiedzialność, jeśli polska piłka zniknie? Jeśli nie będziemy grali w rozgrywkach organizowanych przez FIFA, UEFA?

- To jest pewien problem. Słuchałem pana Listkiewicza i gratuluję mu dobrego samopoczucia.

- To prawda. Świetnie się czuje.

- Tak. Bo 67 osób aresztowanych, śledztwo w toku. A pan Listkiewicz mówi: ja nie zauważyłem, jest jakiś problem? To jest pytanie. Dopiero pan Listkiewicz zauważy, jak setka będzie aresztowanych? Jest pytanie, jak mierzyć coś, co jest tragiczne?

- Czyli nadchodzące zawieszenie PZPN warte jest wyczyszczenia polskiej piłki?

- Uważam, że nigdy polską piłkę się nie odbuduje, jeżeli nie będą decydowały reguły sportowe, a reguły korupcyjne. Jeżeli będzie zasada taka, że nie warto ile włożą z siebie pracy, a warto jak mój menedżer z kimś załatwi.

- A jaki jest dalszy scenariusz? Wszystko na razie przebiega zgodnie w tymi analizami, które wskazywały, że to się skończy jednak awanturą, że tutaj władze światowej piłki nie zaakceptują decyzji polskich władz. Co dalej?

- Jak dalej będzie, to określi ustawa o sporcie kwalifikowanym. Ona mówi bardzo wyraźnie, że kurator w ciągu 3 miesięcy musi zorganizować zjazd, musi się odbyć walny zjazd PZPN, muszą być wybrane nowe władze. Tylko pan Listkiewicz, który wielokrotnie był o to - nie powiem proszony - monitowany, że taki zjazd powinien się odbyć, mówił, że on nie widzi problemu. To teraz widzi to kurator, zjazd musi się odbyć i to środowisko musi samo znaleźć sposób oczyszczenia. Najgorszą rzeczą też dla polskiej piłki nożnej jest ta cała aura, która mówi, że tak naprawdę nie ma żadnej sportowej rywalizacji, tylko jest układ i pieniądz.

- I na koniec dobra dla PiS wiadomość. Pierwszy od dawna sondaż, który pokazuje, że PiS ma - lekką, ale jednak - jednoprocentową przewagę nad PO. Skąd taki wynik Pana zdaniem?

- Podchodzę do wyników sondażowych w sposób spokojny. Wiem, że te wyniki się zmieniają, ale jest pewna tendencja. Ta tendencja pokazuje, że pomimo bardzo brutalnych ataków na nasze ugrupowanie - ze strony opozycji, ale też z części mediów.

- Też potraficie być Państwo brutalni.

- Mamy jednak trwałe poparcie społeczne. To jest ważne, bo ogromna liczba Polaków opowiada się za zmianami, które realizujemy. I to jest dla nas ważny sygnał do kontynuacji tych działań, które proponuje rząd.

- To może zakończmy cytatem z ulotki, którą Andrzej Lepper wydrukował za pieniądze publiczne i rozesłał rolnikom: w świecie, w którym każdego dnia media przynoszą złe wiadomości, w którym coraz trudniej o wzajemną życzliwość i zrozumienie, zapomnijmy na chwilę o tym, co złe, przypomnijmy sobie to, co dobre. Miłe słowa, ale czy za pieniądze publiczne powinny być drukowane? To dzisiaj podaje "Rzeczpospolita", że taki fakt miał miejsce.

- Nie wiem, co to jest za ulotka. Takie stwierdzenie ogólne słuszne w tej ulotce.

- To prawda.

- Trudno, żeby ona miała charakter kontrowersyjny.

- Ale czy podatnik powinien płacić za takie stwierdzenie?

- Po prostu trzeba wyjaśnić jakiego to jest typu ulotka, o co tu chodzi tak naprawdę. Wracając do różnych materiałów informacyjnych, rzeczywiście trochę optymizmu powinno być w nas więcej.

- Ale za czyje pieniądze? Dziękuję bardzo. Przemysław Gosiewski.

- Dziękuję Panu. Dziękuję Państwu. Życzę miłego dnia.

Polecane