Wspominamy Jerzego Wasowskiego...
2007-05-28, 12:05 | aktualizacja 2007-05-28, 12:05
W czwartek, 31 maja, postaramy się w Trójce przybliżyć twórczość jednego z największych polskich kompozytorów "muzyki małej, ale nie mniejszej".
Posłuchaj
Szczególnie polecamy pasmo TuBaron, w którym pojawią się mówiący, śpiewający i grający goście...
Od 9:00 do 12:00 TuBaron - goście - Maria Wasowska, Ewa Bem, Joanna Trzepiecińska, Katarzyna Warno, Bogdan Hołownia, Kamil Banasik.
Od 13:00 do 14:00 Akademia Rozrywki - Maria Czubaszek i Wojciech Karolak
Od 22:30 do północy - Akademia Muzyczna Trójki, poświecona Jerzemu Wasowskiemu
Wasowski Jerzy Ryszard – kompozytor, aktor, reżyser, ur. 31 maja 1913 r. w Warszawie. Studiuje na Wydziale elektromechaniki – prądy słabe na Politechnice Warszawskiej. W roku 1938, po ukończeniu studiów podejmuje praktykę w Polskim Radiu, pracując kolejno w działach: amplifikatorni, nagrań i transmisji.
W czasie okupacji przebywa w majątku pp. Zamoyskich w Trzebieniu, gdzie między innymi nielegalnymi zajęciami prowadzi wraz z gospodarzami domu tajne nauczanie w szkole średniej, doprowadzając kilka osób do matury. Wykłada przedmioty ścisłe, uczy muzyki, rysunku (był świetnym kreślarzem, miał zdolności graficzne, co widać, gdy się ogląda jego nuty, był zamiłowanym majsterkowiczem – umiał wszystko zrobić, począwszy od zaprojektowania mebla do wykonania go – są w domu różne półki przez niego zrobione. Lubił i umiał uczyć, kiedy po wojnie wrócił do radia, prowadził kursy dla realizatorów dźwięku.)
1945-46 – Radio-Warszawa – działy techniczne, potem spiker
1946-48 – Miejskie Teatry Dramatyczne – Warszawa – początkowo taper później aktor, aż w końcu – kompozytor
1948-50 – Radio Warszawa – kierownik działu reżyserii muzycznej i nagrań, potem główny reżyser akustyczny; opracowuje skrypt zasad reżyserii dźwięku dla mikserów (reżyserów dźwięku); pracuje też jako lektor, aktor i reżyser
1950-54 – Radio – zastępca kierownika działu emisji
1954-62 – Radio i TV – reżyser
1962-73 – Radio i TV – reżyser i st. Redaktor Teatru Humoru i Satyry
1973-77 – bez etatu
1977-79 – Radio i TV – doradca przewodniczącego Radiokomitetu do spraw muzyki rozrywkowej
W dziedzinie muzyki – samouk. Pisał w systemie tonalnym, w różnych fakturach: kameralnych, jazzowych, symfonicznych. Członek zwyczajny Związku Kompozytorów Polskich, ZASP-u i ZAIKS-u.
Hobby: matematyka (teoria grup), akustyka muzyczna (struktury dźwiękowe).
Nagrody: Prezesa PR za twórczość radiową. Premiera za twórczość dla dzieci, w 1961, 62, 62 I-sze nagrody na festiwalach sopockich za piosenki w konkurencji krajowej, Srebrna Maska, Złoty Ekran, w 1968 – I-sza nagroda w Opolu i w Sopocie (w konkurencji międzynarodowej), nagrody ministra kultury i sztuki, nagrody w Opolu, Kołobrzegu i inne.
Równolegle z działalnością kompozytorską – udział w licznych audycjach w charakterze aktora, m.in.: 1958-66 – Kabaret Starszych Panów, 1968-69 – cykl Kronik Bolesława Prusa (rola tytułowa) w TV, a potem gościnnie w Teatrze Powszechnym, filmy: Robinson warszawski, Upał, Ja gore!
Zmarł 29 września 1984 roku.
(zebrała żona kompozytora - Maria Wasowska)
I jeszcze kilka słów ze wstępu do albumu przygotowanego przez syna kompozytora, Grzegorza Wasowskiego:
Około 700 piosenek, około 150 ilustracji muzycznych do słuchowisk radiowych, widowisk telewizyjnych, filmów animowanych i fabularnych oraz sztuk teatralnych (w tym, m.in. musicale „Machiavelli”, „Pamiętnik pani Hanki”). To wszystko napisał Tata. Co wybrać? A właściwie co odrzucić, bo wybrać to by się chciało wszystko, albowiem Tata nawet jak pisał w ramach etatowego obowiązku (jako st. red. Teatru Humoru i Satyry w Polskim Radiu zobligowany był do skomponowania 3 piosenek miesięcznie), to też nie schodził poniżej pewnego (czytaj wysokiego) poziomu. No, ale coś odrzucić trzeba.
Na pierwszy ogień poszła więc twórczość dla dzieci, czyli około 100 piosenek. Twórczość tę Tata uważał za najistotniejszą w swym dorobku i ubolewał nad tym, iż choć nagradzana, to jednakże w nikłym stopniu powielana na płytach, i upowszechniana w zeszytach nutowych. Z drugiej strony nie za wiele jej pozostało, bo archiwum PR niekoniecznie bywało ongiś zainteresowane swoimi zbiorami (kasacje, zaginięcia), a to, co pozostało nie wyróżnia się na ogół wysokim poziomem wykonawczym, gdyż śpiewane było najczęściej przez nie najmuzykalniejsze (oględnie mówiąc) dzieci.
Twórczości tej z całą pewnością należy się przypomnienie w formie specjalnego wydawnictwa płytowego, i chyba jednak odnowienie, myślę tu o ponownym zarejestrowaniu jej przez profesjonalnych wykonawców. Co prawda pierwszy krok w tym kierunku uczyniła już pani Ewa Bem, która w roku 1989 nagrała 18 z tych piosenek na płycie zatytułowanej „Ten najpiękniejszy świat – Ewa Bem śpiewa piosenki dla dzieci”, ale edycja ta (wyłącznie w wersji analogowej) jest już na rynku niedostępna.
Jeśli chodzi o ilustracje do słuchowisk, widowisk czy też filmów, to jak wiadomo, rządzą się one własnymi prawami, czyli mówiąc krótko: związane są z fabułą bądź z obrazem, i wyrwane z kontekstu nie zawsze są czytelne. Piosenki z musicali „Machiavelli” i „Pamiętnik pani Hanki” żyły wyłącznie na deskach scen teatrów i posiadam je tylko w postaci zapisów słowno-nutowych, i w wersjach roboczych, tzw. demo, nagranych przez Tatę na domowym magnetofonie (marki nie podaję, bo tak słaba, że i tak się nie uda jej rozreklamować).
A więc cóż pozostaje? Piosenki do tekstów Jeremiego Przybory, pomieszczone głównie w cyklach: Kabaret Starszych Panów i Divertimento, i piosenki do tekstów innych autorów, nie związane z żadnymi cyklami i nazwane przeze mnie umownie: „piosenki luźne”. Na tych ostatnich zależało mi najbardziej, albowiem Tata kojarzony jest nieomal zawsze z utworami powstałymi dla potrzeb Kabaretu Starszych Panów, a przecież napisał jeszcze wiele, nie mniej udanych, i nie mniej lubianych, choć nie utożsamianych z nim przebojów. Ot, chociażby stworzony z myślą o filmie Café „Pod Minogą” (choć w filmie tylko grany) „Warszawa da się lubić”, czy też „Złoty pierścionek”, „Jeszcze poczekajmy”, „W co się bawić”, „W Polskę idziemy”, „Róbmy swoje”, itd. Niektóre z nich brzmią już dzisiaj nieco niemodnie (za sprawą obowiązującej wówczas maniery śpiewania i grania), ale ich melodie nadal są pełne wdzięku, pełne inwencji (jak to u Taty), i nadal, mówiąc po prostu – wywołują dobre emocje. A że niemodne? No cóż, moda na niemodne powraca co czas jakiś. Może właśnie to jest ten czas...