Książka, która budzi wściekłość

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Książka, która budzi wściekłość
Pogrzeb Grzegorza Przemyka (19 maja 1983 roku)Foto: CC/Muzeum Historii Polski

Gościem Michała Nogasia w środowym "Klubie Trójki" będzie Cezary Łazarewicz. Tego właśnie dnia - z Trójkowym Znakiem Jakości - ukaże się nowa książka znanego reportera pt. "Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka". Niezwykle przejmująca.

Wydawnictwo "Czarne" Wydawnictwo "Czarne"

We wstępie Łazarewicz przyznaje:

List napisany przez Barbarę Sadowską, poetkę, której nie znałem osobiście, dotarł do mnie dopiero po dwudziestu pięciu latach (…) gdy wertowałem akta sprawy śmiertelnego pobicia jej syna, Grzegorza Przemyka. Chciałem napisać artykuł w trzydziestą rocznicę jego śmierci.

Czytałem wystukane przez nią na starej maszynie do pisania słowa: "Ludzie o miedzianym czole, utożsamiający milicję z władzą, postanowili poświęcić prawdę dla swoich doraźnych korzyści, skompromitować wymiar sprawiedliwości w Polsce cynicznymi manipulacjami, które będą kiedyś książkowym przykładem niesprawiedliwości.

Nie przypuszczam, żeby nastąpiło to prędko. Będzie to w takich czasach, kiedy systematyczne bezczeszczenie grobu mojego świętej pamięci syna Grzegorza będzie już tylko haniebnym znakiem dzisiejszej rzeczywistości".

Poczułem, że te trzy zdania skierowane są do mnie.

Zgodnie z jej przewidywaniami nikt przez lata nie odpowiedział na apel, choć miała wielu przyjaciół wśród dziennikarzy i pisarzy. (…)

Padło na mnie – pomyślałem.

Grzegorz Przemyk, warszawski maturzysta, został śmiertelnie pobity 12 maja 1983 roku, w czwartek. Konał w bólach, zmarł 14 maja. Choć wiadomo, gdzie doszło do pobicia, choć byli świadkowie zdarzeń, choć można było – jak po nitce do kłębka – dojść do prawdy, nie uczyniono tego. Przeciwnie, komunistyczne władze przez lata ukrywały to, co wydarzyło się w komisariacie przy Jezuickiej, do którego Przemyka wciągnęli milicjanci (mieli bić tak, "żeby nie było śladów"), a z którego zabrali go już pracownicy pogotowania ratunkowego.

Cezary Łazarewicz rekonstruuje wydarzenia – od chwili wyjścia Przemyka z domu do chwili ogłoszenia wyroku przez sąd. Przypomina fakty, cytuje świadków, fragmenty zeznań, protokoły z posiedzeń najwyższych państwowych władz. Opowiada o tym, jak prześladowano matkę i przyjaciół zabitego chłopaka, jak mszczono się na tych, którzy nieśli pomoc. Jak szukano nowych winnych, zastraszano pracowników pogotowia i lekarzy. Jak sfingowano dowody, wymieniano prokuratorów, jak wydano – mający mało wspólnego z rzeczywistością – wyrok. Pisze, jak zorganizowany był aparat bezpieki, którego zadaniem było – w tym przypadku – udowodnić, że milicjanci są niewinni.

Łazarewicz kreśli też portrety matki Przemyka, poetki Barbary Sadowskiej, jego najbliższych przyjaciół, w tym Cezarego F., który wraz z Grzegorzem trafił na Jezuicką, działaczy opozycji, którzy pomagali rodzinie zmarłego, oraz samej ofiary.

Dziś, po ponad trzydziestu latach, reporter próbuje odnaleźć świadków i sprawców. Okazuje się, że komunistyczne władze zrobiły wszystko, by zatrzeć ślady…

Książka Cezarego Łazarewicza budzi wściekłość Czytelnika. Podczas jej lektury pięść samowolnie się zaciska. Jak mantra powraca pytanie: ale jak to w ogóle było możliwe???

Zapraszam na spotkanie z Cezarym Łazarewiczem w "Klubie Trójki" w środę 17 lutego o 21:07.

Michał Nogaś

Polecane