Zamach w Bangkoku. Prowokacja polityczna?
Choć policja posiada zdjęcia zamachowca zarejestrowane przez miejski monitoring, na razie nikogo nie zatrzymała. Żadna grupa nie przyznała się do zamachu.
Flaga Tajlandii umieszczona na moście Sathorn, pod którym doszło w środę do wybuchu drugiej bomby
Foto: PAP/EPA/DIEGO AZUBEL
- Są osoby albo grupy, które chcą zniszczyć nasz kraj. Celują w naszą ekonomię, w turystykę. Ich działania mają podłoże polityczne. Rząd podjął wszelkie możliwe kroki, by winnych postawić przed sadem - powiedział premier Tajlandii po poniedziałkowym zamachu w Bangkoku. Ale jak na razie "wszelkie możliwe kroki" nie przynoszą skutków. A w Bangkoku - na rzece, która jest ruchliwą drogą komunikacyjną - w środę wybuchła kolejna.
- Myślę, że przyczyn tego zamachu powinniśmy szukać raczej w Tajlandii niż poza jej granicami - mówi Sergiusz Prokurat z Centrum Studiów Polska-Azja. Analityk dodaje, że może to być prowokacja jednego z dwóch obozów politycznych, które rotacyjnie sprawują władzę, lub partyzantki muzułmańskiej z południa kraju. Podkreśla jednak, że akty przemocy z jej strony nie miały dotąd miejsca w stolicy kraju. - Jest jeszcze jedna możliwość. Może to być kwestia prywatnych porachunków - dodaje gość Ernesta Zozunia, zastrzegając jednak, że skala zjawiska nie pasuje do takiej hipotezy.
Jaka będzie przyszłość Tajlandii? Czy niestabilność polityczna i ostatni zamach wpłyną negatywnie na postrzeganie kraju? Zapraszamy do wysłuchania dołączonego dźwięku.
***
Tytuł audycji: Trzy strony świata
Prowadzi: Ernest Zozuń
Gość: Sergiusz Prokurat (Centrum Studiów Polska-Azja)
Data emisji: 19.08.2015
Godzina emisji: 16.45
mk/iwo