Porozumienie w Mińsku. "Umowa to znak nadziei"
Szanse na uregulowanie konfliktu na Ukrainie to główny temat nieformalnego szczytu UE w Brukseli. Odbył się on kilka godzin po zakończeniu negocjacji tzw. czwórki normandzkiej w Mińsku.
Przywódcy Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji potwierdzili w Mińsku poszanowanie suwerenności i terytorialnej integralności Ukrainy
Foto: PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH / POOL
KRYZYS UKRAIŃSKI: SERWIS SPECJALNY >>>
Przywódcy Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji uzgodnili na Białorusi porozumienie mające na celu zakończenie walk na wschodniej Ukrainie. Zakłada ono między innymi wstrzymanie walk od 15 lutego, wycofanie ciężkiej artylerii, prawdopodobnie też zmianę ukraińskiej konstytucji.
Marek Siwiec, były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, mówił w radiowej Trójce, że to szczęśliwa koincydencja, że dwóch przywódców europejskich - niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Francois Hollande - pojechało złożyć raport na szczyt Unii Europejskiej. - To daje mocny mandat na przyszłość egzekwowania tego co zostało uzgodnione w Mińsku - podkreślił.
Dodał, że ważne jest także to, że w Brukseli jest prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, gdyż większość kwestii bezpośrednio dotyczy jego kraju. - Wszystkie złośliwe komentarze, że oto dzieje się coś na kształt Monachium, że gdzieś poza plecami zainteresowanych wielcy europejscy próbują coś ustalić, jest po prostu nieprawdą - zaznaczył Marek Siwiec.
Jak mówił były wiceprzewodniczący PE, format porozumienia został stworzony, a Rosjanie to zaakceptowali.
Robert Tyszkiewicz (PO) powiedział, że pomimo pewnych niejasności porozumienie w Mińsku wydaje się być sukcesem prezydenta Poroszenki. - Udało mu się uniknąć umieszczenia tam zapisów, na których zależało stronie rosyjskiej, czyli autonomii dla dwóch separatystycznych obwodów - zaznaczył Robert Tyszkiewicz i dodał, że "umowa to znak nadziei, ale nic na czym można byłoby budować pewność na granicy ukraińsko-rosyjskiej".
Rozmawiała Beata Michniewicz.
mr/mp